Rywalizacja modelowa

Ten prywatny tercet to oczywiście Termalica (awans 2014/15), Arka (2015/16) i Miedź (2017/18). Do tego dorzucić trzeba trzy awanse „zasponsorowane” przez nas wszystkich, czyli spółki Skarbu Państwa: GKS Bełchatów i Górnik Łęczna (2013/14) oraz Zagłębie Lubin (2014/15), oraz cztery zafundowane z pieniędzy miejskich podatników: Wisła Płock (2015/16), Sandecja Nowy Sącz i Górnik Zabrze (2016/17) oraz Zagłębie Sosnowiec (2017/18). Skąd potrzeba tejże statystyki? Ano choćby stąd, że – patrząc dziś na potencjał personalny uczestników pierwszoligowych zmagań – faworytami bieżących rozgrywek jawić się muszą środowi rywale, którzy wybiegną na stadion przy ul. Limanowskiego.

Wojciech Cygan (z lewej) i Marcin Janicki – do niedawna obaj ciągnęli klubowy wózek przy Bukowej. Dziś po raz pierwszy „zagrają” przeciwko sobie. Fot. Łukasz Laskowski

Raków Częstochowa i GKS Katowice to dziś dwa kompletnie rozbieżne modele własnościowe; zbliża je wszakże personalnie do siebie postać obecnego prezesa częstochowian, a byłego – katowiczan. – Każdy z tych wzorów funkcjonowania klubu sportowego ma swoje zalety, ma i ograniczenia. Osobiście uważam, że modelem docelowym powinien być ten oparty o kapitał prywatny. Powszechniejszy natomiast w ostatnich latach w województwie śląskim jest jednak ten oparty o środki publiczne, zwłaszcza samorządowe – mówi [Wojciech Cygan].

Decyzyjność

W wielkim skrócie: przedsiębiorstwo prywatne to oczywiście znacznie szybszy proces decyzyjny. Właściciel wie, co chce osiągnąć, sam środki na ten cel wydaje i sam (nawet jeśli czyni to rękami zatrudnionego menedżera-prezesa) – zazwyczaj w bardzo zdecydowany i jednoznaczny sposób – wykonawców z jego realizacji rozlicza.

W klubie samorządowym często nawet najprostsza decyzja personalna to… wielka polityka. Nawet władza prezesa bywa „rozmyta” – zwłaszcza tam, gdzie prezydenci (burmistrzowie) lubią sterować klubem ręcznie. Niemal każda kwestia rozpatrywana bywa pod kątem ewentualnego wzrostu bądź spadku „słupków poparcia”; wiele wymaga głosowania rady miejskiej, co wydłuża czas rozstrzygnięcia banalnych czasem kwestii, może też wiązać decyzje dotyczące sportu z innymi „interesami do załatwienia” w ramach politycznych układów między stronnictwami radnych. – W tym modelu trudno jest o swoistą „nutkę fantazji”, która czasami w zarządzaniu klubem okazuje się istotna, choćby przy dokonywaniu konkretnego transferu – zauważa Cygan.

Finanse

Tu przewaga „prywaty” wydaje się na pierwszy rzut oka oczywista. Brak w klubie utrzymywanym ze środków prywatnych ograniczeń wynikających z ustawowej konieczności trzymania w ryzach wydatków publicznych. Samorząd musi zwracać uwagę na dyscyplinę budżetową, prywatny właściciel – w razie oczywiście swych możliwości – w sposób dość swobodny finansuje „swój” klub.

Z drugiej strony – trudno wyobrazić sobie, że samorząd dobrowolnie dopuszcza do upadku klubu, czy choćby poważnych jego kłopotów finansowych. Byłaby to przecież katastrofa wizerunkowa. Natomiast ewentualne „zachwiania rynku” w branży, w której działania prywatny właściciel sportowej spółki, albo też choćby jego „kaprys” polegający na zakończeniu finansowania futbolu, może oznaczać błyskawiczną drogę na dno.

I jest jeszcze w tej dziedzinie kwestia zdolności pozyskiwania sponsorów. – W okresie pracy w GKS-ie wydawało mi się, że model samorządowy klubu bardziej sprzyja takim działaniom. W końcu dobrze być partnerem miasta – mówi Wojciech Cygan. – Czas w Rakowie uświadomił mi jednak, że w Częstochowie biznes bardzo podobnie – czyli z zaufaniem – reaguje na hasło X-kom.

A X-kom – dodajmy – to właśnie ów prywatny właściciel Rakowa.

Emocje i świadomość

Jest i trzeci element porównania tych dwóch form własności: zaangażowanie właściciela, a właściwie – jego reprezentanta, czyli władz miejskich. W przypadku samorządów zdarzają się skrajności: Górnik Zabrze na przykład bywa sterowany niemal ręcznie z prezydenckich gabinetów Małgorzaty Mańki-Szulik i Krzysztofa Lewandowskiego, podobnie jak GKS Tychy przez Andrzeja Dziubę. W Katowicach – trudno nie odnieść takiego wrażenia… – preferowany jest raczej model pasywny (bo speców od tej tematyki w ratuszu brak). Co jest lepsze? To już kwestia indywidualnej oceny, która – w jakimś stopniu – dokonuje się co cztery lata przy wyborczej urnie.

Własność prywatna to z kolei zazwyczaj bardzo głębokie emocje właścicieli. Nie zawsze służą one dobrze klubowi (vide ostatnie miesiące Bruk-Betu Termaliki i szereg emocjonalnych, a w efekcie chaotycznych, decyzji). W Rakowie jednak – jak się wydaje – o przeroście emocji nad merytoryką na razie nie ma mowy. Michał Świerczewski – właściciel X-komu – politykę personalną prowadzi w dużym stopniu w oparciu o własne oceny kontraktowanych (i opłacanych z jego kieszeni) graczy.

Przyszłość

Środowe starcie Rakowa z GKS-em – i to niezależnie od wyniku – na razie będzie jedynie elementem teoretycznej dyskusji z kategorii „O wyższości Świąt Bożego Narodzenia nad Świętami Wielkiej Nocy (bądź odwrotnie)”. Z różnych względów bez publicznych pieniędzy (wielki) futbol na Śląsku i w Zagłębiu w ostatnim ćwierćwieczu umarłby pewnie bezpowrotnie. Jedna prywatna częstochowska jaskółka wiosny więc nie czyni; zresztą i w tym przypadku bez pomocy gminy (w postaci modernizacji obiektu pod kątem warunków licencyjnych) się nie obędzie. Samorządy – choćby z racji ogromnych pieniędzy publicznych, transferowanych w ten sposób do prywatnych kieszeni piłkarzy, trenerów i agentów – prędzej czy później muszą jednak od finansowania na tak wielką skalę zawodowego futbolu odstąpić. Może i w regionie brak Filipiaków, Rutkowskich i Mioduskich; paru Świerczewskich jednak pewnie można by znaleźć…