Siatkówka. Niezawodni debiutanci

Po się trenuje, żeby przeżyć takie momenty i móc wystąpić przed taką publiczności – mówił Tomasz Fornal, który w starciu z Meksykiem zadebiutował w mundialu.


Nikola Grbić, trener naszej reprezentacji, eksperymentować nie lubi. Mecz ze słabiutkim, ale ambitnym Meksykiem, zaczęła więc podstawowa szóstka, z Kamilem Semeniukiem i Aleksandrem Śliwką w przyjęciu oraz Bartoszek Kurkiem w roli atakującego. Z czasem Serb zaczął wprowadzać na parkiet rezerwowych zawodników. Mecz kończyli już zmiennicy. Zadebiutować w mistrzostwach świata mieli więc okazję: przyjmujący Tomasz Fornal, libero Jakub Popiwczak oraz środkowy Mateusz Poręba. Dwaj pierwsi w kadrze są już od dłuższego czasu, więc jak przyznali stresu wielkiego nie odczuwali.

– Kiedy się stoi w kwadracie dla rezerwowych i patrzy na śpiewających kibiców, robi się wielki oczy i mówi wow. Podczas gry zapomina się jednak o wszystkim i skupia na tym, by wykonać jak najlepiej swoje zadania – mówił Jakub Popiwczak.

– Debiut w mistrzostwach cieszy, ale to dzień jak co dzień. Nie odczuwałem dodatkowych emocji i stresu. Zagrać w tak magicznym miejscu, jak „Spodek”, przy takich kibicach to marzenie każdego sportowca. Ale za tym kryją się lata pracy. Potem dostajesz powołanie do kadry, by znów pracować, aby przekonać go do siebie. Na końcu tego łańcuszka jest właśnie występ w mistrzostwach świata przed kompletem publiczności – wtórował mu Tomasz Fornal.

Serce waliło jak nigdy

Dla Mateusza Poręby natomiast to pierwszy rok w kadrze. I od razu znalazł się w drużynie na mundial. Nic dziwnego, że w odróżnieniu od bardziej obytych z kadrą kolegów, debiut w mistrzostwach przeżył bardzo mocno.

– Już wcześniej dostaliśmy sygnał od trenera, że musimy być przygotowani do wejścia w każdej chwili. To był dobry znak nie tylko dla mnie, ale również kolegów z kwadratu rezerwowych. Wcale nie było łatwo wejść na parkiet. Był ogromny stres i serce waliło mi jak nigdy. To jest normalne, po prostu trzeba to przeżyć. Bardzo się cieszę, że ten moment debiutu na mistrzostwach świat jest już za mną i teraz będzie już z górki. Pierwszy raz jest zawsze najtrudniejszy – tłumaczył.

– Zdaję sobie sprawę jaki otrzymałem kredyt zaufania, ale jestem młody zawodnikiem, jeszcze dużo przede mną i chciałby w reprezentacji grać przez wiele lat. Nie dam się z niej wykopać… Ta koszulka reprezentacyjna ma dla mnie kolosalne znacznie! Mamy nadzieję, że znów będę miał okazję pokazać w tym turnieju – dodał.

Dla Poręby najtrudniejsze były pierwsze akcje po wejściu na boisko. Szybko jednak opanował nerwy. Już do końca spotkania był pewnym punktem zespołu. Zakończył je z dorobkiem pięciu punktów., popisując się m.in. dwoma asami serwisowymi.

– Pierwsze dwie piłki były najtrudniejsze, ale potem emocje zaczęły opadać i chyba było nieźle – wyjaśnił.

Zasłużyli na pochwały

Po dwóch setach Polacy mają komplet punktów. Łatwo ograli Bułgarię i Meksyk. Zwłaszcza starcie z tą drugą ekipą bardziej przypominało sparing niż spotkanie w mistrzostwach świata.

– Trzeba powiedzieć jasno, że nasz przeciwnik nie był z górnej części światowego rankingu. Cieszy, że potrafimy wejść z kwadratu i zaprezentować się z fajnej strony, wprowadzić na boisko dobrą atmosferę i pokazać, że potrafimy dobrze grać – ocenił Fornal, który z dziesięcioma oczkami na koncie był najlepiej punktującym graczem w szeregach polskiej kadry. Przyjmujący Jastrzębskiego Węgla z roku na rok robi olbrzymie postępy. W bieżącym sezonie miał już imponujące występy w kadrze. W niedzielnym starciu po raz kolejny potwierdził wszystkie swoje walory. Imponował więc dynamiką w ataku, pokazał moc w polu serwisowym i w grze blokiem, a do tego dołożył jeszcze kilka efektownych obron, wywołując wśród fanów zachwyt.

– Czasem tak jest, że wychodzi absolutnie wszystko, czasem kompletnie nic, zależy od dnia. W tym meczu wszyscy, którzy dostali okazję do gry, dobrze się zaprezentowali. Szczerze mówiąc staram się nie pamiętać meczów, w których nic mi nie wychodziło i cieszę się, że spotkanie z Meksykiem do nich nie należało. Wolałbym mieć jednak takie wejście przeciwko drużynie, która należy do światowego topu – podsumował Fornal.

Poważne granie

Na zakończenie fazy grupowej poprzeczka powędruje znacznie wyżej. Po drugiej stronie siatki staną dzisiaj Stany Zjednoczone. To światowa czołówka, drużyna, która na każdej imprezie zalicza się do faworytów, Nie inaczej jest w mundialu. Po dwóch meczach ma taki sam bilans jak nasi siatkarze, czyli dwie wygrane bez straty seta.

– Pamiętamy Amerykanów sprzed miesiąca z Bolonii, kiedy zrobili nam wielkie „kuku” (Polacy przegrali w półfinale Ligi Narodów 0:3 – przyp. red.). U siebie będziemy chcieli się odgryźć, zagrać dobrą siatkówkę i zobaczymy, jak będzie. Jesteśmy w lepszej dyspozycji niż miesiąc temu. Niczego się nie obawiamy, każdy będzie podekscytowany i zmotywowany – zapewnił Popiwczak.

Optymistą jest też Fornal.

– Zaczyna się w tych mistrzostwach świata poważne granie. Mam nadzieję, że dobrze się przygotujemy do meczu z Amerykanami, że okres po finałach Ligi Narodów odpowiednio przepracowaliśmy i pokonamy Amerykanów. Chcemy wygrać. W jakimś stopniu można to nazwać rewanżem za Bolonię, ale to są mistrzostwa świata i ostatni mecz, w którym potknięcie nie eliminuje nas z dalszej gry. Sukces pozytywnie wpłynie na nas mentalnie – podsumował.

Materiały przygotowali Michał Micor i Włodzimierz Sowiński


Fot. Tomasz Kudała/pressfocus