Siatkówka. Wiara w drużynę

5 zwycięstw, 10 porażek, 25 punktów i 11. miejsce – turniej w Rimini nie okazał się dla biało-czerwonych zbyt udany.


Polki do Ligi Narodów przystępowały ze sporymi nadziejami. Po cichu mówiło się nawet o Final Four. Skończyło się rozczarowaniem, bo za takie należy uznać 11. miejsce. Przy odrobinie szczęścia mogło być lepiej, bo mecze z Belgią, Holandią i Japonią biało-czerwone przegrały po tie-breaku. Wcale nie były też słabsze od Dominikany czy Niemiec.

– Szału nie było, ale mnie smuci, jak kibice nas odbierają oraz jak wypowiadają się eksperci na temat naszej gry. Nie można skreślać naszej drużyny – z rozczarowaniem w głosie mówiła po ostatnim zwycięskim spotkaniu z Rosją Magdalena Stysiak.

– Do nas te opinie też docierają i zamiast nas wspierać, dołowano nas – dodała. Do niej akurat pretensje mieć trudno. W Rimini grała na dwóch pozycjach, przyjmującej oraz atakującej, i w obu wypadkach radziła sobie bardzo dobrze. Była liderką zespołu i jego siłą napędową. Jej dobra postawa znalazła odzwierciedlenie w rankingach. W klasyfikacji na najskuteczniejszą zawodniczkę i najlepszą atakującą zajęła drugie miejsca, w obu wypadkach ustępując jedynie Belgijce Britt Herbots.

Jacek Nawrocki, trener naszej drużyny, nie ukrywa, że też liczył na więcej, ale zaznaczył, że turniej w Rimini jest tylko etapem do imprezy docelowej, mistrzostw Europy.

– Przyjechaliśmy do Rimini z oczekiwaniami. Tak to już w naszym kraju wygląda, siatkówka jest na topie i wszyscy chcieli tylko zwycięstw i jak najlepszej gry. Ale pokreślę, ze do meczów towarzyskich z Bułgarią mieliśmy tylko 10 dni wspólnych treningów. Trudno jest cokolwiek zrobić w takim czasie. Do tego doszły 2, 3 dni treningów w Rimini i stwierdziliśmy, że to właśnie tu musimy zrobić próby w boju. Próby indywidualne i różnych ustawień. Różnie to wychodziło, staraliśmy się sprawdzić wszystko, co mogliśmy. Co prawda wszystkiego nie sprawdziliśmy, ale mamy już przynajmniej obraz tego, jak chcemy grać chociażby w mistrzostwach Europy. Tych rzeczy, które są do poprawienia, jest bardzo dużo – ocenił szkoleniowiec.

Wpływ na wyniki naszej drużyny z pewnością miały braki kadrowe. Z różnych powodów brakowało przede wszystkim Joanny Wołosz oraz Natalii Mędrzyk. Kontuzje z gry wyeliminowały z kolei Martynę Krajewską i Martynę Grajber.

W kadrze nie zabrakło zatem bardzo młodych, mniej doświadczonych siatkarek.

– Liga Narodów to nie jest coś, co wygrywa się ot tak, a kiedy kończyliśmy chociażby spotkanie z Chinami, to na boisku były same 20-latki. W takich meczach trzeba mieć doświadczenie, obycie w bojach i trzeba być zgranym. Nam tego doświadczenia i zgrania zabrakło, zwłaszcza w pierwszej części turnieju. Może gdybyśmy zagrali tak, jak te sety z Amerykankami czy Chinkami, byłoby nam łatwiej w pierwszej części rywalizacji – powiedział Nawrocki.

Czy Liga Narodów dała odpowiedź, jak będzie wyglądał skład na mistrzostwa Europy?

– Nie będzie się dużo różnił. Jestem jeszcze przed rozmowami z zawodniczkami, ale tak naprawdę będziemy szli tą drogą, którą przyjęliśmy w Rimini – odpowiedział.



Biało-czerwone wróciły dziś do kraju. Otrzymały dwa tygodnie wolnego, a 4 lipca spotkają się ponownie w Szczyrku, gdzie rozpoczną przygotowania do mistrzostw Starego Kontynentu. Ruszą one 18 sierpnia w czterech krajach: Bułgarii, Rumunii, Serbii i Chorwacji. Polki pierwszą część turnieju rozegrają w Płowdiw.

Dodajmy, że w Lidze Narodów przyszedł czas na decydującą rozgrywkę. Mecze półfinałowe: Brazylia – Japonia i USA – Turcja już w czwartek.


Na zdjęciu: Magdalena Stysiak w Rimini potwierdziła, że jest jedną z najlepszych ofensywnych zawodniczek na świecie.

Fot. FIVB