Siatkówka. Dobry, bo obcy

Polscy trenerzy mają zdecydowanie mniej szans na objęcie funkcji selekcjonera reprezentacji siatkarzy niż ich zagraniczni koledzy.


Młodsi sympatycy siatkówki już nie pamiętają czasów, kiedy selekcjonerem reprezentacji biało-czerwonych był rodzimy trener. Bo też odległe to czasy… Ostatnimi Polakami, odpowiadającymi za wyniki reprezentacji, byli Waldemar Wspaniały (2001-2003) oraz mistrz świata z Meksyku w 1972 roku Stanisław Gościniak (2003-2004). Potem nastąpiła era zagranicznych fachowców: Raula Lozano (2005-2008, wicemistrzostwo świata w Tokio), Daniela Castellaniego (2009-2010, mistrzostwo Europy), Andrei Anastasiego (2011-2013), Stephana Antigi (2013-2016, mistrzostwo świata), Ferdinando De Giorgiego (2016-2017) oraz Vitala Heynena (2018-2021, mistrzostwo świata, 2xbrąz ME). Żadnemu z nich, podobnie jak trenerowi Gościniakowi, nie udało się sforsować ćwierćfinału igrzysk olimpijskich.

Kolejka do sterów

Teraz na nowo rozgorzała dyskusja, kto zostanie trenerem jednej z najlepszych reprezentacji świata. Jest to łakomy kąsek, gdyż nasza federacja opływa w dostatki. Bo też to nasze dobro narodowe – jak mawiają niektórzy! Stąd też media prześcigają się w doniesieniach o kandydatach na to stanowisko.

Włoska myśl szkoleniowa jest w najwyższej cenie: Andrea Anastasi, Andrea Gardini, Lorenzo Bernardi; ostatnio doszedł do tego towarzystwa Alberto Giuliani – to kandydaci wymieniani najczęściej. Wielu zwolenników mają Nikola Grbić oraz Slobodan Kovać, wspomina się o Marcelo Mendezie, trenerze reprezentacji Argentyny, brązowego medalisty IO w Tokio, który już wcześniej zgłaszał swoją kandydaturę.

Michal Winiarski. Fot. Adam Starszyński/PressFocus

Ale kto ostatecznie przejmie schedę po Heynenie?

– Wszystko zależy od prezesa związku oraz jego innych członków zarządu – twierdzą nasi rozmówcy. A zjazd PSPS i wybory zaraz po weekendzie.

Ktokolwiek zostanie prezesem ten – z góry można przyjąć – ma swoją wizję związaną z funkcjonowaniem obu reprezentacji – żeńskiej i męskiej. Jest przesądzone, że za tę pierwszą będzie odpowiedzialny zagraniczny trener, bo nikt z naszych nie jest w stanie zapanować nad zawodniczkami. Ale tego typu opcja dotyczy również kadry męskiej.

Mamy fachowców

Czy dwukrotnych z rzędu mistrzów świata nie stać na rodzimego fachowca? – z tym pytaniem zwracam się do Wiktora Kreboka, legendy bielsko-bialskiej siatkówki i selekcjonera reprezentacji w latach 1994-96.

– Mamy wielu zdolnych trenerów, którzy pracą z młodzieżą udowodnili, że potrafią zdobywać medal mistrzostw świata w różnych kategoriach wiekowych – mocno akcentuje Wiktor Krebok, który nadal mocno udziela się w siatkarskim środowisku.

– Wcześniej Sebastian Pawlik, a w tym roku Michał Bąkiewicz zdobywali złote medale z juniorami. Oczywiście, że to jest zupełnie inny wymiar pracy, ale na pewno swojej myśli szkoleniowej nie musimy się wstydzić. Działacze związkowi są oczarowani zagranicznymi fachowcami, ale ciągle będę się upierał, by powierzyć kadrę rodzimemu szkoleniowcowi. Marzę, by przy podstawionych mikrofonach nasz trener sztorcował siatkarzy w rodzimym języku, dodam: nie przebierając w słowach.

Działacze wiedzą…

Działacze związkowi wyznają zasadę, że wszystko, co zagraniczne, jest dobre. Fakt, pozostaje faktem, że to właśnie oni sięgali po złote medale mistrzostw świata czy Europy.

– Heynen to niewątpliwie niekonwencjonalna postać, ale igrzyska najwyraźniej go przerosły i chyba nie do końca wybrał właściwą drogę przygotowań – dodaje Krebok.

– Chyba rotacja składem w Lidze Narodów nie wyszła nam na dobre, ale to tylko moja opinia, obserwatora z zewnątrz. Presja, jaka towarzyszyła siatkarzom przed turniejem olimpijskim udzieliła się również trenerowi. I to doprowadziło do przegranej. Naszym przekleństwem jest to, że z wszystkich imprez musimy przywozić medale, a przegraną traktujemy jako klęskę narodową. A ja wychodzę z założenia, że wszystkie turnieje przed igrzyskami są tylko etapem przygotowań do najważniejszej batalii – o medal olimpijski. Tę opinię powtarzam nieustannie…

Więcej odwagi

Grono fachowców jest zdania, że i tym razem selekcjonerem zostanie trener zagraniczny i wskazuje na Serba Nikolę Grbicia, który doprowadził ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle do zwycięstwa w Lidze Mistrzów, a obecnie będzie odpowiedzialny za wyniki zespołu z Perugii.

– Moim zdaniem związkowi działacze boją się powierzyć reprezentację naszemu trenerowi – przekonuje były selekcjoner.



– A przecież Michał Winiarski dał się poznać w Treflu jako niezwykle zdolny trener, osiągający z zespołem dobre wyniki. Jest też Mariusz Sordyl, niedoceniany u nas, a z sukcesami pracujący w Rumunii czy Turcji. Andrzej Kowal od lat sprawdza się w naszej lidze. Jakub Głuszak swego czasu prowadził Chemika Police, a do niedawna reprezentację siatkarek Węgier. Można byłoby wymienić jeszcze kilka nazwisk. Postawmy na rodzimego trenera i dajmy mu spokojnie popracować przez trzy lata do igrzysk w Paryżu.

Czy tak będzie? Patrząc na dotychczasowe dokonania, to raczej niemożliwe. Czyli?W najbliższym czasie obie reprezentacje będą w rękach obcokrajowców!


Na zdjęciu: Z grona trenerów zagranicznych największym uznaniem cieszy się w Polsce Nikola Grbić, z kolei w gronie trenerów krajowych największy podziw wzbudził Michał Winiarski.

Fot. Adam Starszyński