Siatkówka. Zwycięzca bez złota

 

Rozmowa z Mateuszem Bieńkiem, środkowym reprezentacji Polski i włoskiego Cucine Lube Civitanova.

 

Wiele lig w Europie jeszcze w marcu zakończyło sezon. W przypadku męskich zmagań w Serie A taka decyzja zapadła dopiero teraz. Nie za długo zwlekano?
Mateusz BIENIEK: – Włosi ciągle liczyli, że uda się jeszcze coś zagrać; chodziło o ograniczenie strat finansowych. Gdybyśmy grali dalej, to kluby jeszcze by coś zarobiły, a tak tych wpływów nie będzie. Zakończyliśmy już jednak sezon, więc trzeba się powoli pakować i wracać do kraju.

Do sportowego CV może pan sobie dopisać zajęcie wraz z Cucine Lube 1. miejsca w lidze w tym sezonie, ale nie mistrzostwo Italii. Nieprzyznanie medali w tej sytuacji jest dla pana zrozumiałe?
Mateusz BIENIEK: – Jak się patrzy, to wszędzie na świecie – gdzie nie było zakończonej fazy zasadniczej – tytułów nie przyznano. U nas też nie dokończono tego etapu, więc medali nie ma. Czy to sprawiedliwe? Chyba tak. W fazie zasadniczej mieliśmy do rozegrania jeszcze trzy mecze, w tym bezpośredni z 3. w tabeli Perugią. Szkoda, że tak się zakończyła rywalizacja, bo mieliśmy szansę na mistrzostwo, ale – jak mówiłem – wszędzie na świecie tak robiono, więc nie mam z tym problemu.

Oficjalnie wciąż jeszcze tylko wstrzymane są zmagania w Lidze Mistrzów, w których pańska drużyna awansowała do ćwierćfinału. Realne jest wznowienie rozgrywek w europejskich pucharach?
Mateusz BIENIEK: – Nie, nie wydaje mi się. Gdyby Europejska Konfederacja Siatkówki (CEV) coś takiego zrobiła, to uznałbym, że nie wiem, na jakiej planecie żyję. Wszystkie krajowe ligi są zakończone, nie trenujemy już od miesiąca, a jeszcze co najmniej miesiąc byłby potrzebny, żeby wrócić do formy. Takie wznowienie rywalizacji byłoby niebezpieczne dla naszego zdrowia.

A przełożona na końcówkę lata Liga Narodów rzeczywiście dojdzie do skutku? Włosi już się wycofali…
Mateusz BIENIEK: – Miejmy nadzieję, że zagramy. Fajnie byłoby się spotkać całą drużyną i pograć jak już wszystko zacznie normalnie funkcjonować. Liczę, że Liga Narodów odbędzie się, i że my w niej wystąpimy.

Igrzyska w Tokio zostały przełożone na 2021 rok i wychodzi na to, że miesiąc po ich zakończeniu odbędą się mistrzostwa Europy. Wyobraża pan sobie udział w obu tych imprezach?
Mateusz BIENIEK: – To będzie trudne. Będziemy trenować pod igrzyska, a zaraz potem będą mistrzostwa Europy, które w tej sytuacji – nie oszukujmy się – nie będą priorytetem. Na pewno będziemy chcieli zająć w nich jak najlepsze miejsce, ale… Obecna sytuacja, która jest niezależna od nas, wszystkim pokrzyżowała plany. Normalnie bowiem to mistrzostwa Europy, których współgospodarzem będzie Polska, miały być imprezą docelową…

Jak w kontekście braku możliwości normalnego treningu radzono sobie w Lube?
Mateusz BIENIEK: – Na początku mieliśmy zajęcia parami w siłowni. Każdy z zawodników miał rękawiczki i maseczkę. Potem jednak kazano nam już zostać w domach i codziennie – od poniedziałku do piątku – o 16.00 mieliśmy wideokonferencję. Ćwiczyliśmy wszyscy razem przez około 40 minut, a potem jeszcze był bonus w postaci 20-30 minut dodatkowej pracy z trenerami. Ruszaliśmy się więc, ale to nie to samo co normalne zajęcia.

Kiedy zamierza pan wrócić do Polski?
Mateusz BIENIEK: – W przyszłym tygodniu. Muszę jeszcze pozałatwiać kilka spraw. Co prawda granice są wciąż pozamykane, ale jak się wraca do domu, do ojczyzny, to nie ma z tym trudności. Nie trzeba chyba nawet mieć żadnych dodatkowych dokumentów przy wjeździe. Myślę więc, że nie będzie z tym problemu.

Czy wiadomo już jak zostanie rozwiązana sprawa kontraktów w pańskim klubie w związku z przedwczesnym zakończeniem sezonu?
Mateusz BIENIEK: – Były już pewne rozmowy z władzami Lube na ten temat. Każdy w tej sprawie będzie się dogadywał indywidualnie.

Występująca w Savino Del Bene Scandicci Magdalena Stysiak opowiadała niedawno, że w pamięci zapadł jej słyszany co chwilę dźwięk jadącej na sygnale kartki. Inni przedstawiciele świata sportu w Italii wspominali o widoku pakowanych masowo do ciężarówek trumien…
Mateusz BIENIEK: – Mnie ominęły takie obrazki. Raz, w drodze do sklepu, miałem kontrolę. Pokazałem jednak zezwolenie i pojechałem dalej. Słyszałem też jak przejeżdżała policja i apelowała przez głośniki, by zostać w domach.

Podobno we Włoszech za złamanie obowiązujących obecnie zasad można dostać kosztowny mandat…
Mateusz BIENIEK: – Na szczęście nie zarobiłem żadnego. Generalnie siedzę w domu i opuszczałem go tylko w uzasadnionych sytuacjach. Miałem wspomnianą kontrolę policyjną w drodze do sklepu i to wszystko.

W wielu krajach, m.in. w Polsce, początkowo najbardziej pożądanym towarem w sklepach był papier toaletowy. Co w pierwszej kolejności znikało z półek we Włoszech? Biorąc pod uwagę zamiłowanie kulinarne, to można byłoby przypuszczać, że makaron…
Mateusz BIENIEK: – Kiedy byłem w sklepie, to ani razu nie brakowało niczego. Nie zdarzyło mi się, bym nie mógł czegoś kupić.

Rozmawiała Agnieszka Niedziałek

 

Na zdjęciu: Mateusz Bieniek, czy to w reprezentacji, czy w klubie zawsze walczy o najwyższe laury.
Fot. Łukasz Laskowski/PressFocus