Rzeszów po raz trzeci

W stolicy Podkarpacia chorzowianie czują się w tym roku doskonale. Bez względu na wynik dzisiejszego meczu z Resovią, pozostaną po tej kolejce w strefie premiowanej awansem.


Hitowa konfrontacja z Arką Gdynia, nieodbyta w ostatnim 15-leciu wizyta w pobliskim Opolu, wreszcie derby z GieKSą – nim dla kibiców Ruchu nastanie czas październikowych atrakcji, dziś beniaminka i lidera Fortuna 1. Ligi czeka jeszcze wyjazd do Rzeszowa. Kolejny w tym półroczu. Od 16 kwietnia, zagrają na stadionie przy Hetmańskiej już trzeci mecz o punkty. Trzeba przyznać, że to bardzo niecodzienna statystyka.

Dwie poprzednie wizyty w stolicy Podkarpacia miały miejsce przy okazji konfrontacji ze Stalą i były dla „Niebieskich” bardzo udane. Pierwsza – w Wielką Sobotę, jeszcze w drugiej lidze, gdy zatkali gospodarzom korki od szampanów i wsadzili je z powrotem do lodówek, nie pozwalając przypieczętować awansu na zaplecze ekstraklasy.

Z niepokonanym wtedy u siebie zespołem podopieczni Jarosława Skrobacza wygrali 2:1 po golach Daniela Szczepana i Konrada Kasolika. „Kasol” trafił też do siatki w drugim meczu przy Hetmańskiej, rozegranym w 4. kolejce tego sezonu, dokładnie dwa miesiące temu. Choć Stal miała wtedy dużą optyczną przewagę, w najważniejszej statystyce górą był Ruch – 3:2, a decydująca bramka była właśnie autorstwa Kasolika. Wcześniej na listę strzelców wpisali się jeszcze Łukasz Moneta i Artur Pląskowski.

Teraz przed Ruchem trzecia i ostatnia w tym roku (i w całym sezonie) wizyta w Rzeszowie. Czy najłatwiejsza? Tak wskazywałaby tabela, ale z niej na poziomie I ligi jak wiemy zbyt daleko idących wniosków wyciągać nie ma co. Resovia zaczęła sezon kiepsko, posadę stracił trener Tomasz Grzegorczyk, zastąpił go wracający do klubu po latach Mirosław Hajdo. I… drgnęło to mało powiedziane, bo w 3 spotkaniach pod jego wodzą zespół zdobył 7 punktów, remisując z Chrobrym oraz wygrywając z Puszczą i Stalą w prestiżowych derbach miasta.

– Można było zdobyć nawet 9 punktów, zwyciężyć w Głogowie, ale nie bądźmy zachłanni. Mamy w sobie pokorę. Oby derby były przełomowe dla tego zespołu. Wygraliśmy je, odwróciliśmy w trudnym momencie. Punkty nadal są nam bardzo potrzebne, tak jak wiara. Ci zawodnicy potrafią, tylko muszą w to uwierzyć i dzięki takim meczom to się może dziać. Teraz czeka nas rywal z najwyższego miejsca w tej lidze – stwierdził szkoleniowiec Resovii.

Bez względu na wszystko Ruch po tej kolejce pozostanie w strefie premiowanej awansem, bo taką przewagę już sobie wywalczył. Postawa beniaminka jest sensacyjna, a regularne punktowanie dokumentuje po prostu dobrą grą w piłkę. Ma najmniej straconych goli, najmniej porażek.

W tym roku z 12 wyjazdów przegrał tylko 1 (we wrześniu na ŁKS-ie), w ostatnich 5 kolejkach wzbogacił się aż o 13 „oczek”, remisując jedynie przy 22-tysięcznej publice na Wiśle i powoli trzeba zacząć traktować go jak poważnego kandydata do awansu. Sytuacja kadrowa w zespole Jarosława Skrobacza jest bliska optymalnej, nie ma poważniejszych urazów, nikt nie pauzuje za kartki.

Ruch spotka się z Resovią pierwszy raz od czterech sezonów. W rozgrywkach 2018/19 II ligi przy Cichej padł wynik 5:1, m.in. po pięknych bramkach Mateusza Bogusza, a drużynę prowadził jeszcze wtedy Dariusz Fornalak. W rewanżu – za Jana Kociana – było 0:1, co mocno przybliżyło 14-krotnego mistrza do III ligi. Kto by wtedy pomyślał, że tak szybko, po 3,5 roku, „Niebiescy” mogą liczyć się w walce o ekstraklasę.


Na zdjęciu: Ruch w tym roku w Rzeszowie dwa razy pokonał już Stal, a dziś zmierzy się z Resovią.
Fot. Marcin Bulanda/Pressfocus