Siatkówka. Najważniejszy z ważnych

Po meczu z Tunezją wszystkie rozmowy toczyły się wokół USA. To będzie starcie o strefę medalową. A potem…


Cztery zwycięstwa i tylko jeden stracony set – to dorobek biało-czerwonych w mistrzostwach świata rozgrywanych na parkietach Katowic, Gliwic oraz Lublany. Krok po kroku Polacy zmierzają do celu, który jeszcze wydaje się odległy. Po „planowej” wygranej z Tunezją 3:0 właśnie teraz wkraczamy w decydującą fazę. Najbliższy mecz, z USA, jest najważniejszy, bo zdecyduje czy Polacy będą walczyć o trzeci z rzędu tytuł mistrza świata.

Wygrać i…

Tunezyjczycy nie należą do siatkarskich mocarzy i trudno się było spodziewać z ich strony silniejszego oporu. Mecz od pierwszej piłki był pod kontrolą naszej drużyny, a wygrana nie była ani przez chwilę zagrożona.

– To był mecz z serii wygrać i zapomnieć – uśmiecha się przyjmujący, Kamil Semeniuk.

– Gdy na chwilę spadła koncentracja, to przytrafiały nam się „babole” i rywale potrafili odrobić straty. Jednak, na nasze szczęście, po chwili wszystko wracało do normy. Powiem szczerze, w tym meczu jeszcze na dobre się nie rozkręciłem i dość opornie wchodziłem w grę. W kolejnym z USA musi być znacznie lepiej.

– Każdy mecz w takim turnieju jest ważny i na pewno przez nas będzie zapamiętany – prezentuje nieco inny punkt widzenia rozgrywający Marcin Janusz.

– Najważniejsze, że pewnie wygraliśmy i teraz możemy się skupić na kolejnym ważnym spotkaniu.

– To nie był dobry mecz w naszym wykonaniu i ze swej gry nie jestem zadowolony – ocenia z kolei kapitan reprezentacji, Bartosz Kurek.

– Owszem, było kilka błyskotliwych akcji, ale generalnie było tak sobie. Dla mnie najważniejsze, że kontrolowaliśmy wydarzenia na parkiecie i zadanie zostało wykonane. Nie ma co wdawać się w ocenę gry w połowie turnieju, bo na to przyjdzie czas po jego zakończeniu. Teraz nie ma się co oglądać wstecz, bo to już za nami. Patrzymy w przyszłość i to teraz jest najważniejsze!

Różnice, ale…

W kuluarach wiele mówiono o zmianie miejsca gry. Po meczach eliminacyjnych w „Spodku” siatkarze przenieśli do gliwickiej Areny, zdecydowanie nowocześniejszej, ale chyba mniej przyjaznej dla głównych aktorów oraz obsługujących tę imprezę.

– Dla mnie to nie ma znaczenia, że zmienia się miejsce rozgrywania spotkań, bo tak było wiele razy. Do każdej hali trzeba się przyzwyczaić i każdy z nas stara się jak najszybciej zaadaptować do warunków w jakich przychodzi grać – przekonuje Kurek.

– Hala gliwicka jest zdecydowanie większa niż „Spodek”, więc jest inna akustyka i inaczej odbiera się doping kibiców. W „Spodku” jest specyficzna, niepowtarzalna atmosfera. Trenowaliśmy w tej hali i w miarę ją poznaliśmy. A przed nami jeszcze kilka zajęć przed meczem z USA i obiekt nie powinien być problemem – wtóruje mu środkowy Jakub Kochanowski.

– W meczu z Tunezją były momenty dekoncentracji, ale to nie wynikało z miejsca rozgrywania meczu – dowodzi rozgrywający Janusz.

– Każdy z nas ma jakieś punkty odniesienia, zwłaszcza przy zagrywce. Trzeba się adaptować do nowych warunków i nie ma nad czym się długo rozwodzić. Hala halą, ale trzeba utrzymać koncentrację przez cały czas, wówczas można liczyć na końcowy sukces.

Wyższy poziom

Mecz z Tunezją do perfekcyjnych nie należał i trudno się nie zgodzić ze słowami kapitana drużyny. Jednak druga potyczka z siatkarzami USA będzie jakże odmienna od tej niedzielnej.

– Nie lekceważymy żadnego rywala i chcemy utrzymać koncentrację na tym samym poziomie.Będziemy maksymalnie skupieni i zmobilizowani, bo to rywal z najwyższej półki – podkreśla Kurek.

– Po wygranej z Tunezją chwilę odsapniemy i rozpoczynamy przygotowania do meczu z USA – dodaje Kochanowski, który z meczu z Tunezją mógł być zadowolony. Zaserwował 4 asy przy 3 błędach.

– Najważniejsze, by tak było również w czwartek. Z Amerykanami znamy się doskonale i wiemy o ich wszystkich walorach. Doceniamy ich klasę i wiemy jak prezentują się Anderson czy Christenson, Przed taką potyczką nie trzeba się mobilizować czy szukać nowych bodźców. Trzeba być zmobilizowany, ale nie wykluczam dreszczowca. Obie drużyny mają wystarczająco dużo atutów, by dostarczyć emocji kibicom. I o tym jest mocno przekonany. A my ze swej strony musimy zaprezentować perfekcję w każdym elemencie gry – twierdzi nasz środkowy.

– Amerykanie mają wystarczającą ilość atutów. My im nie ustępujemy, więc emocje będą. Przede wszystkim trzeba utrzymać poziom koncentracji w całym meczu, bo to będzie kluczem do końcowego sukcesu. Oczywiście, że zagrywka jest niesłychanie ważna i tutaj jeszcze mamy rezerwy. Nie mieliśmy okazji obserwować meczu Amerykanów z Tunezją, ale pewnie go przeanalizujemy i wyciągniemy wnioski – ocenia Semeniuk.

Amerykanie prowadzili 2:0 z Turcją, ale potem rywale wrócili do gry i omal nie wyeliminowali jednych z faworytów.

– Nie wiem co było powodem takiego zwrotu akcji. To tylko dowodzi jakim trzeba być czujnym w każdej chwili. Grupowe spotkanie z Amerykanami już poszło w zapomnienie, a zbliżające się będzie miało inną historię – dodaje Semeniuk.

– Na pewno zadanie domowe będzie solidnie odrobione i jestem przekonany, że taktycznie będziemy przygotowani bez zarzutu – zapewnia Janusz, który ma znacznie mniejsze doświadczenie niż jego vis-a-vis, Christenson.

– Nie ma co porównywać obu rozgrywających, bo każdy z nich ma wystarczająco wiele aututów – wchodzi w słowo Semeniuk.

– Marcin jak ma dobrze dograną piłkę, to z blokujących robi wiatrak, a dla przykładu dla mnie grzechem byłoby nie skończyć takiej piłki.

– Z Amerykanami na pewno będzie gorąca atmosfera i trzeba będzie nie tylko zachować spokój, ale również być cierpliwym – uzupełnia Janusz.

– Pragniemy utrzymać dobrą passę i zrobimy wszystko, by wrócić do „Spodka” i obronić złoto.

Michał Micor
Włodzimierz Sowiński


Na zdjęciu: Jeszcze na dobre się nie rozkręciłem – mówi z przymrużeniem oka Kamil Semeniuk.
Fot. Łukasz Laskowski/PressFocus.pl