Ryszard Wieczorek: Wciąż mam w sobie dużo werwy

Rozmowa z Ryszardem Wieczorkiem, nowym trenerem III-ligowej Polonii Bytom.


Jakie odczucia po pierwszych dniach w Bytomiu?

Ryszard WIECZOREK: – Wejście w nową drużynę to musi być szybki proces nawiązywania kontaktu, szukania rozwiązań. Letni okres przygotowawczy jest bardzo krótki. Cztery tygodnie – i trzeba grać o punkty. Widać po zespole, że jest bardzo zaangażowany, zawodnicy są chętni do pracy. Zobaczymy, jak będzie dalej.

Podpisał pan dwuletni kontrakt. Jakie cele panu przyświecają?

Ryszard WIECZOREK: – Są ambitne. Patrząc na to, że Polonia trzy razy z rzędu kończyła sezon na pudle trzeciej ligi – trudno, byśmy mówili, że przychodzi trener Wieczorek i chce grać o utrzymanie. To by było śmieszne. Dlatego musimy grać o awans, musimy bić się o pierwsze miejsce. Oczywiście kluczem jest kontynuacja pomysłu na budowanie tego klubu. Współpraca z akademią, szukanie młodych chłopaków własnego wychowu. Im szybciej i im więcej tych zawodników wprowadzimy do drużyny, tym większa korzyść dla klubu. Ale to też proces. Niełatwy, lecz taki jest nasz cel, taka nasza droga. Stąd też kontrakt na dwa lata. Dziś zespół jest oparty na doświadczeniu; zawodnikach, którzy już grają w piłkę na dobrym, wysokim poziomie. Jestem od tego, by ich wykorzystać i odpowiednio poukładać.

Polonia na wyższych szczeblach kojarzyła się z „brygadą kryzys”, ale dziś w naszym śląskim makroregionie uchodzi za coraz lepsze miejsce do pracy?

Ryszard WIECZOREK: – Od kilku lat ten klub staje na nogi i dziś są one już solidne. Polonia ma dużą stabilizację. Wcześniej „słynęła” z czegoś odwrotnego. Jest trochę problemów logistycznych, ale za płotem buduje się nowy obiekt, na miarę potrzeb tego klubu i środowiska. Ma być gotowy za rok, wszystko jest na dobrej drodze. Równolegle musimy budować stronę sportową, a wtedy jest szansa na rozwój. Polonia w ostatnim okresie ma bardzo dobrą opinię, markę. Dużo słyszy się o jej progresie i chęci powrotu na wyższe poziomy.

Zwykle zmienia się trenera w kryzysie, Polonia dokonała tego po trzech sezonach na podium. Przez to jest panu łatwiej czy trudniej?

Ryszard WIECZOREK: – W naszym zawodzie są różne sytuacje. Jeszcze dwa miesiące temu, na sześć kolejek przed zakończeniem sezonu, poproszono mnie, by ratować klub, z którego się wywodzę, czyli Odrę Wodzisław. Nie wahałem się ani przez moment, bo trafiłem tam już czwarty raz i wydawało się, że zostanę na dłużej.

Niestety, działacze Odry mieli inny pomysł na budowę zespołu i nie byli zainteresowani kontynuacją mojej pracy. Dlatego jestem w Polonii. Jej wyniki świadczyły, że trener Rakoczy wykonał świetną robotę, drużyna była wysoko, ale czegoś w tych sezonach zabrakło. Być może to był impuls dla działaczy, by zatrudnić doświadczonego trenera. Tu jest bardzo wielu młodych ludzi – młody dyrektor sportowy, młody prezes… Jestem po to, by pomóc szerzej na to wszystko spojrzeć. Doświadczenia z różnych klubów mam sporo.

Razem z pańskim asystentem, Adamem Burkiem, wypowiadacie się o Odrze dość mocno. Chyba przychodzi to z tym większym bólem, że obaj wywodzicie się z Wodzisławia?

Ryszard WIECZOREK: – Powiem słowa, których się ani nie wstydzę, ani nie boję. Niektórzy ludzie w ogóle nie powinni przekraczać bram stadionu na Bogumińskiej. Robią bardzo złą robotę, wiele niedobrego dla klubu. Dzisiaj, z perspektywy czasu, mam podejrzenia, że kilku tak zwanych działaczy chciało spuścić Odrę do czwartej ligi. Mówię to z czystym przekonaniem. Niektóre działania, które sobie odtworzyłem, pozwalają mi sądzić, że tak chyba było i jest. Człowiek chciał być normalny, wprowadzić trochę profesjonalizmu, ale ludziom się to nie podobało. To ich problem. Niech się bawią w piłkę, a ktoś ich kiedyś rozliczy.

Utrzymał pan Odrę, mimo że na sześć kolejek przed końcem sezonu plasowała się w strefie spadkowej. Ryzykował pan?

Ryszard WIECZOREK: – Być może człowiek, który poprosił mnie o pomoc, też nie zdawał sobie sprawę, że wielu innych działaczy, obok niego, miało taki cel. Może myśleli, że „mamy na tyle słaby zespół, że nawet Wieczorkowi się nie uda, że i tak spadniemy”. Mam świadomość, że ryzykowałem sporo, ale jako doświadczony trener, wchodząc do szatni potrafiłem dotrzeć do chłopaków, wyzwolić w nich bardzo dużą złość sportową. Pomysł taktyczny wypalił, szybko zmieniliśmy ustawienie, to w końcówce odpaliło i Odra się utrzymała. Wbrew tym, którzy chyba nie są z tego zadowoleni.

W 2020 roku wywalczył pan awans do II ligi z KKS-em 1925 Kalisz. Czy są jakieś analogie między nim a Polonią, czyli miejską spółką?

Ryszard WIECZOREK: – To prawda, że KKS jest w rękach prywatnej osoby, ale w Kaliszu miasto też łożyło i do dziś łoży na klub. Sam budowałem tamten zespół, przy pomocy właściciela. To było świetne 2,5 roku, bo byliśmy blisko awansu do pierwszej ligi. W Bytomiu zespół już jest. Wierzę, że wykonamy równie dobrą robotę. Są przesłanki ku temu, by sądzić, że idzie to w odpowiednią stronę.

W Kaliszu stracił pan pracę kilka miesięcy po przegranym finale baraży o pierwszą ligę ze Skrą Częstochowa. Polonia jest po roku nieudanej walki o awans. Dostrzega pan tu zagrożenie mentalne, związane z uczuciem pewnego wypalenia tych drużyn?

Ryszard WIECZOREK: – W Kaliszu nie był to ten problem. Był zupełnie inny. Myśmy się po prostu osłabili. Nie jest żadną tajemnicą, że KKS współpracuje z Arką i odeszli tam czołowi zawodnicy, jak Nestor Gordillo. Tomek Hołota zostałby z nami w razie awansu, ale uznał, że wróci już na rodzinny Śląsk. Takich zawodników trudno na bieżąco zastępować. Mówiłem już rok temu, zaraz po rozpoczęciu okresu przygotowawczego, że ten sezon nie skończy się tak, jak poprzedni. Dość szybko rozstaliśmy się, nie było już wspólnej wizji.

Ale jeszcze zdążyliście wyeliminować z Pucharu Polski szczecińską Pogoń, która potem walczyła o mistrzostwo.

Ryszard WIECZOREK: – To są inne mecze. Pogoń przyjechała jako faworyt, daliśmy radę pomysłem, ustawieniem. Ale gdy trzeba było grać to, co w poprzednim sezonie dało nam baraże, czyli atak pozycyjny, brakowało nam choćby piłkarza klasy Gordillo.

Polonia przez trzy ostatnie sezony grała w ustawieniu z czwórką obrońców. Będzie się pan tego trzymał?

Ryszard WIECZOREK: – Jeszcze nie wiem. Przyglądam się zespołowi. Jest plan, pomysł, przez dłuższy czas zawodnicy grali w takim ustawieniu. Korekty muszą być, bo już pierwszy trening pokazał, że widzę pewne kwestie inaczej. W prawie wszystkich poprzednich zespołach grałem trójką stoperów, niektóre schematy dobrze funkcjonowały. Tu na razie rewolucji nie będzie, ale wiem, że w trakcie ostatniej rundy trener Rakoczy próbował trójki z tyłu, szukał zmian na lepsze. Zobaczymy, kogo jeszcze pozyskamy i wtedy ustawimy drużynę tak, by na boisku było jej jak najlepiej.

Ilu zawodników chciałby pan jeszcze pozyskać?

Ryszard WIECZOREK: – Zespół jest ukształtowany, ale musimy intensywnie się zastanowić, w którym miejscu na boisku umieścimy młodzieżowców. Ostatnio była to m.in. bramka, a Dominikowi Brzozowskiemu status młodzieżowca już się skończył. Dlatego szukamy bramkarza. To rzecz bardzo ważna, z czasem zobaczymy, czy stać nas na coś jeszcze.

Polonia w trzeciej lidze jest zespołem raczej zawodowym niż półzawodowym, co w III grupie nie jest normą. To duża przewaga?

Ryszard WIECZOREK: – To duże udogodnienie przede wszystkim dla trenera. Możemy poświęcić więcej czasu na zajęcia, organizować podwójne jednostki, zwiększać obciążenia. Jeśli zawodnik nie pracuje fizycznie, to jest zdecydowanie lepiej. Będziemy kontrolować ich organizmy za pomocą danych, testów wydolności, szybkości. Pierwsze planujemy już na najbliższy poniedziałek.

W metrykę nie zaglądam, ale chyba jest satysfakcja, że mimo upływu lat trzyma się pan na trenerskiej karuzeli, nie mając długich przerw w pracy, starając się śledzić trendy?

Ryszard WIECZOREK: – To wynika z tego, że potrafię dostosować się do zmieniających warunków. Bardzo lubię pracować z młodymi ludźmi. Nie tylko piłkarzami w szatni – bo też z młodymi trenerami, od których ja się dużo uczę, a oni są w stanie sporo wyciągnąć ode mnie. Mam w sobie dostatecznie dużo werwy i poweru, by być coachem na treningu i zarządzać grupą. Już w 2012 roku jako jeden z nielicznych trenerów zmieniłem ustawienie i zacząłem w ROW-ie Rybnik grać trójką stoperów.

Zrobiliśmy wtedy awans do pierwszej ligi, co jeszcze na starcie rundy wiosennej wydawało się niemożliwe. Dwa pierwsze mecze, z Chojniczanką i Rakowem – z Jurkiem Brzęczkiem na ławce – wygraliśmy 5:0. Zawodnicy otrzymali odpowiedź, jakie efekty może dać pomysł na nowe, lepsze granie. Dziś to ustawienie stosuje już pół świata. Wzorowałem się wtedy na Juventusie, szło nam to dobrze. Duże imprezy, mistrzostwa, pokazują, w jaką stronę idzie piłka. W stronę dynamiki.

Dwie rzeczy, na które trzeba zwrócić uwagę, to umiejętność organizacji po stracie piłki, czyli transfer ujemny, no i transfer dodatni, wyjście do ataku po przechwycie piłki. Można podpatrywać najlepsze zespoły, starać się coś wprowadzać na własny grunt. A gdy się widzi, że zawodnicy słuchają, chcą iść w daną stronę, to jest duża satysfakcja.

W ostatnich latach świętował pan awanse z ROW-em, Odrą, Kaliszem…

Ryszard WIECZOREK: – No to w Bytomiu trzeba pójść za ciosem!



Na zdjęciu: 60-letni Ryszard Wieczorek (z prawej) chciałby, by Polonia była kolejnym zespołem w jego CV, z którym wywalczy awans.
Fot. Krzysztof Kadis/Polonia Bytom