Siatkówka. Karuzela niemal zatrzymana

Nie trzeba już chyba tłumaczyć co dzieje się obecnie na świecie i jaki to ma wpływ na wszystkie dziedziny życia. Siatkówka ma dodatkowy problem, bowiem pierwszy kwartał roku to był zwykle czas intensywnych rozmów transferowych, negocjacji i podpisywania umów na kolejny sezon…

Liczą straty

Zwyczajowo pierwsze rozmowy o kolejnym sezonie pomiędzy klubami, menedżerami i zawodnikami odbywały się w okolicach turnieju finałowego Pucharu Polski, który ostatnimi laty miał miejsce w styczniu. Przed sezonem 2018/19 obserwowaliśmy jednak znaczne przyśpieszenie karuzeli, bowiem pierwsze przecieki transferowe pojawiły się już na przełomie listopada i grudnia. W tym roku nie było inaczej, bowiem od stycznia co chwilę słyszeliśmy doniesienia o potencjalnych zmianach klubowych. Część zespołów podpisała już umowy wstępne i miała ułożony budżet na kolejne rozgrywki. Tymczasem nieprzewidziana sytuacja spowodowała nie tylko wielkie straty w tyle co zakończonym sezonie, ale pod znakiem zapytania postawiła także budżety klubów na przyszły rok. Zwłaszcza tych, które dotowane są albo ze spółek skarbu państwa, albo w dużej mierze opierają się na dotacjach samorządowych.

– Straty już są duże. Nie mówię tu tylko o oczywistych, powstałych przez brak możliwości sprzedaży biletów, ale również o wynikających z nierealizowania umów sponsorskich. Czekają nas rozmowy zarówno ze sponsorem strategicznym, jak i wszystkimi innymi firmami, które nas wspomagają – mówi Konrad Piechocki, prezes PGE Skry Bełchatów.

– Bardzo trudno jest w tym momencie cokolwiek planować. Paradoksem jest to, że rynek na dobre otworzył się dwa tygodnie przed ostatnimi zdarzeniami. Przeprowadziliśmy wiele rozmów, a część z nich została już sfinalizowana. Problem ten dotyczy również innych klubów. Mam nadzieję, że wszystko szybko wróci do normy – dodaje sternik bełchatowskiego klubu, który jednocześnie zaznaczył, że decyzja o zakończeniu rozgrywek była w pełni uzasadniona, bowiem najważniejsze jest zdrowie i bezpieczeństwo.

Bierni „królowie polowania”

W podobnym tonie wypowiada się Sebastian Świderski, prezes Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle.

– Trzeba patrzeć w przyszłość. Nowy sezon, nowe wyzwania, nowe budżety. Wszyscy jedziemy na tym samym wózku i musimy sobie zdawać z tego sprawę. Wierzę jednak, że uporamy się z tym i nie chodzi tu tylko o sport – zaznacza szef kędzierzyńskiego klubu.

Najwięcej mogą stracić zawodnicy. Nie jest tajemnicą, że po zdobyciu mistrzostwa świata wynagrodzenia siatkarzy poszły znacznie w górę. Nie inaczej jest teraz, bowiem przed wybuchem pandemii kwoty znów urosły.

– Jeśli zawodnik, który zagrał kilka dobrych spotkań, jest teraz droższy o trzysta procent niż rok temu, to chyba coś jest nie tak – mówi nam jeden z klubowych działaczy.

Jaka konkluzja za tym idzie? Zazwyczaj jako o „królach polowania” w okienku transferowym mówiło się o klubach, które uprzedzały konkurencję i jako pierwsze kontraktowały najbardziej wartościowych zawodników. W tym okienku sytuacja jednak jest bezprecedensowa, bowiem w najlepszym położeniu mogą być kluby, które nie podjęły jeszcze zobowiązań na kolejny sezon. Dzięki temu mogą spokojnie rozplanować budżet, a co za tym idzie pozyskać nowych zawodników po znacznie niższych cenach niż jeszcze miesiąc temu.

Będą bronić swojego

Przyszły sezon to problem, z którym kluby zmierzą się w najbliższych tygodniach i miesiącach. Tymczasem trzeba jakoś zakończyć sezon obecny. I nie chodzi tylko o sprawy sportowo-organizacyjne, ale i formalne. Mniejsze wpływy do budżetu to mniejsze pieniądze na wynagrodzenia zawodników. Czy siatkarzom grającym w PlusLidze grozi obcięcie pensji? Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że między prezesami klubów doszło do porozumienia, aby kontrakty zawodnicze obciąć o dwadzieścia procent. W praktyce siatkarze pozbawieni byliby wypłat za kwiecień i maj. Jak nietrudno zgadnąć, takie ustalenia wywołały sporo kontrowersji. Niektóre kluby przychyliły się do tej sugestii, inne powiedziały, że wypłacą swoim zawodnikom pełne zobowiązania. Sporo w tym temacie będą mieli do powiedzenia najbardziej zainteresowani, a więc zawodnicy.

– Wszyscy jesteśmy w kontakcie. Mamy specjalną grupę, w której jest po trzech siatkarzy z każdej drużyny i prowadzimy dyskusje o naszej przyszłości. Wspólnie próbujemy to rozwiązać. Dochodzą do nas różne głosy i my – zawodnicy – też chcemy bronić swoich racji – zaznacza Andrzej Wrona, kapitan VERVY Warszawa ORLEN Paliwa.

Jak zatem widać, czekają nas ciekawe ruchy nie tylko w kontekście przyszłego sezonu.

Michał Kalinowski

Na zdjęciu: Mimo zastoju w interesie Mariusz Wlazły odpalił bombę, zdradzając, że opuszcza Skrę.