Siatkówka. Przełamanie bariery?!

Na parkiecie było widać pozytywną energię u wszystkich siatkarzy oraz wzajemne mobilizowanie się, rezerwowi oraz ławka trenerska żywo reagowała na każdą udaną akcję i… sędziowskie błędy, których nie brakowało. A po meczu wreszcie uśmiech na twarzach nie tylko głównych autorów zwycięstwa, ale również szkoleniowców oraz działaczy. Oczywiście, nie wspominając kibiców, którzy długo po końcowym gwizdku manifestowali swoją radość – tak wyglądał krajobraz po inauguracyjnym, historycznym zwycięstwie Aluronu Virtu CMC Zawiercie nad Hebarem Pazardżik w 1/16 finału Pucharu Challenge w gościnnej hali w Dąbrowie Górniczej.

Udana premiera

Dobrze, że siatkówka na wysokim poziomie zawitała znów do Dąbrowy Górniczej – mówił jeden z miejscowych kibiców drugiemu. Fani „Jurajskich rycerzy” zadbali o atmosferę w hali, z kolei siatkarze trenera Marka Lebedewa wznieśli się ponad poziom, jaki prezentowali od początku tego sezonu. Przede wszystkim było widać pozytywną energię w całej ekipie i ona w dużej mierze sprawiła, że gospodarze ten mecz mieli cały czas pod kontrolą.

– Mecz wbrew pozorom wcale nie był łatwy, bo zaczęliśmy go zbyt nerwowo, ale dość szybko opanowaliśmy sytuację – stwierdził II trener z Zawiercia, Dominik Kwapisiewicz.

– Niech to zwycięstwo będzie dla nas trampoliną do kolejnych potyczek, łącznie z PlusLigą. Takiego meczu szukaliśmy wśród ligowych, ale się nie doczekaliśmy. Oczywiście, że wszystkim chłopakom należą się słowa uznania. Chciałbym zwrócić uwagę na Nikołaja Penczewa, który do tej pory nie miał zbyt dużo okazji występować w lidze. Tutaj wyszedł w podstawowym składzie i spisywał się bez zarzutu zarówno w przyjęciu, jak i ataku (56% skuteczności – przyp.red.).

Tonowanie radości

Bułgarski zespół wystąpił bez swojej gwiazdy, rozgrywającego Geori Bratojewa, który za występy oraz niewymowne gesty wobec sędziów został zdyskwalifikowany na dwa mecze pucharowe. Pewna wygrana na własnym parkiecie wcale nie oznacza awansu do 1/8 finału Pucharu Challenge, bo przecież w rewanżu może być różnie. W tej sytuacji zawiercianie dmuchają na zimne…

– Poziom sędziowania naszego meczu był straszny i wcale nie mówię to z pozycji przegranego, lecz wygranego – dodaje trener Kwapisiewicz.

– Był on skandalicznie niski i wszystkiego możemy się spodziewać w Bułgarii, a gdyby sędziował zaprzyjaźniony Rumun… Niemniej w rewanżu trzeba sobie wypracować odpowiednią przewagę i skrzętnie ją chronić. Jedno jest pewne, nie możemy doprowadzić do „złotego” seta, który miałby rozstrzygać o awansie.

W meczu było kilka paradoksalnych sytuacji. Jeden z bułgarskich siatkarzy chwycił się za głowę, gdy popełnił błąd, z kolei grecki arbiter, ku zdziwieniu gości, przyznał im punkt.

– Takie historie mają miejsce, gdy nie ma wideo weryfikacji, do której już tak się przyzwyczailiśmy.

– Wzbudza to tylko dodatkowe, niepotrzebne emocje – stwierdził środkowy zawierciańskiej ekipy, Bartosz Gawryszewski.

Przełożyć na PlusLigę

Sporo czasu czekali siatkarze z Zawiercia na taki występ, w którym będą stroną dominującą i odniosą pewne zwycięstwo. Michal Masny, kapitan zespołu, apelował o cierpliwość i obiecywał, że w końcu zagrają na swoim poziomie. I tak też się stało i gdy rozgrywający schodził z parkietu,tylko stwierdził z uśmiechem: wreszcie się odkorkowało i nieźle to wyglądało.

– Teraz to przełamanie koniecznie musimy przenieść na występy w PlusLidze – mocno zaakcentował Gawryszewski.

– Najważniejsze, że wróciła radość z gry i już szybko zapominamy o tym występie i od wczoraj koncentrujemy się na meczu w Rzeszowie. Do swoich założonych celów zmierzajmy małymi krokami. Najpierw mecz z Resovią, a potem pomyślimy o rewanżu w Bułgarii. Wbrew pozorom Hebar to wcale nie jest zły zespół, trzeba było się napocić, ale zagraliśmy na dobrym poziomie.

Czy „Jurajscy rycerze” odzyskali blask? O tym przekonamy się już w niedzielę podczas ligowego spotkania w Rzeszowie, a potem będziemy szukali potwierdzenia w rewanżu w Bułgarii.

Na zdjęciu: Alexandre Ferreira (żółty trykot) był nieuchwytny dla rywali.