Siatkówka. Potentat na Czarnym Lądzie

Na drodze Polaków po medal stają najpierw Tunezja, a potem – prawdopodobnie – Stany Zjednoczone.


Biało-czerwoni w ostatniej kolejce fazy grupowej nie kombinowali. Pokonali USA i zajęli pierwsze miejsce w grupie. Liczyli się jednocześnie z tym, że taki wynik może znacznie utrudnić im drogę do fazy finałowej. W ćwierćfinale nie unikną bowiem Stanów Zjednoczonych, o ile oczywiście oba zespoły wygrają swoje mecze w 1/8 finału (Amerykanie w tej fazie zmierzą się z Turcją).

– Mimo wszelkich spekulacji, czy warto, czy nie warto wygrać z Amerykanami w grupie, to zwycięstwo dało nam dodatkową pewność siebie. Skoro wygraliśmy z nimi w grupie, to dlaczego nie mamy tego powtórzyć w ćwierćfinale – krótko podsumował Kamil Semeniuk, przyjmujący naszej drużyny.

To, co wpaja trener

– Nie kalkulowaliśmy przed spotkaniem z reprezentacją Stanów Zjednoczonych, co nam się bardziej opłaca. Taką mentalność wpaja w nas trener Nikola Grbić. Każdego z nas cechuje chęć zwycięstwa w każdej możliwej sytuacji. Jeżeli mamy awansować do kolejnej rundy, powinniśmy wygrywać z każdym – dodał rozgrywający Grzegorz Łomacz.

Zanim jednak biało-czerwoni zagrają w ćwierćfinale, muszą ograć Tunezję. Na papierze są zdecydowanymi faworytami. Wszystkie atuty: kibice, umiejętności, dokonania, doświadczenie w grze o najwyższe cele są po ich stronie.

Aktualni mistrzowie Afryki w grupie wygrali tylko jeden mecz, pierwszy z Portoryko 3:0. Potem niewiele mieli do powiedzenia w starciach z Ukrainą i Serbią. Nie ugrali w nich nawet seta. Dla nich już sama rywalizacja z aktualnym mistrzem świata jest sporym przeżyciem.

– Naszym celem był awans do drugiej rundy. Byliśmy świadomi, że zmierzymy się z bardzo silną drużyną, ale to norma na mistrzostwach świata. Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że zagramy z Polską – przyznał po spotkaniu z Serbią trener Tunezji Antonio Giacobbe.

– Jesteśmy bardzo dumni. Chcemy się mierzyć z takimi drużynami jak Polska. Musimy grać swoje, by pokazać, że w Tunezji są dobrzy zawodnicy – wtórował mu atakujący Hamza Nagga.

Trener 75-latek

Tunezyjczycy w większości występują w rodzimej lidze. Kilku z nich gra jednak za granicą. Najczęściej wybierają ligę francuską, bo najłatwiej im się porozumieć i zaaklimatyzować. Obok arabskiego francuski jest w Tunezji językiem urzędowym. W naszym kraju renomę tunezyjskiej siatkówki próbuje wyrobić Wassim Ben Tara. I wychodzi mu to więcej niż przyzwoicie. Atakujący od dwóch lat jest podporą Stali Nysa. W reprezentacji swojego kraju nie gra, bo stara się o polską licencję i po dwuletniej karencji chce grać w naszej reprezentacji.

Trenerem zespołu z Afryki Północnej jest Włoch Antonio Giacobbe. Liczy sobie 75 lat i jest najstarszym szkoleniowcem w tegorocznych MŚ. Karierę trenerską zaczynał od prowadzenia w ojczyźnie drużyn kobiecych. W1999 roku po raz pierwszy został selekcjonerem Tunezji i pracował do 2007 roku. Potem prowadził kadrę Egiptu, by w 2017 ponownie objąć Tunezję. W sumie ma z nią w dorobku sześć tytułów mistrza Afryki.

Po raz drugi

Ostatnio raz biało-czerwoni zmierzyli się z Tunezją w 2019 roku, w Pucharze Świata i turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk olimpijskich w Tokio. Oba spotkania wygrali po 3:0. W historii rywalizacji polsko-tunezyjskiej nasza drużyna nigdy nie przegrała. Raz – w 2002 roku – mecz zakończył się… remisem 2:2, ale był to sparing przed mistrzostwami świata w Argentynie. Dwa lata później obie drużyny zagrały z sobą w Memoriale Wagnera, a następnie na igrzyskach w Atenach – padły wtedy wyniki po 3:1 i były to ostatnie sety stracone przez reprezentację Polski z Tunezyjczykami.

W mistrzostwach świata z Tunezją zmierzymy się drugi raz – w 2006 roku w Hammamatsu było 3:0 dla Polski.

(mic, sow)


Na zdjęciu: Jak na razie na biało-czerwonych nie ma mocnych i trudno przypuszczać, by zatrzymali ich Tunezyjczycy.
Fot. Tomasz Kudala/Pressfocus