Sędziowskie tortury tępym nożem

Mecz z chorzowskim Ruchem był 400. występem Pniówka 74 Pawłowice w 3. lidze.


Dla Pniówka 74 Pawłowice sobotni mecz z Ruchem Chorzów był szczególnym wydarzeniem. Był to mianowicie 400. występ zespołu z 20-tysięcznej gminy na szczeblu 3. ligi. Obie drużyny uraczyły emocjonującym i zaciętym spektaklem piłkarskim, który za wszelką cenę starał się zepsuć arbiter z Gliwic, Mariusz Goriwoda.

Lista jego „błędów i wypaczeń” jest naprawdę bardzo długa, po raz pierwszy podpadł w 20 minucie, gdy pomocnik „Niebieskich” Jakub Siwek „skosił” Dawida Wicińskiego z precyzją profesjonalnej kosiarki do trawy (firma dowolna). Piłkarzowi Ruchu żółta kartka należała się niczym psu miska (taką zrobiłem notatkę), ale sędzia nie podyktował nawet rzutu wolnego dla gospodarzy! Potem poszło już z górki, werdykty rozjemcy wywoływały niezadowolenie w obu ekipach, czemu zresztą trudno się dziwić.

Niespełna 31-letni arbiter z Zabrza nie panował nad wydarzeniami na boisku, często jeden błąd naprawiał… drugim. Co gorsza, w kilku ważnych momentach on i jego partnerzy na liniach mieli poważne zaburzenia wzroku, no chyba, że nie znają zbyt dobrze obowiązujących przepisów. Był to dopiero jego 8. mecz na poziomie 3. ligi, ale już wcześniej zdążył „podpaść”.

Na przykład w meczu Ruchu z Pniówkiem, rozegranym 17 listopada ubiegłego roku, który był jego debiutem na tym szczeblu. Czy to prowadzenia zawodów z udziałem dwóch czołowych drużyn III-ligowych nie można wyznaczyć bardziej doświadczonego i kompetentnego arbitra? Dwunastego maja br. mecz tych samych zespołów w Pucharze Polski sędziował Tomasz Wajda z Żywca. Mariusz Goriwoda i inni dopiero „raczkujący” sędziowie powinni obejrzeć zapis video z tego spotkania, z pewnością wiele był się nauczyli. A tak w sobotę byliśmy świadkami sędziowskich tortur tępym nożem.

Po I połowie, w drodze do szatni, żółtą kartką został upomniany trener Pniówka, Grzegorz Łukasik. – Nie obraziłem sędziego, nie używałem niecenzuralnych słów. Powiedziałem mu jedynie, by gwizdał równo w obie strony, to znaczy za takie same przewinienie karał zawodników obu drużyn, a nie tylko jednej – powiedział szkoleniowiec gospodarzy sobotniego meczu.

45-letni trener Pniówka odniósł się do postawy swoich zawodników w tym prestiżowym spotkaniu. – Czwarte miejsce w tabeli nie jest przypadkowe, bo w tej lidze jesteśmy znaczącą drużyną, mamy jakość, mamy dobre wyniki i z Ruchem wcale nie musieliśmy przegrać. Który moment w tym meczu był przełomowy, który zadecydował o naszej porażce? Myślę, że przy prowadzeniu 2:1 za bardzo się „podpaliliśmy”, jakbyśmy chcieli jeszcze „podciągnąć” wynik do góry. Z takim przeciwnikiem powinniśmy się cofnąć i poczekać na jakąś kontrę. Ale to jest piłka, nie kalkulowaliśmy, po prostu chcieliśmy wygrać ten mecz. Byliśmy naprawdę blisko.

Z kronikarskiego obowiązku jeszcze odnotujmy, że w tych 400. meczach w 3. lidze Pniówek odniósł 171 zwycięstw, 130 razy schodził z boiska pokonany, a 99 razy dzielił się punktami z przeciwnikami. Bilans bramkowy: 619:491.


Na zdjęciu: Sędzia Mariusz Goriwoda (w środku) nie udźwignął ciężaru prowadzenia meczów Pniówka Pawłowice z Ruchem Chorzów.

Fot. Marcin Bulanda/PressFocus