Siatkówka. Kędzierzyński walec

Kibice Jastrzębskiego Węgla, którzy w sobotę przybyli na mecze półfinałowe Pucharu Polski, byli po tych starciach pełni nadziei. Wydawało się bowiem, również i zgromadzonym we wrocławskiej hali Orbita dziennikarzom, że ZAKSA Kędzierzyn-Koźle jest do ugryzienia. Zresztą takie samo zdanie miał po półfinałowych meczach Jakub Popiwczak, libero jastrzębskiej drużyny. Taka ocena nie była pozbawiona podstaw. Bo w niedawnych meczach kontrolnych jastrzębianie potrafili z ZAKSĄ wygrywać. Ale kiedy przyszło do meczu o stawkę, drużyna prowadzona przez trenera Andreę Gardiniego udowodniła swoją wyższość. Nie bez znaczenia było też zachowanie samego szkoleniowca. W pierwszym secie finał trener JW, Roberto Santilli, dał się sprowokować do wewnętrznych gierek psychologicznych. Powiedzieć, że przez to jego zespół przegrał mecz, byłoby nadużyciem, ale nie pozostało to bez znaczenia dla przebiegu rywalizacji.

Od zadań specjalnych

Kędzierzynianie swoją wyższość udowodnili jednak na parkiecie, a niezwykle ważną rolę w pucharowym triumfie odegrał Rafał Szymura. To zawodnik, który na co dzień jest pierwszym zmiennikiem dla podstawowych przyjmujących ZAKSY: Aleksandra Śliwki, który jak najbardziej zasłużenie został MVP turnieju finałowego PP, i Sama Deroo. Belg, który często bywa liderem zespołu kędzierzyńskiego, doznał kontuzji i do poruszania się we wrocławskiej hali używał kul. Szymura zastąpił go jednak więcej niż godnie, na co zresztą miał ciekawe uzasadnienie. – Rzeczywiście jest tak, że Szymura jest przyjmującym od zadań specjalnych – uśmiechał się zawodnik ZAKSY. – Moja postawa jest dowodem na to, że trener może na mnie liczyć w ważnych momentach. Na każdym treningu daję z siebie wszystko. Mam wrażenie, że udało mi się godnie zastąpić Sama – dodał przyjmujący zespołu z Kędzierzyna-Koźla.

24-letni rybniczanin w drużynie wicemistrza Polski i lidera PlusLigi występuje od 2017 roku, a Puchar Polski jest dla niego pierwszym poważnym trofeum. Warto też nadmienić, że Szymura z reprezentacją Polski zdobywał medale światowych imprez w gronie kadetów i juniorów. W pierwszej reprezentacji, jak dotąd, nie występował. Sytuacja kadrowa na przyjęciu jest jednak dość klarowna, dlatego niezwykle ciężko jest – będąc głównie rezerwowym – przebić się do składu. Niemniej jednak zawodnik pokazał we Wrocławiu, że o przyszłość na tej pozycji nie musimy się martwić.

Zaczyna się śnić

Są bowiem inni, jak chociażby wspomniany Śliwka, a od lipca br. do grona reprezentantów Polski na tej pozycji dołączy przecież Wilfredo Leon. Zostawmy jednak kwestie kadrowe i skupmy się nad tym, co w tym sezonie ugrał ZAKSA. W Lidze Mistrzów, ze względu na arcytrudne losowanie, jest jej ciężko. Ale na krajowym podwórku drużyna trenera Gardiniego nie ma sobie równych. W PlusLidze jest niepokonana. Wygrała 14 spotkań od początku sezonu i tylko jakiś kataklizm odbierze jej pierwsze miejsce po fazie zasadniczej. W Pucharze Polski kędzierzynianie wygrali trzy mecze, czyli liczba zwycięstw z rzędu wzrosła do 17. Ostatnią polską drużyną, która pokonała ZAKSĘ, była w maju zeszłego roku, w finale ligowych rozgrywek, Skra Bełchatów.

W tym miejscu pojawia się pytanie, kto jest w stanie zatrzymać kędzierzyński walec? Wydawało się, że takim zespołem może być Jastrzębski Węgiel. We Wrocławiu się nie udało, ale Jakub Popiwczak obiecuje, że w niedalekiej przyszłości będzie lepiej. – Na pewno do naszej gry coś trzeba jeszcze dołożyć. Ale razem z naszymi kibicami pokażemy ZAKSIE, że łatwo z nami nie będzie miała. Postaramy się postawić rywalowi cięższe warunki i chcemy w końcu wygrać, bo powoli ZAKSA zaczyna nam się śnić po nocach – skwitował libero Jastrzębskiego Wegla.

 

Na zdjęciu: We Wrocławiu Rafał Szymura godnie zastąpił Sama Deroo.