Sami sobie uszy odmrozili…

Jerzy MUCHA: Co dalej z klubem, który ma w swojej bogatej historii Puchar Polski i występy w europejskich pucharach? Dacie radę się odbudować po ciężkim ciosie, jakim była degradacja z PlusLigi?

Piotr PLUSZYŃSKI: – Nic na to nie wskazuje, byśmy mieli nie wystartować w nowym sezonie w I lidze. Ale najpierw musimy porozmawiać z prezydentem miasta, panem Jackiem Krywultem, sponsorami, czyli wszystkimi osobami, które nam pomagały. Musimy zorientować się, jaki będzie budżet, na jakich zasadach zagramy w pierwszej lidze. Ponadto swoją ocenę wyda rada nadzorcza klubu. To wszystko jest przed nami. Ale jeszcze raz powtórzę, że w I lidze zagramy.

Rozumiem, że BBTS-owi nie grozi upadek…

Piotr PLUSZYŃSKI: – W żadnym wypadku. Nasi kibice i sponsorzy nie dopuszczą do upadku klubu. To nie wchodzi w rachubę. Swoją drogą degradacja bardzo nas wszystkich zabolała. Można powiedzieć żartobliwie, że na złość mamie, sami sobie uszy odmroziliśmy…

Czy nie było błędem to, że zbyt późno zdecydowaliście się na zmianę trenera? Dopiero po serii 9 porażek Rastislava Chudika zastąpił Paweł Gradowski.

Piotr PLUSZYŃSKI: – Może rzeczywiście to był błąd. Nie chodziło o to, czy Chudika zastąpić Gradowskim, czy też kimś innym, problemem było to, że zbyt długa była ta seria porażek. Ona fatalnie wpłynęła psychicznie na zespół. A przecież siatkarze mieli umiejętności i potencjał potrzebny do utrzymania się w ekstraklasie. Pokazali to w wielu meczach. Im wyższa była klasa rywala, tym graliśmy lepiej. Z kolei z drużynami teoretycznie słabszymi, będącymi w naszym zasięgu, akurat się męczyliśmy. Bywało i tak, że często nie potrafiliśmy wygrać seta, czy meczu, choć brakowało nam zaledwie jednego punktu. W takiej sytuacji zęby bolały, nawet, gdy były sztuczne…

Mimo wszystko mogliście się urwać ze stryczka, uratować PlusLigę dla Bielska-Białej. Zabrakło wam 2 punktów, by przeskoczyć Łuczniczkę Bydgoszcz i grać później o 13. miejsce z MKS-em Będzin. Tak mało i tak dużo!

Piotr PLUSZYŃSKI: – Cały czas przypominają mi się mecze wyjazdowe w Katowicach i Bydgoszczy. W obu prowadziliśmy 2:0, a mimo to przegraliśmy je. Tych punkcików zabrakło w końcówce. Zresztą mogliśmy wygrać także w ostatniej kolejce w Zawierciu z Aluronem Virtu Wartą. Tam także naprawdę niewiele brakowało, by zdobyć te dwa potrzebne nam punkty. Być może bojaźń, kwestie psychiczne zdecydowały o tym, że nie udało się. A tak niewiele zabrakło… Może po tej początkowej serii porażek, zawodnicy nie byli przyzwyczajeni do wygrywania?

Po spadku w kadrze na pewno dojdzie do sporych zmian. Podobno Piotrem Łukasikiem, jednym z waszych liderów, podobno mocno zainteresowane jest ONICO Warszawa. A co z obcokrajowcami? Odejdą?

Piotr PLUSZYŃSKI: – Na konkrety jest jeszcze za wcześnie. Faktem jest, że na tych, którzy pokazali się z dobrej strony w BBTS-ie, już czyhają inne kluby. I pewnie odejdą, bo jednak występy w PlusLidze, a na jej zapleczu to dwa rożne światy. Co do Łukasika, to nie wiem, gdzie zagra w nowym sezonie. Czy w ONICO, czy gdzie indziej? Ten chłopak został praktycznie liderem drużyny, spisywał się bardzo dobrze. Nic dziwnego, że wiele klubów jest nim zainteresowanych.

Trener Paweł Gradowski może być spokojny o swoją posadę, zostanie na kolejny sezon?

Piotr PLUSZYŃSKI: – Nad tym też będziemy się zastanawiać. Na razie nie ma konkretów.