Siatkówka. Biało-Czerwoni pewnie pokonali Serbów

Polscy siatkarze turniej Ligi Narodów rozgrywany w Rimini traktują jako mocne przetarcie przed igrzyskami olimpijskimi, ale wcale nie zamierzają rezygnować z końcowego sukcesu. W drugim spotkaniu biało-czerwoni pewnie pokonali Serbię 3:1, a przed nimi kolejna potyczka tym razem ze Słowenią.  


Trener Vital Heynen w meczu z Serbami, zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, „zafundował” nam zupełnie inny skład wyjściowy niż w poprzedniej potyczce z Włochami. Na parkiecie pojawił się Kamil Semeniuk, który wraz z Wilfredo Leonem i libero Pawłem Zatorskim odpowiadał za przyjęcie. Ale nie tylko, bo obaj również dobrze spisywali się w ataku oraz w polu serwisowym. Kubańczyk, z polskim paszportem był postrachem Serbów i posyłał piłkę z szybkością 136 km/h.

W I secie była twarda walka punkt za punkt. Przy stanie 23:24 Jakub Kochanowski najpierw popisał się skutecznym atakiem, a za chwilę blokiem. Zwycięski punkt zdobył Leon, ale nas przede wszystkim cieszył spokój i opanowanie naszych siatkarzy w kluczowym i jakże trudnym momencie tej partii.

W II odsłonie szybko zdobyliśmy wysokie  prowadzenie 10:4, ale Serbowie wcale nie zamierzali rezygnować. Na drugiej przerwie technicznej prowadziliśmy 16:12 i w polu serwisowym pojawił się Leon, który posłał 3 asy serwisowe, zaś kolejne „oczko” zdobyliśmy blokiem. Prowadzenie 20:12 dawało komfort biało-czerwonym, którzy spokojnie doprowadzili do zakończenia tej partii.

Prowadziliśmy 2:0, ale Serbowie należą do walecznych zespołów i tak łatwo nie odpuszczają. Podopieczni trenera Heynena oddali seta, choć na drugiej przerwie technicznej prowadzili 16:15. Ta przegrana była wynikiem frywolnej gry i popełnialiśmy wiele błędów własnych, które były naszą zmorą w tej potyczce.

Strata zabolała naszych siatkarzy i w kolejnym partii Leon na początek posłał 4 asy, zaś 2 „oczka zdobyliśmy blokiem. Na przerwę techniczną prowadziliśmy 8:1 i nasi siatkarze wcale nie zamierzali ułatwiać Serbom zadania. Seriami zdobywaliśmy punkty i już było 19:8. W tym momencie spadła koncentracja w naszym zespole i w jednym ustawieniu straciliśmy 4 „oczka”. Jednak wszystko wróciło do normy i biało-czerwoni odnieśli pewne zwycięstwo. Brawa należą się nie tylko Leonowi, ale debiutującemu w LN Semeniukowi, zaś pozostali zawodnicy stanęli na wysokości zadania. Najważniejsze, że w składzie następuje ciągła rotacja, ale jakość gry nie spada.        


POLSKA – SERBIA 3:1 (26:24, 25:19, 21:25, 25:15)  

POLSKA: Drzyzga (1), Leon (26), Kochanowski (12), Kurek (12), Semeniuk (17), Huber (7), Zatorski (libero) oraz Śliwka (1), Kaczmarek, Wojtaszek. Trener Vital HEYNEN.

SERBIA:  Jovović (1), Ivović (13), Krsmanović (5), Atanasjević (11), Perić (4), Podraśćanin (13), Peković (libero) oraz Kujundżić (1), Batak, D. Kovać, Luburić (3), Simić. Trener Slobodan KOVAĆ.

Sędziowali: Fabrice Collados (Francja) i Luis Macias (Meksyk).

Przebieg meczu

I: 10:8, 14:15, 20:19, 26:24.   

II: 10:4, 15:12, 20:12, 25:19.  

III: 9:10, 15:13, 18:20, 21:25.

IV: 10:2, 15:6, 20:12, 25:15.     

Bohater – Wilfredo LEON.


Pozostałe wyniki: Brazylia – Argentyna 3:0 (31:29, 26:24, 25:16), Niemcy – Francja 2:3 (25:22, 22:25, 25:22, 16:25, 15:17), Iran – Rosja 1:3 (17:25, 25:20, 20:25, 17:25), Holandia – Japonia 2:3 (25:22, 25:23, 22:25, 17:25, 8:15), Australia – Bułgaria 0:3 (21:25, 20:25, 20:25).


1. Polska     2       2/0    6       6:1

2. Rosja      1       2/0    6       6:2

3. Francja    2       2/0    5       6:2

4. Japonia   2       2/0    5       6:2

5. Niemcy   2       1/1    4       5:3

6. Brazylia  1       1/0    3       3:0

USA  1       1/0    3       3:0

8. Serbia     2       1/1    3       4:4

9. Bułgaria  2       1/1    3       3:3

10. Holandia        2       0/2    1       3:6

11. Słowenia        1       1/0    0       1:3

12. Argentyna       1       0/1    0       0:3

Kanada       1       0/1    0       0:3

Włochy       1       0/1    0       0:3

15. Iran       2       0/2    0       1:6

16. Australia         2       0/2    0       0:6


Na zdjęciu: Paweł Zatorski oraz jego koledzy mieli powody do radości.

Fot. FIVB