Sektor, który łączy pokolenia

Z wielką pompą zorganizowane zostały ostatniej soboty ósme urodziny… sektora rodzinnego stadionu przy Cichej 6, założonego w 2015 roku przez Szymona Michałka. Komplet około tysiąca kibiców notowano tam na 26 z 30 ostatnich meczów!


Wyobraźcie sobie społeczność sektora stadionu piłkarskiego, który z duża pompą celebruje rocznicę powstania – i to wcale nie jakąś okrągłą, nie jubileuszową! Jest wielka wystawa zdjęć, stoiska z gadżetami, okazały, smakowity i uroczyście pokrojony tort, a na imprezę wpada szereg biznesmenów czy nawet prezydent sąsiedniego miasta oraz wiceprezes PZPN. Z takim rozmachem działa „jedynka” na Cichej 6, czyli sektor rodzinny kibiców Ruchu Chorzów. Jego ósme urodziny świętowano w obecności 120 zaproszonych gości na uroczystej gali w Śląskim Centrum Kultury przy ul. Krauzego w Świętochłowicach.

W życiu piękne są tylko szpile

Dziś sektor rodzinny, mogący pomieścić około 1000 osób, napędzany wsparciem sponsorów i wolontariuszy wypełnia się najmłodszymi kibicami Ruchu praktycznie co mecz. Jego założyciel Szymon Michałek nieraz wspomina jednak trudne początki, gdy przy akompaniamencie bębenka śpiewał wraz ze swoim synem, a ludzie dookoła patrzyli na niego jak na wariata.

– Przyjęło się, że przychodzi taki moment, gdy mężczyzna musi spoważnieć i przestać chodzić na te głupie mecze. Po pierwsze jednak, one nie są głupie, po drugie, nie można przestawać chodzić. W 2015 roku miałem 30 lat, dwójkę dzieci i pretekst, by stworzyć na stadionie coś, co pomoże mi chodzić dalej na mecze zamiast z nich rezygnować. Jak wiemy, w życiu piękne są tylko szpile – mówi popularny „Simon”, parafrazując refren słynnego utworu „Dżemu”.
Wspomina, że zaczęło się nie od kibicowania, a po prostu zabawy. Szybko przekonał się, że na przestarzałym stadionie wszelka aktywność może okazać się dla dzieci niebezpieczna, dlatego dzięki wsparciu firmy Leroy-Merlin zdobył 80 metrów sztucznej trawy, która została wyłożona na sektorze rękami uczniów chorzowskiej „budowlanki”.

– Wkrótce zaczęliśmy naukę dopingu. Dzieciaki lubią naśladować, dlatego trzech gości w średnim wieku pokazywało, jak to się robi. Przyświecał mi jeden cel: sektor rodzinny ma być pełnym ma śpiewać. Pamiętam swoją wizytę w Madrycie na Atletico. Urzekło mnie, że śpiewają tam zarówno 4-latkowie, jak i 70-letnie kobiety. Zawsze wierzyłem, że kibice Ruchu też mają taki potencjał, choć niektórzy przekonywali, że jest on mityczny. Chciałem zrobić akcję, która byłaby pozytywna i sprawiła, że Ruch będzie na ustach Polski. Bo wszystko wokół Ruchu jest medialne, nawet gdy gra w trzeciej lidze – podkreśla Michałek.

Roraty zainspirowały

Stadion, na którym kilka metrów od stoiska z kiełbasami znajdują się toi-toie, nie jest jednak miejscem, które przyciąga. Dlatego „Simon” nie kryje, że długo myślał, jak oszukać przeznaczenie i wykreować magnes na dzieciaki. Pomocne okazało się porównanie do… rorat.

– Tam zbiera się obrazki. My wprowadziliśmy pieczątki przybijane do dzienniczków. Po każdym sezonie najbardziej aktywne dzieciaki mogą liczyć na nagrody. To był strzał w dziesiątkę i punkt zwrotny, podobnie jak zaangażowanie się większej liczby osób myślących podobnie do mnie. Dziś dzieją się cuda, sektor rodzinny jest rozśpiewany, działa jak mała firma, mająca przychody od darczyńców. Ale niczego nie robimy dla pieniędzy. Taki jest nasz wybór. Zadałem kiedyś wolontariuszom pytanie, czy próbować pozyskiwać środki dla najbardziej zaangażowanych osób. Każda z nich odparła zgodnie, że nie. Za to wielki szacunek – podkreśla Szymon Michałek, któremu pomaga jedenaścioro wolontariuszy. W wielu przypadkach to po prostu najbardziej zaangażowani rodzice młodych kibiców.

Bajtle na 102!

– Marzenie, by sektor był pełny i rozśpiewany, spełniało się. Zaczynają dziać się cuda – mówi gospodarz sektora rodzinnego. Dziś niekoniecznie musi być odbierany przez pryzmat miejsca dla dzieciaków – ale wręcz pełnoprawnego „młyna” prowadzącego doping dla swojej drużyny. Ten „młyn”, napędzany przez pięciu bębniarzy (czterech 11-latków i 14-latka) wypełniał się w 26 z 30 ostatnich meczów. Na większości z nich prezentowane były oprawy. – Są legalne, zawsze uzgadniane z kierownikiem ds. bezpieczeństwa. Za serpentyny służą rolki z kas fiskalnych. Podziękowania dla grupy „Ultras Niebiescy”, bez nich by tego nie było. Mamy swoją flagę, szytą od podstaw, nic drukowanego. To najlepszy sektor rodzinny w Polsce i śmiem twierdzić, że ścisła czołówka Europy.

Wygląda lepiej niż niejeden ekstraklasowy „młyn”. Byłbym w stanie wymienić kluby, które nie mają takich „młynów”, jak my sektor rodzinny. Na jednym z meczów zrobiliśmy oprawę z 75 kilogramami proszku holi, używanym w festiwalach kolorów. Dla nas to festiwal jednego, niebieskiego koloru. Na 102. urodziny Ruchu przygotowaliśmy transparent „Niebieskie Bajtle na 102”. My mamy 8 lat, już prawie dekadę. Można powiedzieć, że powoli stajemy się częścią historii Ruchu – podkreśla z dumą Michałek.
Wspomina niedawne derby z GKS-em Katowice. Oprawa zaprezentowana na sektorze rodzinnym znalazła się w kulisach meczu w telewizji klubowej GieKSy. – Rywal zza między spokojnie mógł takie ujęcie wyciąć, a jednak nas docenił – cieszy się.

Opowiada, jak dzięki wsparciu firmy z Żor przez jakiś czas w dni meczowe po Chorzowie kursował autobus linii… 1920, nawiązującej oczywiście do daty założenia Ruchu. – Myślimy nie tylko o tym, co na stadionie. Chcemy też bezpiecznie tam je ściągać. Autobus jeździł po Chorzowie, zabierał dzieciaki, dla których była to przygoda – uśmiecha się „Simon”.

Sektor rodzinny ma też za sobą kilka wyjazdów – do Łodzi, Krakowa, Kalisza. Rekord to 250 osób, spośród których najmłodsza miała 2 lata, a najstarsza – 76. – Sektor rodzinny jest prawdziwie rodzinny. Często łączy cztery pokolenia – mówi Michałek.

Kolejka na godzinę stania

Jedna z opraw zaprezentowana w sektorze rodzinnym niosła piękne w tych czasach przesłanie: „Odejdź od monitora, przyjdź do naszego sektora”. Ale na te czasy przesiąknięte elektroniką, która przyciąga już najmłodszych, obrażać się trudno. Szymon Michałek chce zrobić z tego użytek. Dlatego na urodzinowej gali zaprezentował projekt aplikacji mobilnej sektora rodzinnego.

– Chcę, aby nasz sektor zawsze był najlepszy, by nikt nigdy go nie prześcignął. Dzienniczki już kopiowane są w innych, sąsiednich klubach. My zatem musimy zrobić krok do przodu. Dzieciaków jest tak dużo, że kolejka do wbicia pieczątki w dzienniczku to czasem 45 minut czekania. Cała jedna połowa. Albo połowa i przerwa. Popularność sektora zaczęła wręcz dostarczać problemów, a ja chcę, by dzieci mogły skupić się na meczu, dopingu dla Ruchu. Pomyślałem, że skoro tak, może trzeba zrobić to elektronicznie. Konto w aplikacji miałby rodzic. Na wejściu na sektor skaner – i dzięki temu wiedzielibyśmy, kto pojawił się na meczu. Byłaby to platforma komunikacyjna dla dzieci i rodziców, miejsce ekspozycji sponsorów, ale też choćby zbiór zdjęć z meczów – wylicza Michałek.

Działalność, której jest pomysłodawcą, wspierają fankluby Ruchu z zagranicy – Niemiec, Irlandii, USA, Wielkiej Brytanii – ale też stowarzyszenia „Wielki Ruch” czy katowickie „SK1920”. Sponsorem tytularnym jest firma CADesigner, partner klubu, jej prezes Bartłomiej Markowicz to wielki kibic „Niebieskich”. Dobrze układa się współpraca z samym klubem. Szymon Michałek w 2019 roku kandydował na stanowisko prezesa klubu z Cichej. Ostatecznie zrezygnował, a dziś cieszy się, że kilka miesięcy później został nim [Seweryn Siemianowski]. Mówi, że nie byłby tak dobrym prezesem, profesjonalistą, obdarzonym w dodatku poczuciem humoru.

Wspomina, gdy prezes podszedł do niego i… w klapie marynatki poprawił mu przekręconą nieco odznakę Ruchu. – W tym klubie już nie ma przekrętów! – powiedział wtedy Siemianowski. Na urodzinowej gali sektora rodzinnego był jedną z nagrodzonych osób. – Niezmiernie mi miło, przyjmuję tę nagrodę w imieniu całego klubu. Sektor rodzinny jest jego częścią, bardzo ważną. To przyszłość. Musimy dbać o nasze wspólne dobro, obyśmy wspólnie rośli. Nasze dzieciaki też będą rosły. Niech to będzie wulkan, który będzie przepływał z rodzinnego na inne sektory – mówi prezes Ruchu.

Możecie góry przenosić

Szymon Michałek to nie tylko były kandydat na prezesa „Niebieskich”, założyciel i gospodarz sektora rodzinnego, ale też osoba nieustannie walcząca o nowy stadion na Cichej, niegryząca się w język, krytykująca prezydenta Andrzeja Kotalę.

– Obiecałem sobie, że na urodzinach nie będziemy politykowali. Marzy mi się, by za mojego życia stadion powstał. Sektor rodzinny to potwierdzenie, że grupa niewielu osób może wiele zmienić. Wszystkie problemy da się rozwiązać, ale potrzeba czasu i zaangażowania. Jeśli masz w środku siebie ten motor, silnik, zbierzesz grupę ludzi, to wspólnie można przenosić góry. Skoro tak mała liczba osób jest w stanie robić takie rzeczy, to świadczy, jak silną marką jest Ruch. Nie trzeba armii ludzi, a garstki realizującej wspólną wizję. Wyznaczmy sobie cel, termin, róbmy wszystko, by stadion powstał. Jeśli tylko będziemy w stanie robić cokolwiek, by to przyspieszyć, to będziemy to robili! – zapewnia Michałek.

Życzono mu, by kiedyś sektor rodzinny znalazł miejsce na nowym stadionie w Chorzowie. Historia „jedynki” z Cichej 6 urzeka tym bardziej, że sektor rósł, gdy upadał Ruch – spadając z ekstraklasy, pierwszej, drugiej ligi. Dziś pięknie kwitnie, dopingując klub, który odradza się i walczy o powrót do elity, a elementem każdego meczu jest niosąca się po całym stadionie przyśpiewka „Nasze bajtle najlepsze w Polsce są!”.

Siemianowski do Michałka: – Ale tę ósemkę, na ósme urodziny, to mogliście w którymś miejscu położyć. Byłaby nieskończoność.




Na zdjęciu: „Odejdź od monitora, przyjdź do naszego sektora” – głosiła jedna z opraw na sektorze rodzinnym, zaszczepiającym z powodzeniem miłość do Ruchu u najmłodszych bajtli.
Fot. Marcin Bulanda/PressFocus