Górnik II – Ruch 2:2. Derby podrabiane, widowisko autentyczne

Cztery gole, dwa rzuty karne, mnóstwo żółtych i jedna czerwona kartka, kilka kontrowersji, tyleż nagłe, co mało spodziewane zwroty akcji, kontuzje i blisko pięć tysięcy widzów na trybunach – ci, którzy wybrali się w sobotnie popołudnie na Roosevelta, z pewnością nie żałowali. – Derby z Ruchem zawsze tak wyglądały. Walka, determinacja, dramaturgia. W takich meczach trzeba być bezwzględnym. Przy takich kibicach trzeba wygrać! – mówił po końcowym gwizdku rozczarowany Marcin Prasoł, trener rezerw Górnika.

Ekstraklasowe zabarwienie

Zabrzanie desygnowali mocny skład – ale z pewnością nie tak mocny, jak sądzić mogli wszyscy ci, którzy przewidywali, że mecz ten zaplanowano w terminie „nieekstraklasowym” właśnie po to, by upokorzyć odwiecznego rywala. – Gdy graliśmy ze Zdzieszowicami, też była okazja, by zeszła do rezerw większa grupa zawodników z pierwszego zespołu. Teraz decyzje przy wyboru składu nie miały niczego wspólnego z tym, że mierzyliśmy się akurat z Ruchem – tłumaczył Prasoł, który wystawił jedenastkę złożoną wyłącznie z graczy mieszczących się w kadrze ekstraklasowej drużyny. Zauważyć jednak można, że tylko czterech z nich – Szymon Matuszek, Filip Bainović, David Kopacz i Piotr Krawczyk – mają w tym sezonie na koncie ekstraklasowe występy. Ich łączny dorobek to 16 meczów i 555 minut.

Chorzowianie stawili im mocny opór. – Czujemy duży niedosyt. Myślę, że byliśmy lepszą drużyną i stworzyliśmy więcej sytuacji. Dziękuję zawodnikom za ten mecz, zwłaszcza że przecież mieliśmy w nogach wyjazd do Bielska-Białej. Jeśli będziemy dalej tak grać i walczyć, to będziemy regularnie zdobywać punkty i piąć się w tabeli – przekonywał Łukasz Bereta, szkoleniowiec Ruchu, który w ostatecznym rozrachunku był bliższy zwycięstwa niż zabrzanie.

Sądne 16 minut

Prawie wszystko to, co najistotniejsze, wydarzyło się między 42 a 58 minutą. Zaczęło się od bezsensownego faulu Mateusza Lechowicza na Michale Rostkowskim, po którym rezerwy Górnika miały karnego. Strzał Piotra Krawczyka w świetnym stylu obronił jednak dobrze dysponowany w ostatnich tygodniach Kamil Lech. To zemściło się na zabrzanach jeszcze przed końcem I połowy. Po dośrodkowaniu Tomasza Podgórskiego z rzutu wolnego w podbramkowym zamieszaniu odnalazł się Mariusz Idzik. Trafił pod poprzeczkę i zapachniało sensacją. Początek II połowy przyniósł jednak… kolejnego karnego. Kontrowersyjnego; gospodarze mieli wolnego i sędzia uznał, że Bartłomiej Kulejewski faulował któregoś z rywali. Na nic zdały się protesty chorzowian. Tym razem do piłki ustawionej na „wapnie” podszedł Bainović i nie pomylił się. – Sędziowie popsuli nam ten mecz – wściekał się Lech, a Bereta dodawał: – Nie widzieliśmy dobrze tej sytuacji, ale szkoda, bo z naszej perspektywy nie było tam jakiegokolwiek zagrożenia.

Górnik poszedł za ciosem. Na prowadzenie ładnym strzałem lewą nogą w długi róg wyprowadził go David Kopacz. Wydawało się, że to szybki nokaut, ale Ruch odpowiedział natychmiast. Długo utrzymywał się przy piłce na połowie przeciwnika, aż wreszcie Idzik dośrodkował w pole karne, a głową Pawła Krawczyka pokonał Marcin Kowalski. Gdy po końcowym gwizdku prosiliśmy go o komentarz, on tylko bezradnie pokręcił głową i wskazał na wargę. „Chyba do szycia” – mówiono w chorzowskim obozie. Uraz Kowalskiego był efektem zderzenia, jakie jeszcze przy stanie 0:0 stało się jego udziałem z Dawidem Kudłą. Bramkarz zabrzan na II połowę już nie wyszedł. – Miał w przerwie zawroty głowy – wyjaśniał trener Górnika II. W szatni Ruchu został z kolei Daniel Paszek, któremu doskwierała łydka. To „pamiątka” jeszcze ze środowej konfrontacji z Rekordem.

Mógł być superbohaterem

Idzik to w drużynie Ruchu bohater minionego tygodnia. W Bielsku-Białej strzelił 2 gole, w Zabrzu dorzucił bramkę i asystę. Tym samym napastnik bardzo irytujący niektórych kibiców stał się (na chwilę?) jednym z liderów zespołu. – Od początku sezonu brakowało mu bramki z gry. Zdobył ją z Rekordem i jest teraz innym zawodnikiem. Nabrał pewności siebie, gra bardzo dobrze. Cieszymy się z jego przełamania, mocno na Mariusza liczymy – przyznawał szkoleniowiec Ruchu.

Idzik mógł zostać nawet superbohaterem. W doliczonym czasie gry, po podaniu Tomasza Foszmańczyka, miał „setkę”, ale Krawczyk zdołał jego uderzenie obronić. Wcześniej piłkę meczową miał Mateusz Bartolewski, ale przymierzył niezbyt dokładnie i również został zatrzymany przez 20-latka w zabrzańskiej bramce. „Niebiescy” walczyli o pełną pulę, bo ostatni kwadrans grali w przewadze, jako że drugą żółtą kartkę ujrzał Dariusz Pawłowski. – Patrząc na tę końcówkę, trzeba przyjąć punkt, ale prowadząc 2:1 nie powinniśmy dać sobie wyrwać wygranej z rąk – narzekał Marcin Prasoł.

Derby i rezerwy

Słowo o atmosferze. Tak jak się można było spodziewać, do Zabrza nie wybrali się – bo nie mogli – kibice z Chorzowa, a policja bez rzucania zbędnych sił patrolowała jedynie w sobotnie popołudnie zjazdy z Drogowej Trasy Średnicowej. W ostatnich godzinach przed meczem mocno tempa nabrała sprzedaż biletów (dochód zostanie przekazany na akademię Górnika), dlatego frekwencja jak na III ligę była wyjątkowa. „Torcida” nie szczędziła oczywiście dyplomatycznych bardziej („w trzeciej lidze nie jest źle) i mniej (cytować nie będziemy) szpilek w stronę chorzowian, którym na odchodne przypomniała: „Dla was to derby, a dla nas tylko rezerwy”. Udany sportowo tydzień nie zmienia przecież wiele: obecna rzeczywistość futbolowa w Chorzowie to koszmar, z którego kibice Ruchu prędko się nie wybudzą.

Górnik II Zabrze – Ruch Chorzów 2:2 (0:1)

0:1 – Idzik, 45+2 min
1:1 – Bainović, 47 min (karny)
2:1 – Kopacz, 56 min
2:2 – Kowalski, 58 min (głową).

Sędziował Piotr Szypuła (Kozy). Widzów 4795.
Górnik II: Kudła (46. Paweł Krawczyk) – Pawłowski, Paluszek, Koj, Eizenchart – Matuszek, Bainović – Arnanson (69. Skiba), Kopacz, Rostkowski (76. Kulanek) – Piotr Krawczyk (87. Kamiński). Trener Marcin PRASOŁ.
Ruch: Lech – Lechowicz, Kasolik, Kulejewski, Kowalski (90. Rudek) – Mokrzycki, Foszmańczyk – Paszek (46. Bartolewski), Podgórski (65. Duchowski), Winciersz (83. Nowak) – Idzik. Trener Łukasz BERETA.
Żółte kartki: Matuszek, Krawczyk, Rostkowski, Pawłowski – Winciersz, Kulejewski, Foszmańczyk, czerwona Pawłowski (74, druga żółta).

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ

 

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem