Rzeź niewiniątek

Lechia i Miedź przystępowały do piątkowego meczu z nożem na gardle, ale tylko gdańszczanie wytrzymali presję.


Zapowiadając wyjazd Miedzi do Gdańska na mecz z Lechią posłużyłem się tytułem „Gra o życie (w elicie)”. Nie spodziewałem się jednak, że beniaminek będzie chłopcem do bicia dla biało-zielonych, którzy przegrali trzy ostatnie mecze. A jednak w wydaniu gospodarzy była to przysłowiowa rzeź niewiniątek.

Pierwsza połowa nie zapowiadała klęski gości, ba, była nudna jak flaki z olejem i istniało duże prawdopodobieństwo, że kibice zgromadzeni na trybunach i przed ekranami telewizorów w ogóle nie zobaczą goli. Dość powiedzieć, że do przerwy była to wyjątkowa mizeria – zaledwie jeden celny strzał (Lechia) na bramkę przeciwnika i po dwa niecelne uderzenia każdej z drużyn. Legniczanie mieli wyśmienitą okazję do zdobycia gola w 44 minucie, ale po dośrodkowaniu na długi słupek Kamil Drygas posłał piłkę głową tuż obok słupka.

Na II połowę podopieczni trenera Grzegorza Mokrego tak naprawdę nie wyszli z szatni od razu, bo już w 48 minucie Stefanos Kapino musiał wyciągać futbolówkę z siatki. Pod dośrodkowaniu Rafała Pietrzaka z lewej flanki najlepszy snajper gdańszczan Łukasz Zwoliński strzałem głową z 5 metrów nie dał golkiperowi „Miedzianki” żadnych szans na skuteczną interwencję. Goście nie byli w stanie skutecznie odpowiedzieć, a końcówka spotkania była dla nich prawdziwym koszmarem.

W 75 minucie Jarosław Kubicki uruchomił Ilkaya Durmusa, a Turek z niemieckim paszportem pognał na bramkę rywali, na 20. metrze zrobił „wiatrak” jednemu z obrońców Miedzi i strzałem w „okienko” podwoił przewagę swojej drużyny. W 87 minucie obrońca Lechii Jakub Bartkowski wywalczył rzut karny (faulował go Dimityr Wełkowski), a Zwoliński nie pomylił się przy uderzeniu z „wapna”. Gości ostatecznie dobił w doliczonym czasie gry Flavio Paixao, którego dokładnym podaniem obsłużył Durmus.

Ten wynik uratował trenera gdańszczan Marcina Kaczmarka od „egzekucji”, natomiast okrutnie skomplikował sytuację drużyny znad Kaczawy. Nie dość, że Miedź umocniła się na dnie ligowej tabeli, to na domiar złego w następnym meczu z powodu nadmiaru żółtych kartek nie będą mogli zagrać Hiszpan Koldo Obieta i Szwajcar Levent Guelen.

Lechia Gdańsk – Miedź Legnica 4:0 (0:0)

1:0 – Zwoliński, 48 min (głową, asysta Pietrzak), 2:0 – Durmus, 75 min (asysta Kubicki), 3:0 – Zwoliński, 88 min (karny), 4:0 – F. Paixao, 90+4 min (asysta Durmus).

LECHIA: Kuciak – Bartkowski, Malocza, Abu Hanna, Pietrzak – Kubicki, Terrazzino (77. Tobers) – Piła, Diabate (71. Kałuziński), Friesenbichler (46. Durmus) – Zwoliński (89. F. Paixao). Trener Marcin KACZMAREK. Rezerwowi: Buchalik, Castegren, Gajos, Koperski, Sezonienko.

MIEDŹ: Kapino – Guelen (46. Matuszek), Mijuszković, Carolina – Masouras (62. Chuca), M. Dominguez, Drygas, Wełkowski – Kostka, Obieta, Narsingh (90. Drachal). Trener Grzegorz MOKRY. Rezerwowi: M. Abramowicz, Naveda, Agbor, Tront, Niewulis.

Sędziował Krzysztof Jakubik (Siedlce). Asystenci: Radosław Siejka (Sieradz) i Michał Sobczak (Bydgoszcz). Widzów 4733. Czas gry 95 min (45+50). Żółte kartki: Friesenbichler (34. faul) – Guelen (25. faul), Obieta (59. faul), Kostka (81. faul), Carolina (83. faul).


Na zdjęciu: Pomocnik Lechii Jarosław Kubicki (z lewej) zaliczył asystę przy drugim golu swojej drużyny, natomiast Koldo Obieta musiał przełknąć gorycz dotkliwej porażki.
Fot. Marcin Gadomski/PressFocus