Sanki w pełnym słońcu

Piłkarze GKS-u Tychy będą mieli w czerwcu czwartkowo-niedzielny rytm grania.


Już dawno minęły czasy, w których piłkarskimi dniami były środa i sobota. W dobie telewizyjnych transmisji każdy termin do rozegrania meczu jest tak samo dobry.

Nikt się więc zbytnio w Tychach nie przejmuje tym, że wyznaczony przez Polsat Sport plan transmisji tak ukształtował czerwcowy rytm podopiecznych Ryszarda Komornickiego, że najważniejszymi dniami będą czwartki (4 i 18.06 oraz niedziele (7, 14 i 21.06).

Bartosz Szeliga, który wykorzystał czas przerwy w rozgrywkach na rehabilitację po grudniowej operacji kolana, także nie przejmuje się tym, że trzeba będzie „przestawić kalendarz”.

– Jestem w pełnym treningu i gotowy do grania – mówi Bartosz Szeliga. – Czuję się naprawdę dobrze. Szybko mi ten czas rehabilitacji zleciał i nie wracam myślami do tego kiedy to się stało, jak to się stało. Już jestem zdrowy i mam to wszystko za sobą więc cieszę się z treningów. Teraz budujemy formę fizyczną.

Opieramy to wszystko na dobrym przygotowaniu taktycznym więc myślę, że już na ten pierwszy mecz z Zagłębiem Sosnowiec będziemy dobrze przygotowani i żądni przede wszystkim gry oraz emocji. To jest to co kochamy robić. Dla każdego z nas piłka nożna to jest pasja, dla jednych mniejsza, dla innych większa. Dla mnie to jest sens mojego życia.

Kiedy więc teraz po tej długiej przerwie wychodzę na boisko i mogę trenować z kolegami na murawach, które nawet na boiskach treningowych odżyły i są naprawdę znakomicie przygotowane, to czuję czystą przyjemność. To takie uczucie jak „za młodego”, kiedy wchodząc na boisko zapominało się o wszystkim i czuło się tylko radość z gry. Teraz też jest taka samo.

Uwaga na rozgrzewkę

Tak samo, ale jednak inaczej. Trener Ryszard Komornicki, mający na swoim piłkarskim koncie 20 występów w reprezentacji, udział w turnieju finałowym mistrzostw świata w 1986 roku w Meksyku i cztery tytuły mistrza Polski oraz mistrzostwo Szwajcarii, „odkurzył” stare notesy i sięgnął do szkoleniowego lamusa.

Ponieważ klubowa siłownia jest zamknięta i nie można się w niej indywidualnie przygotować do boiskowych zajęć, na które zawodnicy przyjeżdżają prosto z domów, dlatego więcej czasu i uwagi niż do tej pory sztab szkoleniowy zwraca na rozgrzewkę.

W ruch idą sztangi, płotki, a nawet sanki, które w pełnym biegu trzeba ciągnąć po trawie. Typowo zimowe akcesoria dziecięcych zabaw sprawdzają się także w pełnym słońcu na treningu pierwszoligowych piłkarzy.

Będzie dużo meczów

– W tym tygodniu mieliśmy już taki mikrocykl przypominający to co robi się zwykle w trakcie sezonu, aczkolwiek bardzo intensywny – dodaje Bartosz Szeliga.

– Każdy zdaje sobie sprawę z tego, że nie mamy tego czasu zbyt dużo. Musimy też mieć w pamięci to, że będzie dużo meczów co trzy dni, a później na tak dobrą sprawę nie będzie okresu przygotowawczego przed następnym sezonem. Trenerzy muszą więc tak to wszystko ubrać i poskładać, żebyśmy byli przygotowani na teraz, ale także żebyśmy także później mieli z czego depnąć.


Czytaj też: Nie wykładają kart na stół


Zajęcia są więc ciężkie, ale to jest element naszej pracy więc teraz procentują te treningi, które wykonaliśmy w okresie domowej kwarantanny.

Mieliśmy rozpisane indywidualne zajęcia i ćwiczyliśmy w domach, czy kiedy można to było robić biegaliśmy w parkach, więc wierzę, że to będzie owocowało na boiskach podczas finiszu Fortuny I Ligi – zakończył 27-letni obrońca, mający za sobą 118 spotkań na boiskach ekstraklasy.

Fot. Dorota Dusik