Siatkonoga łączy

W goczałkowickiej hali rywalizowali zarówno zawodnicy znani z występów w reprezentacji Polski i ekstraklasie jak i w niższych klasach rozgrywkowych.


Gdy pod koniec 2012 roku Michał Puchała zaprosił swoich znajomych na grudniowy turniej siatkonogi do hali Goczuś w Goczałkowicach-Zdroju nikt nie mógł przypuszczać, że po 10 latach corocznych zmagań doczekamy się tak prestiżowej imprezy.

W sobotę 17 grudnia to już nie była bowiem zabawa 13 par tak jak było za pierwszym razem, kiedy Marcin Molek z Damianem Galeją okazali się najlepsi w zawodach bez nazwy. Obecnie to już VII Mistrzostwa Śląska, bo taki oficjalny szyld wraz z patronatem Prezesa Śląskiego Związku Piłki Nożnej Henryka Kuli od 2016 roku mają przedświąteczne zmagania specjalistów w bardzo lubianej przez piłkarzy formie treningu technicznego.

29 duetów

Dowodem na to, że ranga turnieju jest coraz wyższa jest również liczba uczestników. Dość powiedzieć, że prowadzący – jak co roku – zapisy Michał Puchała błyskawicznie zapełnił wszystkie przygotowane wstępnie rubryki uczestników, a zgłoszenia ciągle napływały. Postanowił więc poszerzyć listę startową i ostatecznie na starcie stanęło 29 duetów.

Wśród nich nie zabrakło doświadczonych zawodników znanych z piłkarskich boisk, bo wystarczy wymienić 3-krotnego reprezentanta Polski 37-letniego Dawida Plizgę, obecnie trenera Unii Racibórz, grającego w parze ze swoim podopiecznym Dawidem Migusem. Grali także 50-letni Bogdan Pikuta mający w swoim piłkarskim dorobku mistrzostwo Polski, a także obecni ekstraklasowicze na czele z 22-letnim Bartoszem Mrozkiem – bramkarzem Stali Mielec, występującym w duecie ze swoim ojcem Piotrem i 20-letnim Jakubem Myszorem z Cracovii, którego boiskowym partnerem był Dawid Kasprzyk, mający za sobą mecze w I lidze w GKS-ie Tychy, a obecnie snajper III-ligowego Sokoła Ostróda. Obaj czuli na sobie czujne oko Wojciecha Myszora, bo 50-latek, mający na piłkarskim liczniku 146 spotkań w ekstraklasie jest mentorem swojego syna idącego śladami taty, a nawet już wspinającego się wyżej, bo Myszor senior w reprezentacji Polski nie występował, a junior ma już za sobą 5 występy w młodzieżowej drużynie narodowej.

16 zwycięstw i 1 remis

Byli również inni piłkarze mający za sobą – niektórzy dawniej, inni całkiem niedawno – występy w najwyższej klasie rozgrywkowej, ale nie brakowało także przedstawicieli dużo niższych klas rozgrywkowych oraz trenerów, a także sędziów. Siatkonoga jest bowiem rozrywką dla każdego kto lubi kopać piłkę. Ale najlepiej z tą sztuką poradzili sobie tym razem w goczałkowickiej hali Daniel Stanclik i Jakub Wojtyła. 22-letni napastnik GKS-u Jastrzębie i obrońca Spójni Landek okazali się bezkonkurencyjni. Przez fazę kwalifikacyjną przeszli notując 8 zwycięstw oraz 1 remis i z pierwszego miejsca awansowali do fazy finałowej, w której wygrali wszystkie 8 spotkań.

Fot. Dorota Dusik

Próbowali im dotrzymać kroku zawodnicy liderującej w IV lidze Polonii Łaziska Górne Daniel Fabisiak i Dawid Kaszok, ale w bezpośrednim starciu ulegli 6:9 maszerującym po tytuł rywalom. Musieli się więc zadowolić drugą pozycją, a na najniższym stopniu podium stanął doświadczony duet 43-letni Krzysztof Markowski i 41-letni Marcin Lachowski, którzy dwa lata temu byli mistrzami Śląska. Tym razem jednak trudy niemal 7-godzinnego turnieju lepiej znieśli młodsi rywale.

W sumie 96 lat

A skoro już o wieku mowa dodajmy jeszcze, że oprócz trzech najlepszych drużyn – nagrodzonych pamiątkowymi statuetkami, koszulkami z autografami między innymi Łukasza Piszczka oraz gadżetami Śląskiego Związku Piłki Nożnej, a także napojami… chłodzącymi specjalną nagrodę otrzymali Marcin Polarz i Michał Chmielowski, mający w sumie 96 lat. Udowodnili, że w siatkonodze, tak jak w piłce nożnej, doświadczenie jest cenne. Do takiego samego wniosku doszli również młodzi jak choćby 18-latkowie Miłosz Pawlusiński i Natan Dzięgielewski z kadry I-ligowego GKS-u Tychy więc za rok VIII Mistrzostwa Śląska w Siatkonodze powinny być jeszcze ciekawsze.

Fot. Dorota Dusik

Szkoda tylko, że Łukasz Czaja, na co dzień występujący w ŁTS Łabędy, w trakcie gry doznał poważnej kontuzji łokcia i musiał udać się do szpitala. Powiadomił jednak organizatorów, że choć potrzebny będzie zabieg to… już rezerwuje sobie miejsce na liście startowej przyszłorocznych zmagań. A wszyscy uczestnicy życzą mu szybkiego powrotu do zdrowia i na boisko.


Fot. Dorota Dusik