Ruch Radzionków, czyli suma wszystkich nieszczęść

Środowa porażka (0:2) ze Ślęzą Wrocław przesądziła o tym, że pobyt radzionkowian w III lidze trwać będzie tylko sezon. Po rocznej przerwie wrócą na piąty poziom rozgrywkowy. – Ciężko się z tym pogodzić. Dopóki tliła się nadzieja, wierzyliśmy w utrzymanie. Patrząc jednak na nasze problemy personalne i osiągane wyniki, na taki scenariusz powoli trzeba było się szykować – nie ukrywa [Marcin Wąsiak], prezes Ruchu.

II-ligowcy przyłożyli rękę

Sytuacja kadrowa była jednym z głównych powodów spadku „Cidrów”. – Złożyło się na to kilka czynników. Musimy szukać winy w sobie. Każdy z nas musi zacząć analizę od siebie, a nie zrzucać odpowiedzialności na kogoś innego. Podstawową przyczyną niepowodzenia były kłopoty personalne, które dotknęły nas w naprawdę dużej skali. Z gry wypadali kluczowi zawodnicy. Robert Wojsyk to nasz najlepszy strzelec. Gdy tylko wrócił na boisko po operacji, od razu zdobył 2 bramki. Gdybyśmy mieli go do dyspozycji przez całą wiosnę, to pewnie strzeliłby tyle goli, co jesienią, czyli 10. To dałoby nam kilka punktów więcej.

Poza tym, rozsypała nam się obrona, bo urazy wyłączyły Kamila Banasia i Tomka Harmatę. Inni zawodnicy też nie byli do końca sobą. Dawid Krzemień i Andrzej Piecuch weszli w wiosnę praktycznie bez okresu przygotowawczego, podobnie jak Mateusz Hermasz. W ostatnim sparingu na miesiąc wypadł nam Szymek Małecki, a Daniela Sroka czy Mikołaja Łabojki nie było przez kilka tygodni. Strasznie nam się to wszystko w tej rundzie posypało… Nie było ani jednego meczu, na który trenerzy mieliby do dyspozycji pełną kadrę – analizuje Wąsiak.

Efekt? Ruch w 15 tegorocznych meczach zdobył ledwie 10 punktów. – Żal jest duży. Po jesieni mieliśmy 22 „oczka” i spodziewaliśmy się, że wiosna będzie lepsza; tym bardziej, że z zespołami, które plasowały się w tabeli za nami, graliśmy u siebie – zwraca uwagę prezes klubu.

Nie ma też co ukrywać, że do spadku radzionkowian rękę przyłożyły… inne śląskie kluby; te II-ligowe, czyli ROW 1964 Rybnik, Rozwój Katowice i Ruch Chorzów, które żegnając się ze szczeblem centralnym automatycznie powiększyły o 100 procent (z 3 do 6 miejsc) strefę spadkową w III grupie III ligi. Spójrzmy, że gdyby zdegradowana nie została żadna z nich, to „Cidry” nie tyle miałyby wciąż szansę na utrzymanie, co wręcz plasowałyby się nad „kreską”! – Na to już wpływu nie mieliśmy. Przypomnę też, że w przeszłości Ruch już kilkukrotnie był wplątany w podobne historie. Bywało, że kończyło się to dla nas niekorzystnie, ale kiedyś też ktoś się wycofał, a my się utrzymaliśmy – wspomina Marcin Wąsiak.

Liderzy mają zostać

Teraz trzeba patrzeć w przyszłość. Już w poprzednim tygodniu z klubem rozstał się trener Kamil Rakoczy. Zastępuje go Piotr Rocki, tyle że… nie ma stosownych uprawnień, dlatego formalnie drużynę prowadzi szkoleniowiec bramkarzy Jacek Jankowski. – „Rocky” nie będzie mógł być w przyszłym sezonie pierwszym trenerem, dlatego to chwilowe rozwiązanie. Prowadzimy rozmowy z potencjalnymi szkoleniowcami.

Mam nadzieję, że jak najszybciej uda nam się je rozstrzygnąć. Rozważamy różne opcje. Raczej postawimy na kogoś młodego, z regionu, mającego rozeznanie na lokalnym podwórku i ambicje zrobienia czegoś fajnego. Chcemy, by decyzja zapadła do 8 czerwca. Wtedy drużyna rozjeżdża się na urlopy, dlatego powinna wiedzieć, na czym stoi – podkreśla szef Ruchu.

Pytanie też, w jakim składzie „Cidry” przystąpią do IV-ligowego sezonu. Liderzy zespołu, jak Marcin Trzcionka czy Robert Wojsyk, powinni zostać w klubie. – Mają obowiązujące kontrakty. Nie jest zatem tak, że musimy ich przekonywać. Przed nami rozmowy, ale wierzę, że oni nadal będą decydować o sile drużyny, której trzon tak naprawdę… dopiero musimy zbudować. Zabrakło nam kilku doświadczonych graczy, będących w stanie pokierować całością – wskazuje Marcin Wąsiak.

Najbardziej żal kibiców

Celem postawionym przed nowym zespołem będzie 1. miejsce w I grupie IV ligi śląskiej. – Ona tak naprawdę od wiele finansowo się nie różni. Największa zmiana to bliższe wyjazdy. Gra w IV lidze stwarza podobne problemy co szczebel wyżej. Na pewno nie stanie się tak, że po spadku będziemy bogatsi. Drużyna będzie nas kosztowała zapewne tyle samo. W każdym meczu będziemy chcieli grać o zwycięstwo. Wygrana ligi to jasny cel. Specjalnie nie mówię o awansie, bo wiemy, że przebrnąć trzeba jeszcze przez baraż. Musimy skomponować taką drużynę, która pozwoli nam myśleć o przyszłości optymistycznie.

Najbardziej szkoda mi naszych kibiców. Mecze ze Stilonem czy Gwarkiem przyciągnęły na nasz stadion prawie 1000 osób, a na większości spotkań tej ligi frekwencja wynosi 150 widzów. Żal, że mając takie wsparcie, generując takie zainteresowanie, musimy przełknąć gorycz spadku – dodaje prezes „Cidrów”.

Na zdjęciu: Matematyczne szanse na utrzymanie w III lidze radzionkowianie pogrzebali w środowym meczu ze Ślęzą, ale praktycznie przez całą wiosną byli w opałach…

 

PRZECZYTAJ, JAK ROK TEMU RUCH RADZIONKÓW ŚWIĘTOWAŁ AWANS DO iii LIGI:

„Cidry” w III lidze! Ruch Radzionków lepszy od Polonii Bytom

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ