Selekcjoner będzie uważnie oglądał ekstraklasę

Czesław Michniewicz, z całą pewnością, chętniej będzie spoglądał na ekstraklasę, aniżeli jego poprzednik. Ligowcy mają zatem – przed startem wiosennego grania – dodatkową motywację.


Paulo Sousa, poprzedni selekcjoner reprezentacji Polski, rozgrywkami ekstraklasy nie interesował się praktycznie wcale i nawet tego nie ukrywał. Na stadionach pojawiał się niezwykle rzadko, brakowało go nawet na spotkaniach Legii Warszawa, która występowała na międzynarodowej arenie. Jeszcze na początku pracy Portugalczyk kilka razy odwiedzał polskie stadiony, ale – jak sam przyznał – tylko dlatego, że, z powodu pandemii, podróżowanie po Europie było bardzo utrudnione. Gdy w tej kwestii się poprawiło szkoleniowiec z Portugalii wolał udać się do Niemiec czy Włoch niż tracić czas na starcia np. Pogoni Szczecin z Lechią Gdańsk.

– Większość polskich piłkarzy występuje za granicą, a ja muszę ustalać priorytety. Spokojnie. Mamy w sztabie wielu ludzi i obserwujemy wszystkich, którzy nas interesują. Pod naszą obserwacją znajduje się 60 piłkarzy – mówił wówczas Portugalczyk. Nie można się z nim nie zgodzić, że najlepsi polscy gracze nie występują w ekstraklasie, ale lekceważącym podejściem do naszej ligi Sousa wielu do siebie zraził.

Nie będzie się ograniczał

W 26-osobowej kadrze na Euro 2020 znalazło się trzech zawodników z ekstraklasy. Kamil Piątkowski, Tymoteusz Puchacz i Kacper Kozłowski. Dwaj pierwsi opuścili jednak naszą ligę po sezonie 2020/21, czyli tylko „Koziołek” był tym zawodnikiem, który w zeszłym roku w miarę regularnie dostawał szansę w reprezentacji, będąc cały czas zawodnikiem klubu ekstraklasy.

U Sousy debiutował w drużynie narodowej i rozegrał dla niej 6 meczów. Osobliwy jest przykład Puchacza, który więcej meczów w reprezentacji rozegrał już po podpisaniu kontraktu z Unionem Berlin, choć w zespole klubowym… nie grał. Generalnie tylko jednak o tych dwóch zawodnikach można powiedzieć, że z naszej ligi na stałe przebili się do reprezentacji Polski.

Dziś w ekstraklasie Kozłowskiego już nie ma. Gdyby nowy selekcjoner naszej drużyny narodowej chciał, to pewnie bez trudu powołałby na marcowy baraż z Rosją kadrę złożoną wyłącznie z graczy zagranicznych. Niemniej jednak Czesław Michniewicz już na pierwszej konferencji prasowej powiedział, że ligowcy mogą liczyć na szansę. – Nie ograniczamy się tylko do piłkarzy z zagranicy. Trener Sousa wybrał inną drogę. Ja będę chciał otworzyć się na zawodników z ekstraklasy, bo doskonale znam ich potencjał, chociażby graczy Legii: Wieteski czy Slisza – podkreślił Michniewicz.

Znają się doskonale

W pierwszej kolejności przyjrzyjmy się zatem nazwiskom, które padły z ust trenera. Mateusz Wieteska, obrońca Legii Warszawa, to piłkarz Michniewiczowi znany doskonale. 25-letni środkowy obrońca był podstawowym zawodnikiem reprezentacji młodzieżowej prowadzonej przez Michniewicza. W eliminacjach i finałach Euro 2019 grał wszystko. Zaliczył aż 17 występów. Strzelił dwa gole i stał się również ofiarą… pomyłki trenera. W zremisowanym 3:3 meczu z Finlandią nie wyszedł na drugą połowę, bo trener myślał, że popełnił błąd przy jednej ze straconych przez nasz zespół bramek.

Okazało się, że wpadka przytrafiła się… Janowi Bednarkowi, dziś etatowemu obrońcy reprezentacji Polski. Czy jest możliwe, aby koledzy z młodzieżówki grali razem w pierwszej reprezentacji? Na razie to mało prawdopodobne, choć Michniewicz, który przecież pracował z Wieteską również w Legii Warszawa, chce grać trójką środkowych obrońców.

W tej sytuacji miejsce dla Wieteski w gronie powołanych może się znaleźć. Podobnie, jak dla Slisza, który u Michniewicza też grał w Legii, a wcześniej debiutował u niego w młodzieżówce. Choć ze względu na młodszy rocznik (1999) na Euro we Włoszech go nie było.

Słabość do „Kownasia”?

Mateusz Wieteska i Bartosz Slisz mają zatem u Michniewicza pewne „chody”, choć trzeba podkreślić, że nic im nie pomoże, jeżeli ciągle będą zawodnikami… przedostatniej drużyny w tabeli. Na drugim biegunie ligowej klasyfikacji znajduje się Lech Poznań, którego piłkarze lub byli piłkarze, od dłuższego czasu pojawiają się w reprezentacji regularnie.

Obecnie tym piłkarzem „Kolejorza”, który wydaje się najbliżej reprezentacji Polski jest Jakub Kamiński. Wychowanek Szombierek Bytom zadebiutował jesienią zeszłego roku u Paulo Sousy i rozegrał 90 minut przeciwko San Marino. Przypomnijmy, że gracz ten latem zmieni klub i przeniesie się do Wolfsburga.

Tymczasem zimą klub zmienił kolejny z graczy doskonale Michniewiczowi znanych, czyli Dawid Kownacki, który trafił z Niemiec do Lecha. To on był pierwszym wyborem selekcjonera młodzieżówki. Strzelał dla niej bardzo wiele bramek i zdecydowanie wygrywał rywalizację z Adamem Buksą i Karolem Świderskim. Ale, wiemy to nie od dziś, Michniewicz ma do „Kownasia”, właśnie z czasów drużyny U-21, pewną słabość i na pewno w nadchodzących tygodniach będzie się mu przyglądał. A zawodnik ma trochę czasu, by się odbudować.

Liczy na Grosickiego

Bez kwestii jednym z najważniejszych nazwisk polskiego futbolu ostatnich lat jest Kamil Grosicki. Którego Paulo Sousa skreślił przed Euro, bo „Grosik” nie grał w klubie i trochę sam był sobie winien, że nie pojechał na mistrzostwa Europy. Jesienią wrócił 83-krotny reprezentant Polski do ekstraklasy i bardzo dobrze spisywał się w barwach szczecińskiej Pogoni. Strzelił 3 gole, zanotował 4 asysty, ale Portugalczyk nie widział dla niego miejsca na mecze eliminacji mistrzostw Europy. A jak będzie u Michniewicza? Zupełnie inaczej. Selekcjoner dał wyraźnie do zrozumienia, że Grosicki szanse na powrót do reprezentacji ma spore. – Liczę na niego – podkreślił selekcjoner.

Warto dodać, że zimą zeszłego roku, gdy Michniewicz pracował przy Łazienkowskiej, był temat wypożyczenia „Grosika” przez stołeczny klub. Trener był podobno gorącym orędownikiem tego pomysłu, choć zdawał sobie sprawę, że czynnik finansowy jest nie do przeskoczenia. Teraz takiej przeszkody nie ma, dlatego wydaje się, że powołanie dla bardzo doświadczonego skrzydłowego na mecze z Rosją, jeżeli ten będzie na starcie wiosny w ekstraklasie w dobrej dyspozycji, jest formalności.

Kądzior, czyli najlepszy asystent

Kamil Grosicki nie jest jedynym zawodnikiem, który chciałby wrócić do reprezentacji Polski. Damian Kądzior, który grał w drużynie Jerzego Brzęczka, przez Sousę był konsekwentnie pomijany. Czy to był zawodnikiem Alanyasporu, czy też Piasta Gliwice, od Portugalczyka nie otrzymał ani jednego powołania, a przecież jesień w ekstraklasie miał bardzo udaną. Dziś jest liderem klasyfikacji asystentów z siedmioma otwierającymi podaniami. Strzelił również dwa gole, a więc liczby ma dobre. Pytanie, czy będzie pasował do koncepcji Michniewicza, bo jest typem klasycznego skrzydłowego, a skoro nowy selekcjoner chce grać trójką środkowych obrońców, to na bokach stawiać będzie raczej na zawodników, którzy potrafią też bronić.

Wyjątki mogą nastąpić, ale prędzej kimś takim będzie wyżej wymieniony Grosicki, aniżeli Kądzior właśnie. Gracz Piasta Gliwice na pewno nie jest jednak bez szans na to, by po ponadrocznej przerwie znów znaleźć się w drużynie narodowej, skoro Czesław Michniewicz wyraźnie podkreśla, że musimy być gotowi na bardzo szeroki wachlarz rozwiązań.

Dla ligi decyzja dobra

Czesław Michniewicz ekstraklasę zna, jak mało kto. Pracował bowiem w aż dziesięciu klubach na najwyższym poziomie rozgrywkowym. Licząc wszystkie rozgrywki z udziałem polskich zespołów, z którymi pracował, ma na swoim koncie – uwaga – 362 spotkania rozegrane jako trener. W klubach tych spędził łącznie 3376 dni, czyli ponad 9 lat. Dodając do tego 27 meczów młodzieżówki i 1195 dni na stanowisku selekcjonera młodzieżówki, która w znacznej mierze była oparta na zawodnikach występujących w Polsce, nie tylko w ekstraklasie, Michniewicz ma potężny bagaż doświadczenia i zna nasze piłkarskie realia od podszewki.

O to zatem, że wybierze odpowiednich ligowców do reprezentacji możemy być spokojni, choć wiadomo, że „grupa krajowa”, tak nazwijmy ją roboczo, o sile „biało-czerwonych” stanowić nie będzie.

Ale osoba Czesława Michniewicza na stanowisku selekcjonera reprezentacji Polski, to przez rozpoczęciem wiosennego grania, które już dziś, powinna stanowić dla wymienionych piłkarzy, i nie tylko, dodatkową motywację. Dla ligi decyzja o postawieniu na Czesława Michniewicza jest bardzo dobra. Bo lepiej się gra, gdy widzisz, że patrzy na ciebie trener najważniejszego zespołu. A inaczej, gdy kogoś takiego na trybunach nie ma.




Na zdjęciu: Kamil Grosicki odebrał od Czasława Michniewicza wyraźny sygnał. Jeżeli będzie w formie, to selekcjoner bardzo na niego liczy.

Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus