Seweryn Siemianowski: Mamy 25 procent szans

Rozmowa z Sewerynem Siemianowskim, prezesem Ruchu Chorzów.


W środę odebrał pan nagrodę prezydenta miasta Chorzowa za osiągnięcia w roli działacza sportowego. Dobrze byłoby powtórzyć to za rok, bo wiemy, co by to oznaczało!

Seweryn SIEMIANOWSKI: – Są trzy odsłony tej nagrody – zaczyna się od brązowej, za drugim razem otrzymuje się statuetkę srebrną, która właśnie przypadła mi w udziale, za co dziękuję władzom miasta, a na końcu jest złota. Fajnie byłoby się jej dorobić, bo to pewnie wiązałoby się z awansem, ale to i tak nie byłby szczyt naszych marzeń. Nie spoczywamy na laurach. Przed Ruchem dużo roboty, wiele do osiągnięcia. Sufit jest wysoko, trzeba próbować do niego doskakiwać, a potem go przebijać.

Ruch ma na koncie 5 z rzędu meczów bez zwycięstwa, przegrał walkę o bezpośredni awans ze Stalą Rzeszów i Chojniczanką. Jest pan mocno rozczarowany rundą wiosenną?

Seweryn SIEMIANOWSKI: – Nie. Ponieśliśmy przecież tylko jedną porażkę, 0:1 z Radunią Stężyca, w momencie największego kryzysu zdrowotnego, a mówimy o jednym z lepiej poukładanych zespołów w naszej lidze. Wiadomo, że zanotowaliśmy zbyt wiele remisów i to zrobiło różnicę. Nie wiodło nam się różowo z rywalami z dolnych rejonów tabeli.

Lepiej gramy z czołówką. Wiadomo, że awanse robi się wynikami zarówno z górą, jak i dołem. My widocznie nie byliśmy jeszcze na tyle gotowi, by wygrywać ze wszystkimi. Nie zapominajmy, że jesteśmy beniaminkiem II ligi. Przed sezonem chyba każdy brałby w ciemno nawet 6. miejsce, dające baraż, a my na kolejkę do końca zajmujemy 3. pozycję. Dlatego nie podchodzę do tego pesymistycznie.

To dobra runda. Pojawiło się kilku nowych zawodników, którzy wiele wnieśli do zespołu. On cały czas jest w budowie, a klub – w odbudowie. Robimy swoje. Przed nami niedzielny mecz z Hutnikiem Kraków, mający znaczenie w kontekście walki o 3. miejsce. Potem trzeba będzie to wszystko odciąć grubą kreską i zagrać te – mam nadzieję – dwa barażowe mecze bardzo solidnie, by z happy endem zakończyć ten sezon.

Na kogo lepiej byłoby trafić w półfinale barażu? Radunię, która w ten weekend pauzuje, otrzymując walkowera za mecz z GKS-em Bełchatów, czy rezerwy Lecha Poznań, „wyprute” po zwycięstwie w Rzeszowie, bo tylko ono da im miejsce w barażu?

Seweryn SIEMIANOWSKI: – Trudno to porównywać. Radunia to solidny zespół, oparty na wielu doświadczonych zawodnikach, grających w przeszłości w ekstraklasie. Przekonaliśmy się o tym już w październiku w Stężycy, choć daliśmy radę wygrać 2:1. W kwietniu, przy chorobach, przegraliśmy przy Cichej po meczu, który nie wyglądał z naszej strony dobrze. Mamy coś do udowodnienia. To taki plusik, że chcielibyśmy wziąć rewanż. Lech? Wielka niewiadoma. Klub obchodzi w tym roku 100-lecie, zdobył mistrzostwo Polski, którego oczywiście gratulujemy, a teraz zapewne chce wywalczyć historyczny awans rezerw do I ligi, jako że wcześniej takiej możliwości nigdy nie było, ale zmieniły się przepisy.

Mamy nadzieję, że nie wszystkie cele Lecha się ziszczą… My robimy swoje. Lech, Radunia, Wigry, Motor – z każdym i tak trzeba wygrać. Jeśli wszystko będzie poukładane – a do tego zmierzamy – i zagramy swoje, nie możemy się nikogo obawiać. Obojętnie, gdzie i z kim. Możemy przegrać ze swoimi bolączkami. Wszystko w naszych głowach. W nich najwięcej się dzieje. Matematycznie mamy 25 procent szans, w barażu będą cztery zespoły, dlatego nikt nie ma więcej, nikt mniej.

Najważniejsze, by było pełne zaangażowanie, pełna energia – przede wszystkim zawodników, ale też kibiców, od pierwszej minuty aż do ostatniej sekundy doliczonego czasu. Mam nadzieję, że nie karnych… Pozytywne wsparcie od początku do końca – tego nam potrzeba. Apeluję do wszystkich, by tak było.

Drużynę przetrzebiły przez ostatni miesiąc choroby, wirus grypy. Czy to już za wami?

Seweryn SIEMIANOWSKI: – Na pewno skomplikowało nam to plany. Ktoś powie, że to proste wytłumaczenie, ale nie ma co doszukiwać się innych przyczyn spadku formy. To nie trampkarze, by grać w Rzeszowie najlepszy mecz, a kilka dni później z Radunią najsłabszy. To seniorzy, tu poziom się trzyma. Choroby miały bardzo duże znaczenie. Jeśli jeden zawodnik nie wybiega tyle, co pozostali – to już jest różnica. A jeśli trzech albo czterech – to różnica robi się duża. Nie mamy kadry 30 równorzędnych zawodników. Ktokolwiek wypada z podstawowego składu – jest to odczuwalne.

Z drugiej strony, mamy na tyle mocną ekipę, że były godne zastępstwa. Przypomnę, że przegraliśmy tylko jeden mecz! Jakoś daliśmy radę wspólnie to przetrwać. Ten egzamin mimo wszystko został zdany. Nie było wielkiej klęski, patrząc na wyniki. Przyhamowały nas remisy, dlatego nie mamy bezpośredniego awansu i trzeba go wyszarpać w barażach. Trzeba tylko pilnować, by kolejna kłoda nie spadła nam pod nogi. Staramy się pokonywać przeszkody.

Wszyscy są już zdrowi?

Seweryn SIEMIANOWSKI: – Tak. Przed meczem z Hutnikiem mamy kilku wykartkowanych chłopaków, w tle pojawia się też Pro Junior System i walka o przynajmniej jedno wyższe miejsce. Ale na pewno będziemy chcieli w niedzielę wygrać. Nie wyjdziemy na boisko jak na grzyby. Można zrewanżować się za jesienną porażkę na Suchych Stawach. Potem szybka regeneracja – i czekamy na środowego przeciwnika. A potem – oby też niedzielnego.

Na baraże będzie mogło wejść ponad 9 tysięcy kibiców?

Seweryn SIEMIANOWSKI: – Liczymy na komplet 9300 widzów, ale różnie może być. Godzina środowego barażu, podobnie jak rywal, jeszcze jest nieznana – albo 17.45, albo 20.30. To sprawa otwarta, dopiero w niedzielę się dowiemy. Wszystkie ręce na pokład. Robimy tyle, ile możemy, by awansować. Wierzę, że frekwencja dopisze, nasz 12. zawodnik poniesie zespół do tego, czego wszyscy chcą i na co wszyscy świetną pracą przez ten rok zasłużyli. Oby ten przyszły tydzień był – jak ja to mówię – wisienką na truskawce.

To będzie najbardziej stresujący tydzień podczas pańskiej blisko trzyletniej prezesury przy Cichej?

Seweryn SIEMIANOWSKI: – Stres jest codziennie, dlatego myślę, że nie. Są nerwy, ale staram się trzymać spokój i zarażać nim innych. Nie można się przemotywować – wejść na boisko i po 5 minutach dostać czerwonej kartki. To byłoby bez sensu. Z każdego trzeba wyciągnąć to, co najlepsze. Jeśli tak będzie – to wątpię, by skończyło się źle. Działamy tak, by nie mieć potem do siebie pretensji, że czegoś nie zrobiliśmy, coś zaniedbaliśmy.

Kilkanaście dni temu portal weszlo.com podał, że Michał Mokrzycki podpisał już kontrakt z Wisłą Płock. To mogło zburzyć harmonię w szatni u progu kluczowego momentu sezonu?

Seweryn SIEMIANOWSKI: – Myślę, że nie. „Mokry” nigdy nie ukrywał swoich ekstraklasowych ambicji. Gratuluję mu, że tak to się potoczyło. Robiliśmy wszystko, by został z nami, przedłużył wygasający kontrakt, rozmawialiśmy w zasadzie od dwóch lat, ale trudno nam na razie konkurować z ekstraklasowym klubem. „Mokry” to profesjonalista, my też profesjonalnie do tego podeszliśmy. Nikt nie ma tu nikomu niczego do zarzucenia. Czasem po piłkarzu zostaje finansowy ślad. W tym wypadku może zostać ślad sportowy – bo Michał na pewno będzie chciał zakończyć swój pobyt w Chorzowie dużym sukcesem, by móc potem dobrze wspominać ten czas.

Kontrakt kończy się też trenerowi Jarosławowi Skrobaczowi i jego współpracownikom. Trudno rozmawiać o przyszłości, skoro nie wiemy, w jakiej lidze grać będzie Ruch?

Seweryn SIEMIANOWSKI: – Rozmawiamy. Mamy plan A i B na naszą politykę kadrową, myślimy zarówno pod kątem 1., jak i 2. ligi. Cokolwiek się zdarzy, będzie jeszcze wymagało rozmów. Dogadujemy się z trenerem bardzo dobrze, wspólnie chcemy zakończyć ten rok sukcesem, a po nim podpisać co trzeba – i działać dalej. To tylko jeden-dwa mecze, wszystko może się zdarzyć, ale oczekujemy pasji, determinacji. Mam nadzieję, że będziemy dalej współpracować. Zawodnicy też wiedzą, o co grają.

Ruch otrzymał w pierwszej instancji licencję na grę na zapleczu ekstraklasy. To sukces czy obowiązek?

Seweryn SIEMIANOWSKI: – Patrząc na historię – na pewno sukces. Planujemy, przewidujemy. Podziękowania dla całego sztabu ludzi, którzy się zajmowali tym tematem, bo to nie jest prosta procedura. Dzięki temu, że wcześnie zaczęliśmy się do niej przygotowywać, bez większego problemu Komisja ds. Licencji Klubowych zaliczyła nasz wniosek. W końcu Ruch jest w gronie klubów, które bez problemu otrzymują licencje.

Wcześniej tak nie było – była „trzęsawka” do ostatniego dnia, wizyty w PZPN, przed komisjami odwoławczymi. Trzeba grubymi zgłoskami zapisać, że w końcu nastała pod tym względem normalność. Zostaliśmy objęci nadzorem finansowym, jak szereg innych klubów, ale tak będzie, dopóki nie rozwiążemy wszystkich kwestii, m.in. układu sądowego z wierzycielami. Nie mamy z tym problemów, jesteśmy transparentni. Wielkiego zagrożenia już nie ma.

W Chorzowie niedawno kadra wygrała baraż o mundial. Teraz baraż o 1. ligę przed Ruchem – a potem piłkarki ręczne KPR Ruch walczyć będą w turnieju barażowym o Superligę. Pewnie działoby się to z pańską córką na pokładzie, gdyby nie kontuzja…

Seweryn SIEMIANOWSKI: – Martyna studiuje, wraca do zdrowia, ale nie wiem, czy będzie wracać do wyczynowego sportu. Na razie jest na rozdrożu. Zawodniczkom, prezesom, działaczom drugiej sekcji Ruchu życzę awansu. To byłby fajny sygnał dla miasta, że środki wydawane na sport nie płyną bokiem, tylko są dobrze wykorzystywane i warto w nas inwestować. My walczymy jeszcze o inne awanse – rezerw do klasy okręgowej, juniorów starszych czy juniorów młodszych do Centralnej Ligi. Jest kilka pól, na których możemy odnieść sukces.


Na zdjęciu: Prezes Seweryn Siemianowski ma nadzieję, że po ostatnim gwizdku sezonu będzie mógł wyściskać każdego z zawodników Ruchu…

Fot. Rafał Rusek/PressFocus