Sezon wzlotów i upadków

Gliwicki zespół był absolutnym beniaminkiem ekstraklasy. Występował w niej dzięki wykupieniu tzw. dzikiej karty. Wielkiej furory nie zrobił, ale też nie miał takich ambicji. Zadaniem było utrzymanie się i to się udało. Dodajmy, że miał ułatwione zadanie, bo po wycofaniu się z rywalizacji Czarnych Słupsk żadna z drużyn nie spadała. – Sportowo wypadliśmy nieźle. Rozegraliśmy sporo fajnych spotkań, napsuliśmy krwi faworytom. Potwierdziło się, że na Śląsku jest głód koszykówki. Utrzymaliśmy się nie dlatego, że w trakcie sezonu wycofał się zespół Czarnych Słupsk – zaznaczył prezes GTK.

Na długo kibice zapamiętają zwycięstwa we własnej hali ze zdecydowanie wyżej notowanymi MKS-em Dąbrowa Górnicza, Rosą Radom czy TBV Startem Lublin. – W końcówce rywalizacji chcieliśmy jeszcze urwać rywalom jeden mecz i zająć 13. pozycję. Niestety, nie udało się, jednak ogólnie jesteśmy zadowoleni – przyznał sternik gliwickiego zespołu.

– Był to sezon wzlotów i upadków. Ale na pewno był on szczególny dla całego klubu, bo po raz pierwszy zagrał w ekstraklasie – dodał Quinton Hooker, jeden z liderów drużyny.

W końcówce gliwiczanie nie popisali się jednak, przegrywając osiem kolejnych spotkań. – Od dłuższego czasu graliśmy tak, żeby pokazać się z jak najlepszej strony. Niektórzy chcieli się pokazać, inni może już skończyli sezon. Szkoda, że tak wyszło – tłumaczył po ostatnim meczu sezonu z MKS-em Paweł Turkiewicz, szkoleniowiec GTK.
Na początku kwietnia z klubem pożegnał się z powodów rodzinnych Jonathan Williams.

– Być może, gdyby został z nami do finiszu rozgrywek, nasz wynik byłby lepszy. Myślę, że budując skład przed sezonem, dokonaliśmy w 80 procentach trafnej selekcji zawodników, na pewno dobrze wybraliśmy graczy z USA – stwierdził Zięba.
W następnym sezonie drużynę w dalszym ciągu będzie prowadził trener Paweł Turkiewicz. – Nie planujemy też diametralnych zmian w kadrze, nie wiadomo tylko, czy to się uda zrealizować, bo niektórzy nasi zawodnicy – jak choćby Quinton Hooker – mają za sobą świetny sezon i mogą dostać inne propozycje – powiedział prezes.

Gliwiczanie w trakcie rozgrywek mieli się przenieść z niewielkiej hali w dzielnicy Łabędy do nowoczesnego, dużego obiektu. Ostatecznie pozostali w „Łabędziu” do końca sezonu.