Siatkówka. Pierwsze takie doświadczenie

Myślimy tylko o graniu. Jeśli nie będziemy grać, to siatkówka nie będzie istnieć – przekonuje Igor Kolaković, szkoleniowiec „jurajskich rycerzy”.


Zawiercianie wpadli w dołek. Ich dobra passa skończyła się w połowie października. Aż dziesięciu zawodników dopadł koronawirus. Choroba miała fatalny wpływ na ich dyspozycję fizyczną.

Wpływ koronawirusa

Wprawdzie po kwarantannie Aluron CMC Warta wygrał z VERVĄ Warszawa ORLEN Paliwa, ale potem przyszły porażki poniesione w fatalnym stylu z Treflem Gdańsk i szczególnie bolesna ze Stalą Nysa.

– Nie chcę szukać wymówek, bo rezultaty w ostatnich dwóch spotkaniach były po prostu złe. Zwłaszcza w meczu ze Stalą Nysa nasza gra nie była dobra. Próbuję znaleźć rozwiązanie. Rozmawiałem na osobności ze wszystkimi zawodnikami, aby poznać ich opinie, stan zdrowia i formy. Nie uważam, żeby brakowało czegoś na treningach. To prawdziwi profesjonaliści z bardzo dobrym nastawieniem. Po koronawirusie próbowali wrócić do formy tak szybko, jak było to możliwe, nawet jeśli ich stan zdrowia był słaby. W Warszawie wyglądaliśmy jeszcze normalnie, ale potem nie poznawałem siatkarzy, sposobu, w jaki poruszali się po boisku. To nie problem jednego lub dwóch graczy. Gdyby tak było, to moglibyśmy liczyć na pomoc pozostałych. Problem w tym, że wszyscy zawodnicy na boisku nie wyglądają tak jak przed przerwą – wyjaśnia Igor Kolaković, szkoleniowiec Aluronu CMC Warty.

Nic pewnego

Czarnogórzec jest bardzo doświadczonym trenerem, w siatkówce pracuje już ponad 20 lat, ale z takimi problemami zmaga się po raz pierwszy.

– Dla nas wszystkich to nowe doświadczenie, nie tylko dla mnie jako trenera, ale też dla zawodników, klubów i całej ligi. To niecodzienna sytuacja, ale siatkówka musi być ponad to. Musimy się przystosować do tej rzeczywistości. Wszyscy trenerzy muszą teraz myśleć, jak się w tym odnaleźć. To nie jest proste, bo codziennie dostajemy nowe informacje o konsekwencjach koronawirusa. Wielu ekspertów o tym mówi, ale nikt nie wie nic na pewno. Widzimy, co dzieje się w naszym klubie, co działo się po tygodniu, a co po dwóch od powrotu do zajęć. Wielu zawodników narzeka, że odczuwa stare urazy. Nawet takie sprzed roku, dwóch i więcej lat. Pojawiają się nagle bóle stawów – kostki, kolana czy barku – tłumaczy Kolaković.

– Jak sobie z tym radzić? Nie ma chyba jasnych reguł, musimy opierać się na przeczuciu i szukać sposobu, by rozwiązać ten problem – odpowiada.

W poszukiwaniu formy

Nie tylko dyspozycja fizyczna zawodników jest problemem, ale także długie przerwy między meczami. W przypadku zawiercian sięgają one nawet trzech tygodni. Najpierw sami chorowali, a potem ich rywale. W ostatnim czasie odwołano ich spotkania z Jastrzębskim Węglem i Ślepskiem Malow Suwałki.

– Większość zawodników ma za sobą prawie 3 tygodnie przerwy od treningów, nie jeden czy dwóch, a 10 w jednym momencie. Reszta w tym czasie nie miała jak porządnie trenować. Zajęcia w 2-3 osoby to nie są normalne warunki. Treningi są bardziej skupione na elementach fizycznych, bo nie da się odwzorować gry i zachowań w konkretnych sytuacjach. Ten okres z pewnością nas zabił, ale podobne problemy mają także inne kluby. Nie są w stanie utrzymać formy na tym samym poziomie. Naprawdę szkoda, bo byliśmy w świetnej dyspozycji, a teraz musimy szukać odbudowy krok po kroku. Nie myślimy już w perspektywie całego sezonu i tego, jaką pozycję zajmiemy. Musimy skupiać się na następnym rywalu, następnym secie, następnej akcji – tłumaczy Kolaković.


Czytaj jeszcze: Jan Firlej: Trafiają się koncerty…

Z drugiej strony obecna przerwa może pozwolić zawiercianom dojść do dawnej formy.

– Dobrze, że mamy tę przerwę – nie ukrywa szkoleniowiec „jurajskich rycerzy”.

– W tym momencie nie byliśmy gotowi na mecz z tak dobrą drużyną, jak Jastrzębski Węgiel. Straciliśmy naszą moc i trochę pewności siebie. Możemy wrócić do formy tylko dzięki pracy, nie przez narzekanie czy użalanie się nad sobą. Musimy ciągle pracować, aż w końcu wrócimy na właściwe tory. To wszystko. To powinno w końcu pomóc, ale kiedy? Zobaczymy. Na pewno potrzebujemy czasu – podkreśla Kolaković.


Na zdjęciu: Igor Kolaković stanął przed arcytrudnym zadaniem odbudowania formy swoich podopiecznych.

Fot. Adam Starszyński/pressfocus