Samorządy i piłka nożna, czyli małżeństwo z rozsądku

Raport „Rzeczpospolitej” i „Sportu”

Kluby grające w piłkarskiej Ekstraklasie utrzymują się przede wszystkim dzięki pieniądzom sponsorów. Swoje dokładają też jednak samorządy. Często są to znaczące kwoty.


Piłka nożna jest królową sportów zespołowych, również z perspektywy samorządów. To właśnie do klubów Ekstraklasy trafiają największe pieniądze z miejskich kas. W 2020 r. była to kwota ponad 59 mln zł. To prawie dwa razy więcej, niż dostały od samorządów chociażby kluby grającej w najwyższej klasie rozgrywkowej koszykówki mężczyzn. Tej dominacji nie zachwiała nawet pandemia, która mocno ograniczyła wydatki samorządów na piłkę nożną (w 2019 r. kwota wsparcia przekroczyła 69 mln zł).

I choć, jak wynika z opublikowanego niedawno raportu Deloitte, przychody ekstraklasowych klubów z działalności operacyjnej osiągnęły w sezonie 2020/2021 rekordową kwotę 627,2 mln złotych, to jeśli przyjrzeć się bliżej, trudno nie oprzeć się wrażeniu, że bez pomocy miast wiele z nich nie byłoby w stanie egzystować.

Liderzy wsparcia

Świetnym tego przykładem jest Wrocław. Tamtejszy magistrat od 14 lat wspiera Śląsk, przeznaczając na to co roku po kilkanaście milionów złotych. W poprzednich latach były to kwoty oscylujące w granicach 13 mln złotych, ostatnio trochę mniej, ale to i tak pieniądze, o których inni mogą pomarzyć. Przedstawiciele miasta od dłuższego czasu nie ukrywają natomiast, że chcieliby, aby Śląsk w większym stopniu był finansowany z pieniędzy prywatnych.

– Miasto jest właścicielem klubu i bardzo nam zależy, by pozostał marką. A czy i kiedy trafi w prywatne ręce – to zależy od oferty, która znajdzie się na stole. Musi być bezpieczna i dla klubu, i dla miasta. Na razie skupiamy się też na budowie młodzieżowej akademii, która będzie częścią Wrocławskiego Centrum Sportu – wskazuje Wojciech Koerber z wydziału komunikacji społecznej w Urzędzie Miejskim Wrocławia.

Spore kwoty na ekstraklasowy klub przeznacza też Gdańsk. – Piłka nożna to zdecydowanie najbardziej popularna i najbardziej medialna dyscyplina sportowa, ciesząca się niezmiennym zainteresowaniem zarówno w kraju, jak i poza jego granicami. Wydatki poniesione na promocję przy okazji meczów piłkarski przynoszą wielokrotne zwroty medialne i są doskonałą promocją miasta – uzasadnia wydatki gdański magistrat.

Bez wsparcia lokalnych władz nie obyłby się również Górnik Zabrze, jeden z kilku klubów w ekstraklasie, którego głównym udziałowcem jest miasto. Choć kwoty są znacznie mniejsze niż w przypadku bogatszych i większych miast, jak Wrocław czy Gdańsk, to jednak kurek z miejską kasą zapewnia stały dopływ gotówki. Tyle że nie wszystko idzie na funkcjonowanie profesjonalnego zespołu, ale też na finansowe zaszłości.

W 2015 roku miasto udzieliło poręczenia wykupu obligacji wyemitowanych przez klub. Wraz z odsetkami to prawie 50 mln zł. Chodziło o ratowanie klubowych finansów, które były w tragicznym stanie. Ich spłata potrwa do… 2028 roku. Obecnie na spłatę obligacji i odsetek od nich idzie ok. 4 mln złotych rocznie, a więc tyle, ile magistrat przeznacza na Górnika.

W zupełnie innej finansowej rzeczywistości znajdują się sąsiedzi z Piasta Gliwice, gdzie współpraca na linii miasto–klub wygląda wręcz modelowo. Latem 2009 roku założono spółkę akcyjną, w której miasto Gliwice objęło większościowy pakiet akcji Piasta (obecnie jest to 66 proc. akcji). Od ponad dekady klub może też liczyć na solidne wsparcie w postaci miejskich dotacji. Część funduszy jest jednak przeznaczana na utrzymanie stadionu, który klub sam opłaca. W ostatnich dziesięciu latach kwoty rocznej dotacji oscylowały w granicach 10–12 mln zł.

Od 2020 roku dotacje zostały zmniejszone i obecnie klub może liczyć na 6 milionów rocznie. Dzieje się tak dlatego, że Piast stał się bardziej samowystarczalny (transfery, większe wpływy z ekstraklasy z tytułu praw telewizyjnych), a poza tym w miejskich planach jest budowa solidnego zaplecza treningowego nie tylko dla pierwszej drużyny, ale i akademii. W mieście i klubie chwalą sobie współpracę.

– Ona jest wzorowa. Zawsze możemy liczyć na wzajemne wsparcie – mówi nam Karol Młot, rzecznik prasowy Piasta. – Klub otrzymuje dotacje, a miasto jest promowane poprzez szereg różnego rodzaju działań. Udział Piasta w rozgrywkach Ekstraklasy oraz jego sukcesy z ostatnich lat wielokrotnie sprawiały, że nie tylko o klubie, ale i o mieście mówiło się bardzo wiele – dodaje rzecznik gliwickiego klubu, którego budżet w tym sezonie wynosi ok. 30 mln zł.

Nie wszędzie jest tak kolorowo

Nie wszystkie kluby Ekstraklasy mogą jednak liczyć na łaskawe spojrzenie samorządu. Dotyczy to zarówno największych miast, jak i najbardziej zasłużonych klubów. Lider Ekstraklasy, poznański Lech, otrzymał od miasta w 2020 r. zaledwie 110 tys. – Głównym zadaniem poznańskiego samorządu jest wsparcie sportu młodzieżowego poprzez Młodzieżowe Centra Sportu – tłumaczy Ewa Bąk, dyrektor Wydziału Sportu Urzędu Miasta Poznań.

Na młodzież stawia też Kraków, który w 2020 r. dla Wisły Kraków, najstarszego klubu w Polsce, przeznaczył ok. 300 tys. zł. – Długofalowa polityka finansowania sportu w Krakowie oparta jest na dotacjach i programach dla sportu młodzieżowego. Sport profesjonalny może liczyć na wsparcie miasta w programie promocyjnym, który obejmuje wszystkie drużyny ligowe w różnych dyscyplinach. Przez cały czas korzysta z tego programu Cracovia. Wisła od drugiego półrocza sprzedała miejsce na logo na spodenkach innemu podmiotowi – mówi Janusz Kozioł, pełnomocnik prezydenta Krakowa ds. rozwoju kultury fizycznej. I dodaje, że na większe wsparcie nie ma co liczyć. – Dyskusje choćby z udziałem rady miasta na tym etapie nie zdążają w kierunku zwiększenia tych kwot – mówi Kozioł.

Szczególnym przypadkiem jest wicemistrz i zdobywca Pucharu Polski za ubiegły sezon, czyli Raków Częstochowa. To klub, którego właścicielem jest Michał Świerczewski, właściciel mającej miliardowe obroty firmy x-kom. – Od początku sierpnia obowiązuje umowa między klubem a miastem na promocję poprzez sport. Każde wsparcie zewnętrznych podmiotów jest ważne dla klubu, miejskie szczególnie. Działa to także w drugą stronę. Wzajemna współpraca jest bardzo dobrą promocją dla miasta, szczególnie gdy reprezentujemy Częstochowę w europejskich pucharach i gdy odnosimy znaczące sukcesy na krajowym podwórku – mówi Michał Szprendałowicz, rzecznik prasowy Rakowa.

To jednak nie wszystko. Władze miasta jako właściciel obiektu przy ulicy Limanowskiego dokonały niezbędnej przebudowy stadionu, by Raków mógł wrócić do Częstochowy. Problem w tym, że jego wygląd i funkcjonalność jest daleka od oczekiwanej. Między innymi przez przedłużający się spór o stadion przez 1,5 sezonu Raków rozgrywał mecze ligowe w Bełchatowie, a rywali w ramach Ligi Konferencji Europy podejmował w Bielsku-Białej. W połączeniu z niezbyt wygórowaną kwotą wsparcia finansowego (6 mln zł) można odnieść wrażenie, że Raków robi dobrą minę do złej gry. A przykład Częstochowy potwierdza, że związek samorządów z piłką nożną potrafi być po prostu małżeństwem z rozsądku, często zresztą niełatwym.

Przemysław Tychmanowicz
Michał Zichlarz

(Współpraca Krzysztof Brommer, Piotr Tomalski)


Fot. Łukasz Laskowski/PressFocus


To też Cię zainteresuje!