Sensacyjna porażka tyszan. Kapitan spudłował z rzutu karnego

W ostatnim meczu trzynastej kolejki I ligi walczący o miejsce w ścisłej czołówce GKS Tychy przegrał 1:2 z zamykającym tabelę Stomilem Olsztyn.


Trener gospodarzy Artur Derbin, ustalając wyjściową jedenastkę wziął pod uwagę końcówkę poprzedniego spotkania w Katowicach. Z jedenastki, która wybiegła na murawę przy ulicy Bukowej, tym razem zabrakło czterech zawodników, a ich miejsce zajęli zmiennicy, którzy swoim wejściem poderwali trójkolorowych do odrobienia dwubramkowej straty: Tomas Malec, Jakub Piątek i Wiktor Żytek. Dołączył do nich po odpokutowaniu kary za czerwoną kartkę Bartosz Biel.

Szkoleniowiec gości Adrian Stawski także dokonał roszad w porównaniu z ostatnim występem – również w Katowicach – i postawił na trójkę zmienników: Wojciecha Reimana, Macieja Spychałę oraz Konrada Syldatka, który zajął miejsce między słupkami. Wywalczył to prawo w pucharowym spotkaniu z Sandecją, która na olsztyńskiej murawie przegrała 0:1.

Nie przekonaliśmy się jednak czy trudniej wymówić nazwisko, czy też pokonać 21-letniego wychowanka Aniołów Garczegorze. Zanim doczekaliśmy się jego pierwszej interwencji musieliśmy odnotować zmianę w zespole miejscowych. Kontuzji doznał bowiem stoper Kamil Szymura i zastąpił go Łukasz Sołowiej. Ta błyskawiczna i nieplanowana roszada wprowadziła zamieszanie w szeregi obronne trójkolorowych, którzy zagapili się przy wykonywanym przez Spychałę rzucie rożnym. Niepilnowany przez nikogo Maciej Dampc przystawił tylko nogę do spadającej piłki i uderzeniem z 6 metra pokonał Konrada Jałochę.

Zaskoczeni takim początkiem gry tyszanie nie dość, że nie potrafili groźnie zaatakować to jeszcze nadziewali się na kontry. Po jednej z nich, w 27 minucie spotkania, wypuszczony przez Patryka Mikitę, grający niedawno w tyskim zespole Łukasz Moneta z zimną krwią wykorzystał sytuację sam na sam i podwyższył prowadzenie olsztynian, ustalając wynik pierwszej połowy.

W przerwie tyszanie dokonali dwóch zmian, a przede wszystkim po rozpoczęciu gry z większym animuszem ruszyli do szturmu i w polu bramkowym olsztynian mocno się zakotłowało. Malec za pierwszym razem nie zdołał jednak oddać celnego strzału głową, a chwilę później, zamykając akcję po zagraniu Krzysztofa Wołkowicza ostemplował słupek.

W 53 minucie wydawało się, że szturm miejscowych przyniesie wreszcie efekt, bo po faulu Spychały na Macieju Mańce sędzia podyktował rzut karny, ale Łukasz Grzeszczyk, najpierw długo ustawiał piłkę na „wapnie”, a następnie posłał piłkę obok słupka.

Ta niewykorzystana okazja mogła się zemścić na tyszanach w 66 minucie, bo po akcji Monety przed pustą bramką GKS-u z piłką przy nodze stanął Marveille Fundambu, ale przestrzelił.

Tyszanie mogli więc kontynuować swój szturm, ale nie potrafili się „wstrzelić” i na dobrą sprawę trudno powiedzieć w jakiej formie w tym meczu był Syldatk. Złapanie jednego lekkiego strzału Gracjana Jarocha w 66 minucie nie należało do specjalnie trudnych zadań, a do trudniejszej interwencji został zmuszony dopiero w 5 minucie doliczonego czasu gry, kiedy to Gracjan Jaroch strzelił z 20 metra. Piłka wpadła do siatki, ale na więcej goli tym razem tyszanom zabrakło, czasu i przede wszystkim skuteczności.

GKS Tychy – Stomil Olsztyn 1:2 (0:2)

0:1 – Dampc, 9 min, 0:2 – Moneta, 27 min, 1:2 – Jaroch, 90+5 min.

GKS: Jałocha – Mańka, Nedić, Szymura (7. Sołowiej), Wołkowicz – Janiak (46. Kozina), Żytek (78. K. Piątek), J. Piątek, Biel (46. Steblecki) – Grzeszczyk, Malec (67. Jaroch). Trener Artur DERBIN.

STOMIL: Syldatk – Szabaciuk (71. Wójcik), Tecław, Dampc, Straus – Żwir, Spychała, Reiman, Moneta (71. Czajka) – Fundambu (77. Zych), Mikita (90+4. Brdak). Trener Adrian STAWSKI.

Sędziował Tomasz Marciniak (Płock). Widzów 2079.

Żółte kartki: Wołkowicz – Spychała, Czajka.

Piłkarz meczu – Łukasz MONETA.


Fot. Łukasz Sobala / PressFocus