Scenariusz znów się sprawdził

Skąd my to znamy? To już dość oklepany scenariusz. Przed sezonem kielczanie byli wymieniani w gronie zespołów, którym przyjdzie walczyć o utrzymanie w Lotto Ekstraklasie. Prognozy te – jak zwykle zresztą – okazały się nietrafione, choć jak zwykle… były całkiem zasadne. Pamiętacie jeszcze, co działo się wokół Korony rok temu? Zmiana właściciela, szokująca wręcz decyzja o pożegnaniu uwielbianego przez społeczność klubu trenera Macieja Bartoszka, do tego afera wokół Miguela Palanki, czołowego piłkarza drużyny, wyrzuconego przez nowego szkoleniowca Gino Lettieriego za to, że na jeden z posiłków podczas letniego zgrupowania zszedł w klapkach… Okazało się jednak, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Historycznego sezonu, zakończonego na 5. miejscu, powtórzyć co prawda się nie udało, ale pod wodzą Włocha z niemieckim paszportem drużyna radziła sobie nadspodziewanie dobrze. Drugi raz z rzędu – i drugi raz w dziejach – awansowała do grupy mistrzowskiej, notując przy tym kilka pamiętnych meczów, na czele z rekordową wyjazdową wygraną z Lechią Gdańsk aż 5:0.

Wspomnienia z Trójmiasta kielczanie mają jednak dziś mieszane, bo należy wspomnieć jeszcze ich ciekawą przygodę w minionej edycji Pucharu Polski. Po wyeliminowaniu Zagłębia Sosnowiec, Wisły Kraków i Zagłębia Lubin, a także zwycięstwie w pierwszym meczu półfinałowym z Arką Gdynia 2:1, finał na PGE Narodowym był na wyciągnięcie ręki. Trudno było nie mówić o wielkim rozczarowaniu i niedosycie, gdy szansa ta wymknęła się Koronie na pięć minut przed końcem spotkania w Gdyni, gdy na deski rzucił ich Marcus da Silva. Od tamtej pory zespół nie odniósł już zwycięstwa. Udział w grupie mistrzowskiej zaczął co prawda od remisu we Wrocławiu i zaskakującej wygranej w Poznaniu, ale potem zremisował jeszcze tylko w Zabrzu i poniósł pięć porażek. Na konferencji prasowej po tej przedostatniej, w Płocku (1:4 z Wisłą), Gino Lettieri wylał na swoich zawodników kubeł pomyj, mówiąc, że lepiej spisaliby się obrońcy z siódmej ligi niemieckiej. Czyli znowu zaiskrzyło, a finisz nieco położył się cieniem na całym sezonie. Bo w Kielcach nigdy nie może być za spokojnie!

8. KORONA KIELCE

ZŁOTE BUTY
2358 pkt: Rymaniak 189, Możdżeń 170, Żubrowski 156, Kovaczević 153, Kallaste 144, Cvijanović 139, Kaczarawa 124, Kiełb 121, Alomerović 117, Cebula 117, Jukić 114, Kosakiewicz 94, Gardawski 92, Diaw 86, Dejmek 84, Gostomski 71, Soriano 66, Aankour 62, Górski 52, Janjić 46, Petrak 39, Malarczyk 25, Miś 21, Barry 22, Hamrol 19, Kapidżić 19, Kecskes 15, Burdenski 9, Kwiecień 6, Długosz 1, Pierzchała 1, Poński niesklas., Abalo niesklas., Dzióbek niesklas.

5 POPRZEDNICH SEZONÓW
2016/2017 – 5. miejsce
2015/2016 – 12. miejsce
2014/2015 – 11. miejsce
2013/2014 – 13. miejsce
2012/2013 – 11. miejsce

STRZELCY (49): 8 – Cvijanović, 7 – Kaczarawa, 6 – Kiełb, 5 – Soriano, 4 – Jukić, 3 – Rymaniak, 2 – Aankour, Cebula, Górski, Kapidzić, Możdżeń, 1 – Dejmek, Diaw, Kallaste, Kosakiewicz; samob. – Matuszek (Górnik), Gumny (Lech).

PLUS
Ucieranie nosa
Postawa Korony w domowych meczach dostarczyła kibicom wiele radości. Dość powiedzieć, że spośród drużyn z grupy mistrzowskiej, w Kielcach przynajmniej raz poległa w tym sezonie Legia, Lech, Wisła Płock, Wisła Kraków i Zagłębie, a uniknęła tego tylko Jagiellonia i Górnik. Kielczanie ucierali nosa faworytom.

MINUS
Multikulturowość
W kadrze Korony przez cały sezon przewinęli się zawodnicy aż 15 narodowości! Serbia, Niemcy, Grecja, USA, Czechy, Senegal, Estonia, Bośnia, Maroko, Węgry, Chorwacja, Hiszpania, Słowenia, Gruzja, no i Polska… A do tego włosko-niemiecki trener. Wszystko fajnie, tylko komu i czemu to służy? Na pewno nie polskiej piłce.