Rywal do… przewidzenia

O awans do ćwierćfinału mistrzostw świata w Katarze zagramy z Francją. Zespołem, który broni trofeum.


Liczba 36 towarzyszy nam ostatnio bardzo często. Po tylu latach reprezentacja Polski awansowała do 1/8 finału mistrzostw świata i – logiczne – po tylu latach rozegra mecz na tym etapie rywalizacji. W niedzielę na stadionie Al Thumama w Doha, obiekcie usytuowanym bardzo blisko 974 Stadium, na którym graliśmy dwa z trzech meczów fazy grupowej, zespół Czesława Michniewicza zmierzy się z Francją. W pewnym sensie rywal ten był… do przewidzenia. W przed turniejowych dywagacjach dominowała myśl, że jeżeli wyjdziemy z grupy, to z drugiego miejsca, za Argentyną, a „trójkolorowi” wygrają rywalizację w grupie D, której byli faworytem. W obu grupach doszło do pewnych perturbacji, remis w ostatnim meczu dawał nam nawet pierwsze miejsce, ale było do niego tak daleko, jak przynajmniej z Polski do Kataru. Ostatecznie wszystko skończyło się tak, jak przewidywano. O awans do ćwierćfinału mistrzostw świata reprezentacja Polski zagra z drużyną broniącą trofeum wywalczonego cztery lata temu na boiskach w Rosji.

Pamiętne słowa Bońka

36 lat temu w piekielnie gorącej Guadalajarze skończyło się z Brazylią 0:4, choć reprezentacja Polski rozegrała wówczas… najlepszy mecz na turnieju w Meksyku. Był słupek i poprzeczka, Zbigniew Boniek strzelał przewrotką, a były także bardzo wątpliwe rzuty karne dla „Canarinhos”. – Jestem daleki od kreowania atmosfery goryczy i załamania. W tych ostatnich czasach trzy razy uczestniczyłem w mistrzostwach świata, raz przeżyłem to jako kibic w 1974 roku. Polska reprezentacja zajęła w tym czasie dwa razy 3. miejsce. Raz od 5. do 8. i raz – dzisiaj, odpadliśmy w 1/8. Jeśli w następnych czterech edycjach osiągniemy podobny sukces, to będzie to satysfakcja zarówno dla sportowców, trenerów, działaczy, jak i przede wszystkim dla kibiców – to słynne słowa wypowiedziane po tamtym spotkaniu przez Bońka.

Dziś doskonale wiemy, że nie w czterech, a w kolejnych ośmiu turniejach mistrzostw świata nasz zespół nawet nie zbliżył się do najlepszej szesnastki. Mało tego, w większości – bo w 5 z 8 – mundiali nie wystąpił. Turniej w Katarze jest dziewiątym turniejem od tamtego meksykańskiego i dopiero teraz udało się przebić przez fazę grupową. Po to, by zagrać z jednym z faworytów MŚ. Mecz z Francją, nie łudźmy się, nie będzie wyglądał drastycznie inaczej aniżeli dotychczasowe starcia, a szczególnie to z Argentyną. Nie oczekujmy tego, że nagle styl naszej gry radykalnie się zmieni. Że będziemy atakować mistrzów świata, stwarzać wiele sytuacji. Tak nie będzie.

Gdzie szukać zmian?

Czesław Michniewicz ma na turniej w Katarze określony plan. Brzydki, ale taki, który na razie jest skuteczny. Wypada się zastanowić, jak personalnie może wyglądać nasz zespół na mecz z Francuzami? Wiele zależy od tego, czy do dyspozycji selekcjonera będzie Bartosz Bereszyński, który nie dokończył meczu z Argentyną. Już przed mundialem „Bereś” miał pewne problemy mięśniowe, ale grał, a na dodatek był wyróżniającą się postacią w naszym zespole.

– Grał z kontuzją dwa poprzednie mecze na zaciśniętych zębach. W końcówce z Argentyną powiedział, że już nie da rady – zdradził Czesław Michniewicz. W czwartek Jakub Kwiatkowski poinformował, że występ Bereszyńskiego w meczu z Francją nie jest zagrożony. Możemy być jednak przekonani o tym, że godziny do meczu 1/8 finału nasz lewy obrońca spędzi na tym, by dojść do pełni sprawności.

Jak na razie Czesław Michniewicz dokonywał zmian pomiędzy poszczególnymi meczami na mundialu. Z Arabią Saudyjską, względem meczu z Meksykiem, roszady były trzy, a z Argentyną – w porównaniu z meczem z Saudyjczykami – jedna. Czy teraz, prócz ewentualnie wymuszonych, można spodziewać się kolejnych zmian? Wydaje się, że Krystian Bielik nie do końca robi to, co robić powinien, a Karol Świderski w starciu z Argentyną na pewno nie pracował w ten sposób, jak Arkadiusz Milik w meczu z Arabią. Wydaje się, że te dwie pozycje to obszar, na którym Czesław Michniewicz może poszukać innych rozwiązań.



Na zdjęciu: Przed „biało-czerwonymi” batalia, pierwsza od 36 lat, o ćwierćfinał mistrzostw świata. Rywal? Arcytrudny. Obrońca trofeum – Francja.

Fot. PressFocus