Ryszrd Komornicki: Możemy i będziemy grać lepiej

Rozmowa z trenerem GKS-u Tychy Ryszardem Komornickim po zremisowanym meczu z Zagłębiem Sosnowiec.


Od czego zaczął pan analizę meczu z Zagłębiem Sosnowiec?

Ryszard KOMORNICKI: – Od pytania, które zadałem samemu sobie: co mogłem zrobić lepiej? W rozmowie z samym sobą zawsze jestem szczery więc nie czarowałem, że trafiłem z wyjściową jedenastką, bo pierwsza połowa w naszym wykonaniu była słaba. Nie potrafiliśmy skonstruować groźnej akcji ofensywnej, a strzały z dystansu w wykonaniu Sebastiana Stebleckiego czy Łukasza Grzeszczyka były niecelne.

Czy powiedział pan sobie, że powinien inaczej zestawić podstawowy skład?

Ryszard KOMORNICKI: – Mamy szeroką kadrę, z której na mecz z Zagłębiem z powodu drobnych urazów wypadli Bartosz Szeliga i Keon Daniel. Z pozostałych piłkarzy wybrałem dwudziestkę, a z niej jedenastkę, która w konfrontacji z aktywnie grającym przeciwnikiem, próbującym stwarzać sytuacje, nie potrafiła złapać odpowiedniego rytmu.

Graliśmy jakbyśmy byli autem z zaciągniętym hamulcem ręcznym i na pewno nie było to optymalne ustawienie. Mimo to nic nie wskazywało na to, że stracimy bramkę. Ze strzałami z dystansu Konrad Jałocha radził sobie spokojnie, a w polu karnym broniliśmy się skutecznie, aż do momentu kontry po wykonywanym przez nas rzucie rożnym.

Który z zawodników pozostawionych na swojej połowie Ken Kallaste czy Kacper Piątek powinien przerwać tę akcję sosnowiczan?

Ryszard KOMORNICKI: – Było ich dwóch na jednego przeciwnika czyli „książkowo”, ale zabrakło komunikacji. Wystarczyło wybić spadającą piłkę i nic złego w pierwszej połowie już by się nam nie stało. Ponieważ jednak nie przerwaliśmy tej akcji, skończyło się to wszystko rzutem karnym i straciliśmy niepotrzebnego gola.

Musieliśmy więc zareagować i po przerwie gra w naszym wykonaniu była bardzo dobra. Zmiany wniosły na pewno wiele ożywienia i graliśmy z rozmachem. W końcówce nie mając już nic do stracenia musieliśmy zaryzykować i cieszę się, że zostaliśmy nagrodzeni tym golem w doliczonym czasie gry.

Śnił mi się remis 0:0, a skończyło się 1:1. Drużyna zasłużyła można nawet na więcej niż na ten punkt, ale przyjmujemy go i podsumowując całe spotkanie rozegrane po tak długiej przerwie w rozgrywkach mogę powiedzieć, że nie było źle.

Czy gra zaprezentowana w drugiej połowie była wyznacznikiem możliwości GKS-u Tychy po restarcie?

Ryszard KOMORNICKI: – Graliśmy naprawdę dobrze, ale możemy i będziemy grać lepiej. Mecz z Zagłębiem potwierdził to co wiedziałem, że mamy jakość na ławce rezerwowych. Ci zawodnicy, którzy weszli zrobili naprawdę dobrą robotę i myślę, że właśnie o to chodzi w drużynie. Mam nadzieję, że także dzięki temu z każdym meczem będziemy grali lepiej.

Ilu ma pan wykonawców stałych fragmentów gry?

Ryszard KOMORNICKI: – W pierwszej połowie do wszystkich rzutów wolnych i rożnych wyznaczony był Łukasz Grzeszczyk, ale nasz kapitan grał w tym meczu nieszczęśliwie. Na pewno się starał, napędzał drużynę, jednak był ostro atakowany i brakowało mu tego ostatniego podania albo strzału.

Wprowadzeni w drugiej połowie Wojciech Szumilas i Łukasz Moneta wzięli więc też na siebie odpowiedzialność za stałe fragmenty gry i ostatni z nich przyniósł powodzenie. Nie powiem jednak, że wytrenowaliśmy takie rozwiązanie, bo strzał głową Łukasza, który przedłużył lot piłki i trafił w długi róg zaskoczył mnie tak samo jak… bramkarza Zagłębia.

Czy w trzeciej zmianie, wprowadzając młodzieżowca za młodzieżowca, nie myślał pan o wpuszczeniu na boisko Michała Staniuchy, który w grach wewnętrznych imponował skutecznością?

Ryszard KOMORNICKI: – Przegrywaliśmy 0:1, a rywale bronili się głęboko więc podstawowy walor Michała, czyli jego szybkość nie była nam potrzebna jak to co ma Dawid, lepiej czujący się w grze z zagęszczoną obroną. Dlatego zdecydowałem się na taką roszadę, ale jego czas też przyjdzie.


Czytaj jeszcze: Połowiczne świętowanie prezesa


Ma pan już gotową drużynę na niedzielny mecz z Chojniczanką?

Ryszard KOMORNICKI: – Piątkowy i sobotni trening zaplanowałem po to, żeby w niedzielę wystawić moim zdaniem najlepszy zespół. Pamiętam, że nasi rywale grali swój mecz we wtorek więc mieli więcej czasu na regenerację dlatego ważne będzie także to co mi podpowie nasz sztab medyczny.

W tym kontekście forma zaprezentowana przez zmienników też będzie miała znaczenie, bo oni są na fali, a nie włożyli w grę sił potrzebnych na wybieganie 90 minut z hakiem.

To wszystko jest ważne. W dodatku mecz z Zagłębiem był też dla mnie – choć to może złe słowo – testem, bo gry wewnętrzne nie dawały pełnego obrazu i w krótkim okresie nie dało się w pełni ocenić zawodnika. Cieszy mnie więc to, że mamy pole manewru, a zmiany dają dobry skutek.

Czy to znaczy, że będzie miał pan ból głowy przed wybraniem jedenastki na kolejny mecz?

Ryszard KOMORNICKI: – Nie chodzi o ból głowy. Mam nadzieję, że drużyna, którą wystawię od pierwszej minuty zagra bardzo dobrze, ale mecz składa się z dwóch połów. Z jednej strony nie jest więc łatwo przy tak dużej i wyrównanej kadrze trafić jedenastkę, która będzie funkcjonowała tak jak chcemy, ale z drugiej strony wolę mieć jednego zawodnika więcej niż mniej.

Po to są przecież zmiany, żeby trener mógł reagować w zależności od dyspozycji piłkarzy i sytuacji na boisku więc zobaczymy co nam przyniesie niedzielny mecz z Chojniczanką.

Fot. Dorota Dusik