Marcin Waszczuk: Ruch nie może czekać na Copperfielda

 

Rozmowa z Marcinem Waszczukiem, kandydatem na stanowisko prezesa Ruchu Chorzów.

Marcin WASZCZUK: – Pochodzę z Katowic, z Załęża, ale tej części położonej przy samym Chorzowie. Jestem ze sportem za pan brat. 30 lat temu trenowałem w zespole trampkarzy Ruchu. Jako 15-latek wybrałem jednak drogę nie sportową, a wojskową. Skończyłem szkołę oficerską, przez 20 lat służyłem w armii, pracowałem w różnych firmach. 20 lat spędziłem na stanowiskach dowódczych i sztabowych w Wojsku Polskim. Byłem szefem ochrony Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie. Pracowałem w działach kontroli finansowej i administracji w bankach oraz SKOK-ach. Byłem w biurze audytu spółki PKP Cargo S.A. Obecnie jestem emerytem wojskowym. Wróciłem na Górny Śląsk, chcę pomóc Ruchowi, któremu kibicuję od 6. roku życia, od 40 lat.

Maciej GRYGIERCZYK: Załóżmy, że zostaje pan prezesem Ruchu. Od czego pan zaczyna?
Marcin WASZCZUK: – Skonstruowania zarządu, dobrego składu do pracy. Zbudowania wspólnej płaszczyzny do rozmów, współpracy i czynnego, konstruktywnego współdziałania pomiędzy trzema głównymi podmiotami, które widzę wokół Ruchu. To akcjonariusze, miasto Chorzów i kibice! Wybór prezesa to nie jest cel sam w sobie. Tu musi powstać zgrany team w postaci zarządu, który w pierwszej kolejności postawi na dobrą organizację pracy, pozyskiwanie środków finansowych i przede wszystkim to, co nas wszystkich najbardziej interesuje – oczekiwane wyniki sportowe. Z jednej strony trzecia liga dla tak zasłużonego klubu jakim jest Ruchu to gańba, ale patrzę na to także jako lekcję pokory i powody do rekonstrukcji całokształtu zamierzeń wokół „Niebieskich”. Już działam na tym polu za kulisami – od budowania atmosfery zgody i współpracy pomiędzy akcjonariuszami, miastem Chorzów i kibicami – zgoda i konstruktywna współpraca jest nam potrzebna jak woda do życia!

Czyli pańskim zdaniem zarząd Ruchu nie powinien – tak jak do tej pory – działać 1-osobowo?
Marcin WASZCZUK: – Absolutnie nie! Jednoosobowy zarząd będzie dalej wegetować. Będzie walczyć o przeżycie. Jeśli chcemy, żeby „Niebiescy” pięli się w górę, to zarząd musi zostać rozwinięty. Zakres prac i zadań w takiej instytucji jak klub sportowy jest tak obszerny, że musimy mieć świadomość, iż jeden człowiek to za mało Przedstawiłem swoją propozycję zarządu 4-osobowego, czyli prezesa i trzech wiceprezesów. Wiem, że prezes Bik jest skłonny poszerzyć skład zarządu, ale pozostaje pytanie, do jakiego stanu. Musimy pójść w tę stronę, żeby dobrze podzielić zadania i egzekwować skuteczne rezultaty pracy członków zarządu. W mojej koncepcji ten 4-osobowy zarząd ma w swoim składzie łączyć trzy główne podmioty, czyli akcjonariuszy, miasto Chorzów i kibiców. Każdy z trzech wiceprezesów reprezentowałby jeden z podmiotów.

Od któregoś z akcjonariuszy usłyszałem, że tak liczne zarządy funkcjonują na poziomie ekstraklasy czy pierwszej ligi. Ja odpowiadam: – A gdzie jest powiedziane, że my w Ruchu musimy robić tak jak wszyscy? Szczególnie teraz, na 100-lecie „Niebieskich”, musimy patrzeć na to, jak pracują inni? My jesteśmy w specyficznej sytuacji, bo nie ma w Polsce drugiego tak zasłużonego klubu z aż tak dramatycznym windowaniem w dół. Trzy sezony – trzy spadki… Po spadku z ekstraklasy wszyscy wierzyliśmy, że to tylko kolejna wpadka i za sezon wrócimy na szczyty. Po spadku do drugiej ligi nie wierzyliśmy własnym oczom, a serca kibiców krwawiły. Spadek do trzeciej ligi nie mieścił się nam w najczarniejszych snach, ale stał się faktem… Na ten ciąg dramatów złożyło się wiele czynników i teraz musimy zewrzeć szyki, połączyć siły, żeby odbudować Niebieską Legendę.

Stwórzmy taki model, by postawić wspólnymi siłami i środkami Ruch na nogi. Zarząd 1-osobowy, czyli taki, w którym działał do tej pory prezes Chrapek, nie jest w stanie wiele dokonać. Prezes musiałby być Copperfieldem. Jeśli chcemy odbudować Ruch, musimy znaleźć środki na skonstruowanie zarządu, ale i rozbudowanie struktur klubu. Dopóki nie będziemy pozyskiwać i wypracowywać większych środków jako klub, trzeba to oprzeć także na akcjonariuszach, mieście, firmach współpracujących; i na współpracy z kibicami non profit. Ostatni artykuł Marco na portalu Niebiescy.pl doskonale mówi o wielu możliwościach, ale i to nie wszystko, co możemy zrobić. Marco pisze o otwartej formule współpracy i dokładnie w tę stronę zmierzam iść – łączenia sił, środków, możliwości, ale i pasji i zapału do pracy. A przede wszystkim – walki! Jak mawiał św. Augustyn: „Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą”!

Nie może być oczywiście tak, że członkowie zarządu będą cieszyć się spokojnie dumą z bycia w zarządzie. Przed tym zarządem stoi – można by rzec – orka na ugorze. Tak będzie, dopóki nie opanujemy i nie ustabilizujemy sytuacji w klubie, przede wszystkim sportowej, ale i finansowej i dobrej organizacji pracy. Roboty będzie mnóstwo. I to nie tylko sam zarząd musi pracować. Ten zarząd musi łączyć stałą i ścisłą współpracę z miastem Chorzów i z kibicami. Ten zarząd to musi być wspólna część akcjonariuszy, miasta i kibiców.

Można zadać sobie pytanie, kto jest właścicielem „Niebieskich”? W mojej świadomości i w moim odczuwaniu: prawnym i finansowym oczywiście akcjonariusze, terenowym – Miasto Chorzów, bo mieścimy się na terenie Chorzowa, ale tym sportowym, duchowym, emocjonalnym właścicielem są kibice – byli, są i będą! Niedawno, kiedy już było wiadomo, że upadek Ruchu ma ciąg dalszy i że już spadliśmy do 4-ego poziomu rozgrywek, widziałem płaczących starych śląskich kibiców – poza tym dramatem widziałem w nich przede wszystkim szczerość, szczery ból i żal. Bez kibiców niczego nie osiągniemy! Ruch Chorzów to Niebieska Legenda bez końca. To wspólnota!

Wszyscy mamy dosyć tej równi pochyłej i kolejnych spadków najbardziej utytułowanego klubu w Polsce. Począwszy od pierwszych rozgrywek na szczeblu krajowym, aż po dziś dzień „Niebiescy” zdobyli 1/3 wszystkich mistrzów, wicemistrzów i brązowych medali. Niemal 30 razy Ruch stawał na „pudle” w najwyższej klasie rozgrywkowej. Dlatego, choć z wielkim bólem po spadku do trzeciej ligi, to jednak z podniesioną głową mamy wejść w te rozgrywki. Walczyć – piłkarze na murawie a zarząd, miasto i kibice poza nią. Mamy powody do wstydu za te ostatnie lata, ale naprzeciw tej gańbie mamy znacznie, znacznie większe powody do dumy! Owszem – jesteśmy gdzie jesteśmy, ale wciąż jesteśmy drużyną nr 1 w tabeli mistrzów krajowych, wciąż jesteśmy trzecią drużyną polskiej tabeli wszech czasów i klubem nr 1 w śląskiej piłce nożnej.

Duma to jedno, a pokora i solidne zakasanie rękawów do pracy na rzecz Ruchu to drugie. Zamierzam łączyć orkę na rzecz Ruchu z dumnymi obchodami 100-lecia! Nie możemy w roku obchodów 100-lecia zapominać o dokonaniach „Niebieskich”. Mało tego! Musimy przypomnieć całej Polsce o sile Ruchu i dokonaniach dla polskiej i śląskiej piłki nożnej! Musimy przypomnieć przy okazji 100-lecia Ruchu pamiętną wojnę z ZSRR w 1957 na Stadionie Śląskim, gdzie pokonaliśmy sowietów 2:1. Kto zdobył obie bramki? Ano właśnie kapitan biało-czerwonych i kapitan „Niebieskich” śp. Gerard Cieślik! Tamten mecz był narodowym sukcesem całego państwa, a Gerard Cieślik był bohaterem narodowym!

Ponad budowanie silnego i efektywnego zespołu z zarządu i wokół zarządu będę proponował system stałej kontroli. Nie możemy dać pracować zarządowi bez narzuconych wytycznych i oczekiwań. Trzy miesiące – za te umowne sto dni nowy zarząd powinien rozliczyć się z efektów. Jeśli ich nie będzie w ocenie akcjonariuszy, miasta Chorzów i kibiców, to powinien być powołany kolejny. Tak, żeby nie powtarzać błędów z ostatnich lat, gdzie post factum budziliśmy się z ręką w nocniku. Jeśli nowy zarząd sprawdzi się, to powinien dostać zielone światło do pracy na kolejnych sześć miesięcy, a później do zakończenia sezonu.

Jestem zwolennikiem wprowadzenia systemu bieżącej kontroli. Powołany raz zarząd nie może mieć komfortu braku odpowiedzialności – limit błędów został w pełni wyczerpany, a czasu na kolejne już nie ma. Po trzech miesiącach zarząd podlegałby ocenie. Jeśli kibice, akcjonariusze i miasto stwierdzą, że są efekty i zarząd dobrze pracuje, idzie w dobrym kierunku – to dajemy kolejnych sześć miesięcy zaufania. Oczywiście – tylko przy bieżącej kontroli. Zważywszy na obecność wiceprezesów reprezentujących różne środowiska, czyli akcjonariat, miasto i kibiców, o komunikację i przepływ informacji byłbym spokojny.

Czy to prawda, że powiedział pan, iż pensję wiceprezesa reprezentującego środowisko kibiców musieliby pokrywać oni sami?
Marcin WASZCZUK: – Te słowa są tylko częścią mojej kolejnej koncepcji zbliżania środowisk kibiców do wpływania – konstruktywnego oddziaływania i wspierania klubu. Kibice już nie raz udowodnili, że są w stanie sprawnie organizować się na rzecz klubu. Pamiętamy ostatnie 13 twardych i precyzyjnych postulatów kibiców do rady nadzorczej. Zależało mi na konstruktywnych działaniach kibiców, bez stawiania sprawy na ostrzu noża, żeby skupić się na twardym dialogu i o to prosiłem liderów kibiców. O to samo prosiłem prezesa Bika, żeby zaufać kibicom i docenić siłę „Niebieskiej Armii”. Kibice rozegrali tę walkę znakomicie, pokazując, że chcą tylko dobra Ruchu i to samo zrobił prezes Bik – przystał na żądania kibiców.

Ja idę jeszcze krok dalej i proponuję, że przy przekroczeniu liczby 5000 kibiców na każdym meczu kibice mają jeden mandat w zarządzie, po przekroczeniu 10 000 – kibiców drugi. Z tych biletów będą spore pieniądze dla klubu. To jest forma aktywizowania rzeszy kibiców, bo wierzę, że ta „Niebieska Armia” to nie 4-7 tysięcy, które widywaliśmy w ostatnim sezonie przy Cichej, ale zdecydowanie dziesiątki tysięcy Niebieskich Serc, które są dziś po prostu załamane i zrozpaczone wynikami ukochanego klubu. Zatem pensja dla wiceprezesa – reprezentanta kibiców ma być wypłacana przez klub, ale kibice mogą zapracować na kolejny mandat w zarządzie, a to znowu wzmocni siłę zarządczą klubu. Od samych kibiców także wiele zależy. Do kibiców kieruję swój apel: „Nie pytaj co klub zrobił dla ciebie, powiedz i pokaż, co ty możesz zrobić dla Niebieskich”.

Namawiam prezesa Bika do takich rozwiązań, a w tym miejscu jedno mogę stwierdzić zdecydowanie. Prezes Bik uważnie słucha nowych rozwiązań. To jest człowiek, który jest gotowy na kompromisy i konstruktywną współpracę. Kibice powinni mądrze to wykorzystać. Z drugiej strony musimy mieć na uwadze, że prezes Bik wpompował już w Ruch ponad 18 milionów złotych i jak każdy ma swoje granice cierpliwości. Ten zarząd powinien pokazać, że ten wpompowany majątek nie pójdzie na marne i Ruch odzyska swój dawny blask. To oczywiście marzenia nas wszystkich, kibiców „Niebieskich”, ale wracajmy do twardego zarządzania…

W nawiązaniu do zarządu uważam bezdyskusyjnie, że w jego składzie tak czy inaczej powinien znaleźć się mój obecny kontrkandydat, czyli Szymon Michałek. On musi być w drużynie, która będzie prowadziła Ruch. Jest dla mnie autorytetem. Jak każdy kibic, obserwuję jego działalność od lat. Wykonał gigantyczną pracę. Zbudował piękną atmosferę wspólnego rodzinnego kibicowania. Na tym to ma polegać. Namawiając prezesa Bika, by ustawić dla kibiców wspomniane wcześniej progi, gdzie dla delegatów kibiców byłyby miejsca w zarządzie i radzie nadzorczej, nikt lepiej jak Szymon w tym nie pomoże. Nowy zarząd powinien przyciągać do klubu jak najwięcej takich Szymonów Michałków – bo to on jest symbolem siły kibiców i zorganizowanego społeczeństwa. Stowarzyszenie Wielki Ruch jest także tego dobrym przykładem.

Czy powołanie 4-osobowego zarządu będzie pańskim warunkiem wobec rady nadzorczej, by skorzystać z ewentualnej propozycji prezesury w Ruchu?
Marcin WASZCZUK: – Trudno to jednoznacznie określić. Chcę walczyć o nasz klub, ale każdy prezes 1-osobowego zarządu to potencjalny kandydat do wywiezienia na taczkach. To ponad ludzkie możliwości, z pustego i Salomon nie naleje. Tak 1-osobowo może działać klub, który ma się utrzymywać na określonym poziomie, ewentualnie nieznacznie chce poprawić swoją kondycję; i to wtedy kiedy ta kondycja organizacyjno-finansowa już jest dobra. Wyprowadzenie jednak Ruchu na dobrą ścieżkę, tam gdzie jest jego miejsce, to dla jednej osoby zadanie wręcz niewykonalne. Musimy postawić na jakość zarządzania. Jeśli tym prezesem 1-osobowego zarządu byłby Szymon, to obawiam się, że też poszedłby na zmarnowanie. Urobi się po łokcie, a nawet przy ogromnym wsparciu kibiców może się to okazać mordęgą bez większych efektów. Jeśli ktoś mi powie, że Ruchu nie stać na taki zarząd, to odpowiadam, że nas nie stać na 1-osobowy zarząd! Tutaj musimy połączyć siły.

W internecie kibice sporo pisali o pańskich pomysłach na upolitycznienie klubu, na środki z państwowych spółek. Jak się pan do tego odniesie?
Marcin WASZCZUK: – Absolutnie nie wolno upolityczniać klubu, jak i całego sportu! Jestem dumny, gdy patrzę na biało-czerwone stadiony czy hale podczas meczów reprezentacji Polski. Nie ma tam żadnych podziałów, są tylko te dwie biało-czerwone barwy. Nie ma podziałów ani politycznych, ani religijnych, ani społecznych – tylko zgrana ekipa kibiców! Nie może też być upolityczniania w Ruchu! Ruch też ma dwie barwy i w nich widzę nasz stadion. Żadnej polityki! Jednak nie upolityczniać, to oznacza nie popierać żadnego ugrupowania politycznego, to jest oczywiste! I nie jest to równoznaczne z tym, że mamy nie rozmawiać z politykami. Przed nami szczególny moment, czyli 100-lecie. Czy my chorzowianie, my kibice „Niebieskich” jesteśmy jakimś maluczkim klubem, któremu nie wypada zwrócić się o patronat nad obchodami tego jubileuszu do głowy państwa? Stwórzmy ponadto Komitet Honorowy tych obchodów. Zapraszajmy do niego wszystkich tych, którzy w jakikolwiek pozytywny sposób utożsamiają się z „Niebieskimi”, a także z naszą śląską kulturą. Wspomniałem akcjonariuszom, że jeżeli wystąpimy o patronat nad obchodami do prezydenta państwa, to na czele Komitetu Honorowego widziałbym Jerzego Buzka. Usłyszałem wówczas, że nie wszyscy są za panem Buzkiem. Jednym z elementów mojej retoryki podczas starania się o fotel prezesa jest jednak brak podziałów. Nie mówmy, że w tym człowieku nie lubimy tego, a w innym – jeszcze czegoś, bo za chwilę, dzieląc włos na czworo, zostaniemy ogołoceni oi będzie nas garstka. O to także apeluję do kibiców – zostawmy animozje i żale z boku, zbierzmy tak znane nazwiska i tak mocny Komitet Honorowy, żeby godnie upamiętnić tę okrągłą rocznicę – powtórzę – dla najbardziej utytułowanego polskiego, śląskiego klubu! Usłyszałem zarzut wobec Jerzego Buzka, że został sfotografowany z szalikiem Górnika. Nie patrzmy na to! Pamiętajmy, że to zadeklarowany kibic Ruchu. Wszystkich tych, którym bliska jest historia Ruchu, zapraszajmy do współpracy. Postarajmy się nie kierować złymi czy nieprzychylnymi incydentami, ale znacznie szerszym obrazem i potrzebami dla Ruchu!

Taki Komitet Honorowy miałby przynieść konkretne profity?
Marcin WASZCZUK: – To nie musi być tylko pomoc materialna, ale i medialna. Mamy dwóch największych znawców języka polskiego. Profesorowie Miodek i Bralczyk – choć jeden jest z Warszawy, a drugi z Wrocławia, to obaj są wiernymi kibicami Ruchu. Wykorzystajmy ten potencjał. Pamiętajmy o trenerze Piechniczku, o aktorze Bogdanie Kalusie. Komitet Honorowy musi być możliwie jak najszerszy. Nie patrzmy na barwy polityczne, a to, co można zrobić dla klubu. Do jak najszerszej współpracy zaprosiłbym też PZPN. Nikt na Ruchu nie zbije żadnego kapitału politycznego, bo kibice na to nie pozwolą, ale jeśli jakiś poseł czy radny chce wspierać Ruch, to ja go przyjmę jak ważnego gościa i przyjaciela „Niebieskich”.

Bardzo wiele mówi pan o obchodach 100-lecia.
Marcin WASZCZUK: – Pomysłów mam sporo. W ramach obchodów proponowałbym na przykład dwa turnieje. Pierwszy rozegrałyby kluby zajmujące trzy pierwsze miejsca w tabeli wszech czasów, czyli Legia, Wisła, no i my „Niebiescy”. Zaprosilibyśmy te drużyny. Drugi turniej – według tabeli mistrzów krajowych, czyli między Ruchem, Górnikiem i Wisłą. Zaprośmy PZPN, nagłośnijmy to. Do tego czasu nie będzie na pewno nowego stadionu Ruchu, ale Śląski to wciąż teren Chorzowa. Zyska na tym też miasto. Chorzów i Ruch jadą na tym samym wózku. Miasto szuka inwestorów, chce się rozwijać. Mamy wspólne cele.

Podobno chce pan ubrać kibiców w mundury?
Marcin WASZCZUK: – To kolejne przekłamanie. Ktoś musiał mnie źle zrozumieć. Służyłem wiele lat w armii – ponad 20 – i siłą rzeczy zdarza mi się użyć żargonu wojskowego. Nie chodzi mi o mundury stricte wojskowe, choć kibice to dla mnie „Niebieska Armia”. Na mecz każdy przychodzi w swojej koszulce. A czemu by nie przygotować wzorów odzieży – letniej i zimowej – byśmy w trakcie meczów tworzyli na widowni barwy klubowe? Klub nie musi nawet zarobić na tym wielkich pieniędzy. Można to robić hurtem, po kosztach, a i tak konstruktywne zyski trafią do klubu. To element oprawy meczów, bo właśnie to – współpraca zarządu z kibicami wokół oprawy meczów, jest częścią moich planów. Współpraca wokół Ruchu musi odbywać się na każdej płaszczyźnie.

Kolejna kwestia, która została w mediach nieco przekłamana, to sztandary. Nie mówiłem o sztandarach, ale o naszym Niebieskim Sztandarze. Przepięknym, lecz bardzo zniszczonym, który wisi w gablocie w dziale promocji. My „Niebiescy”, oprócz naszej „eRki”, oprócz pięknych barw klubowych, mamy i sztandar, o którym może nie wszyscy wiedzą, a który obok naszej „eRki” – najpiękniejszego z klubowych herbów – jest naszą wizytówką. Zniszczony, zdezelowany Sztandar Niebieskich aż prosi się o renowację. Chciałbym zwrócić się do Muzeum Wojska Polskiego z prośbą o odrestaurowanie go. Pracowałem tam. Muzeum Wojska Polskiego ma wyspecjalizowaną komórkę do takich renowacji sztandarów. Wokół Sztandaru mam kolejne swoje marzenia. Pierwsze to takie, żeby każdy nowy zarząd Ruchu – w obecności kibiców, na murawie stadionu – zanim zacznie działać, złożył przysięgę na ten Sztandar Ruchu. O wierności, uczciwości i rzetelnej pracy na rzecz Ruchu! Sztandar to jeden z najwartościowszych insygniów każdej instytucji, która go ma, a my Niebiescy mamy swój Sztandar! Chcę go odnowić i co mecz wprowadzać na murawę, a po wprowadzeniu Sztandaru odśpiewywać nasz Niebieski Hymn. Odnowić Sztandar na 100-lecie klubu to nasz obowiązek!

Czy dobrze zna się pan ze Zdzisławem Bikiem?
Marcin WASZCZUK: – Od października ubiegłego roku. Prezes Bik już zdementował informację, że jestem „jego człowiekiem”. Oceniam prezesa Bika jako dobrego i uczciwego człowieka. Ma tę zaletę, że wszystkie jego firmy świetnie prosperują; niezależnie od tego, czy prowadził je od początku, czy też przejął. Widzę po prezesie, że to, co dzieje się z Ruchem, leży mu na sercu. Wierzę temu człowiekowi, że on naprawdę chce postawić go na nogi. Nie czekajmy jednak na Copperfielda, na 1-osobowego guru, który góry przeniesie, pstryknie palcem i nastanie okres chwały. Sukces i dobre wyniki musimy wypracować zespołowo, dlatego będę zmierzać w stronę rozbudowy grona pracowników, działaczy, sympatyków, przyjaciół, sponsorów. Musimy pracować, bazować na dobrej współpracy akcjonariuszy, miasta, kibiców. To droga ku lepszemu.

Liczę na wsparcie miasta i to nie tylko ekonomiczne. Musimy ściśle współpracować. Przede wszystkim jednak musimy wypracować atmosferę zgody, stabilizacji finansowej, konstruktywnej współpracy, bo tylko wtedy będziemy mogli przyciągnąć dobrych inwestorów do Ruchu. Wszyscy wiemy, co dzieje się z kapitałem zewnętrznym w państwach, w których trwa wojna, zamieszki, albo brak stabilizacji wokół rządu danego państwa… Ten kapitał ucieka z takich państw. Jak mamy przyciągać kapitał do Ruchu, skoro wokół „Niebieskich” jest wciąż tyle negatywnej prasy? To musimy zmienić, a bez atmosfery zgody i dobrej współpracy pomiędzy akcjonariatem, miastem Chorzów i kibicami, nie dokonamy tego cudu… Prezes Bik do tej pory składał to wszystko finansowo. Włożył w klub bodaj 18 milionów. Jeśli miasto wywiąże się ze zobowiązań, prezes Bik nie wycofa się. Wierzę w jego słowa, choć widzę nieraz, że jest już zmęczony tą sytuacją. To jest jednak człowiek czynu i wszystkim nam powinno zależeć, żeby pozostał z Ruchem. Na razie wiążemy koniec z końcem i dopóki nie znajdziemy inwestorów, nie poszukamy nowych rozwiązań, to tak będzie. Pierwszy krok to zgoda, poukładana organizacja pracy i stabilizacja finansowa.

Jeśli zostały pan prezesem Ruchu, to zastałby pan spółkę zadłużoną, na której ciążą raty sądowego układu z wierzycielami i bieżące zobowiązania. Czy to nie karkołomna misja?
Marcin WASZCZUK: – Owszem, to jest ciężka przeprawa, ale Ruch to moja pasja, to moja świadoma miłość od ponad 40 lat! Pieniądze to nie wszystko! Podstawą dla mnie będzie współpraca między akcjonariuszami, na którą liczę. Teraz klub otrzyma pieniądze z miasta. Zastrzykiem finansowym może być aktywność kibiców. Musimy korzystać ze wszystkich możliwych kierunków pozyskiwania środków, nowych inwestorów; ze strony prywatnej, ale i jakiejkolwiek innej. Nawet zagranicznej. Prezes Bik podejmuje szereg działań także za granicą, a każde drzwi są u nas otwarte. Każdy, kto przyjdzie z wolą wsparcia, jest bardzo mile widziany. Nie można jednak czekać. Trzeba jeździć, szukać, rozmawiać, załatwiać. A tutaj na miejscu przede wszystkim pracować nad wynikami sportowymi. Tego oczekujemy wszyscy! Zwycięstw „Niebieskich”! Za nami trzy lata – mówiąc po śląsku – gańby. Musimy zrobić wszystko, by jak najszybciej wrócić do drugiej ligi, a oczywiste, że w obecnej sytuacji nastroje w zespole nie są euforyczne. Słyszeliśmy głosy ze strony miasta, ze 4 miliony złotych to za dużo jak na trzecioligowy klub. Jestem jednak przekonany, że nie byłoby wielkim wysiłkiem zebrać 100 tysięcy podpisów, a może i więcej, które pokazałyby prezydentowi i wszystkim krytykantom, że rzesza chorzowian popiera taką promocję. Ruch jest największą marką Chorzowa. To powiedzą nawet ci, którzy nie interesują się piłką.

Czy jako kandydat na prezesa Ruchu szukał pan kontaktu z kibicami?
Marcin WASZCZUK: – Odnowiłem szereg kontaktów, nawet sprzed 30 lat. Spotkałem się z kilkoma liderami kibiców. To były jednak nieoficjalne rozmowy. Znam głos kibiców i podzielam ich zdanie. Jak to powiedział Szymon Michałek – musimy się zjednoczyć, połączyć siły. Przeczytałem w jednym z komentarzy, że jeśli Waszczuk zostanie prezesem, to on już nie pójdzie na Ruch. Pytam zatem: czy ten kibic chodzi na Cichą dla prezesa? Czy dla „Niebieskich”, dla „eRki”? Gdy idę na Cichą, to nie ze względu na osobę prezesa czy właściciela, a dlatego, że to mój klub, że każdy weekend w roku to dla mnie oczekiwanie z bijącym sercem, jak zagrają tym razem „Niebiescy”…

Co w ogóle skłoniło pana, by kandydować na stanowisko prezesa Ruchu?
Marcin WASZCZUK: – Czuję się na siłach, by dzięki swojemu doświadczeniu zawodowemu pomóc Ruchowi, którego miejsce jest w ekstraklasie. To, co stało się z klubem, boli nas wszystkich. Cokolwiek się stanie w konkursie na prezesa, mam do kibiców jedną odezwę: wszystkie ręce na pokład! Łączmy siły. Nie pytajmy, co Ruch zrobił dla ciebie, a co ty dla możesz zrobić dla Ruchu. Nawet proste zaproszenie kumpla na mecz wzmaga naszą siłę. Z Szymonem Michałkiem oczywiście rozmawiam. To dziś niekwestionowany kandydat kibiców. I jeśli nie wygram tego konkursu, to stawiam stanowczo na niego, na Szymona! Jednakże jeśli wygram, to niczego nie będę w stanie dokonać sam! Ani Szymon, ani nikt inny w pojedynkę! Wszystkie Niebieskie serca i ręce chętne do wspierania klubu, historycznej Niebieskiej Legendy bez Końca muszą wyjść na pokład! Od bajtli do najstarszych kibiców – każde wsparcie jest Ruchowi potrzebne i niezbędne. A na koniec jeszcze raz odsyłam do znakomitego artykułu Marco na Niebiescy.pl – lepiej tego ująć nie można.

Ruch to także muszą być szerokie działania okołosportowe, bo i to przyciągnie inwestorów. Stać nas na takie działania. Nigdy nie zapomnę tego co kibice zorganizowali po śmierci Świętego Jana Pawła II – Msza Święta, zgoda między śląskimi klubami i nie tylko… To było piękne! Ruch także poza sportem to powód do ogromnej dumy i ja jestem dumny, że to właśnie do tego klubu miłość we mnie wzrosła i żyje już ponad 40 lat! Jestem katolikiem – choć nie do końca zawsze grzecznym – i przy całym szacunku dla innych wyznań, a także kibiców niewierzących, na 100-lecie Ruchu chciałbym, żebyśmy zawierzyli „Niebieskich” naszej Śląskiej Madonnie, Matce Boskiej Piekarskiej, choć wiem, że kibice przy okazji szeregu pielgrzymek już nieraz to czynili.

Wierzę w Boga! Wierzę w siłę chorzowian! Wierzę w odbudowę i siłę Ruchu. „Legenda bez Końca” to nie pusty slogan, a siła sama w sobie. Powalczmy razem o naszą jedyną miłość!

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ

 

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem