Siedem głównych grzechów Nawałki

Trener drużyny narodowej przekonywał – kilkukrotnie zresztą – że podstawową przyczyną niepowodzenia w mundialu był brak piłkarskiej jakości. Wtórował mu kapitan drużyny powtarzając, że nie raz przekonywał, iż trafiliśmy do bardzo wymagającej grupy, z której trudno będzie wyjść do fazy pucharowej. Nikt go jednak nie chciał słuchać. Tyle że obie wypowiedzi należy traktować wyłącznie jak zręczne chwyty retoryczne. Przecież to co najmniej absurdalne, że drużynie z czołowej 10. rankingu FIFA, która była losowana w mundialu z pierwszego koszyka, nagle po prostu zabrało jakości. Dwa kolejne awanse do poważnych turniejów i co najmniej przyzwoity występ biało-czerwonych w finałach Euro 2016 nie wzięły się przecież z przypadku. Mieliśmy świadomy swej wartości zespół, mieliśmy jakość, mieliśmy organizację gry i lidera – nie licząc turnieju we Francji – z prawdziwego zdarzenia. Mieliśmy… Warto zatem przyjrzeć się, gdzie w drodze do Rosji pojawiły się błędy i wypaczenia.

1.Nadmierne przywiązanie do nazwisk
W Rosji z zespołu, który był jednym z pozytywnych zaskoczeń finałów Euro’16 zostały – jak się okazało – już tylko nazwiska, zresztą w nadmiarze. Selekcjoner przywiązał się zanadto do wiernych żołnierzy i chyba nie chciał zauważyć, że nie tylko się zestarzeli, ale stan zdrowia całkiem niemałej grupy uległ degradacji, a niektórzy źle pokierowali karierami i znaleźli się w klubach na marginesie. W efekcie nawet w wyjściowym składzie na Senegal znaleźli się zawodnicy – w tym zaawansowani wiekowo – którym zabrakło nie tylko werwy, świeżości i głodu mołojeckiej sławy z turnieju we Francji, ale też sportowej formy. A przede wszystkim – rytmu meczowego z rundy poprzedzającej wyjazd na mundial. Magia ulubionych nazwisk Nawałki nie zadziałała na Afrykańczyków, bo po prostu nie mogła. Arkadiusz Milik nie był w mundialowej dyspozycji, Thiago Cionek nigdy nie miał odpowiednich umiejętności, Kubie Błaszczykowskiemu zabrakło zdrowia, zaś Grzegorz Krychowiak mocno spuścił z tonu. A tę wyliczankę można by kontynuować…

2.Brak powtarzalności
Głównym atutem kadry Nawałki – w najlepszym jej wydaniu – była powtarzalność; zarówno schematów, jak i w obsadzie personalnej, co momentami bywało nawet nudne, ale skuteczne! Właściwie to selekcjoner prowadził zespół narodowy jak drużynę klubową, i zmian dokonywał tylko wówczas, kiedy naprawdę musiał. Czyli naprawdę niechętnie, co mocno mu wytykano na przykład po finałach Euro we Francji. Tyle że dzięki konserwatywnemu podejściu do kwestii taktycznych i osobowych, biało-czerwoni prawie zawsze mieli na boisku porządek. Każdy zawodnik wiedział co ma grać, zarówno w ofensywie, jak i defensywie, warianty stałych fragmentów, a także akcji na przykład w bocznych sektorach, wszyscy znali na pamięć. W efekcie piłka była dostarczana do Lewandowskiego, który strzelał jak z armaty, i dwie tury eliminacji przeszliśmy jak burza. Po 0:4 w Kopenhadze, gdzie Age Hareide przeczytał naszą taktykę niczym elementarz, zaczęło się kombinowanie z ustawieniem, które – zdaniem Macieja Rybusa – doprowadziło do tego, że nasi piłkarze nie za bardzo wiedzieli, jak w Moskwie i Kazaniu mają grać. Zamiast wprowadzenia elementu zaskoczenia, udało się zatem selekcjonerowi rozregulować dobrze naoliwiony mechanizm.

3. Nieusprawiedliwione zawirowanie taktyczne
Na domiar złego, to znaczy po zastosowaniu schematu z trzema stoperami, w którym nawet doświadczeni zawodnicy – przyzwyczajeni do klasycznego 1-4-4-2 (albo 1-4-2-3-1) nie czuli się komfortowo – Nawałka przed meczem z Senegalem zdecydował się na wprowadzenie mutacji podstawowego wariantu. Zamiast gry w środku pola dwoma zawodnikami o charakterystyce szóstki (ewentualnie szóstką i ósemką), zdecydował się na wystawienie obok defensywnego pomocnika – dziesiątki, a przed nią dwóch napastników. Tak ofensywnie jak na inaugurację mundialu biało-czerwoni nie grali nigdy wcześniej. Do dziś trudno zresztą uwierzyć, że autorem takiego rozwiązania taktycznego mógł być Nawałka, który wcześniej – gdyby tylko miał taki wybór – najchętniej w drugiej linii grałby trzeba ósemkami. Dziś nie ma sensu zastanawiać się, kto mógł – czyli miał na tyle bliski kontakt, a co ważniejsze: wpływ na selekcjonera – podszepnąć dziwaczny pomysł, ale należy zakładać, że sam wielkiej kariery szkoleniowej nie zrobił. Niewyćwiczona próba utrzymywania się przy piłce w ataku pozycyjnym skończyła się dwoma bramkowymi prezentami dla Afrykańczyków.

4. Niedostatki w motoryce
Kto oglądał mecz z Senegalem, widział, że nasi zawodnicy przegrywali z rywalami większość startów do piłki. Nawet Kamil Grosicki, który bazuje na dynamice, był w stanie wygrać jedynie 40 procent pojedynków w ofensywie, pozostali – łącznie z Lewandowskim – grali na niższej skuteczności. Biało-czerwonym wyraźnie brakowało depnięcia, co jednak z pomeczowych statystyk trudno było wyczytać. Biegając, nasi piłkarze męczyli się, a sytuacja powtórzyła się po 30 minutach w starciu z Kolumbią. Jakiś istotny parametr musiał więc zostać zaniedbany, bo rywalom z Ameryki Południowej również ustępowaliśmy pod względem dynamiki. Być może zresztą chodzi tylko (i aż) o mityczną dyspozycję dnia, związaną z aklimatyzacją. Na poniedziałkowej konferencji prasowej trener Nawałka stwierdził, że warunki w Soczi są tak dobre, że rozgrywając mecz w tym mieście, Niemcy zdecydowali się pozostać pięć dni, i to w hotelu transferowym, bo o stałą bazę wcześniej nie zadbali. Tyle że to może być błędna interpretacja. Przecież na łamach „Sportu” profesor Jan Chmura przekonywał, że nawet dobrze wytrenowane organizmy przy tak istotnych różnicach w wilgotności i ciśnieniu, jak między Soczi i Moskwą, na pełną aklimatyzację do nowych warunków wymagają 72 godzin. Może zatem sztab Joachima Loewa wziął to pod uwagę, a nasz po prostu nie?

5.Niewystarczające przygotowanie mentalne
Podczas Euro 2016 we Francji Krychowiak był tak bezczelnie pewny siebie i swoich zagrań, że mimo ewidentnych ograniczeń w wyszkoleniu, drugą linią polskiego zespołu rządził niczym generał. Krosy na 40 metrów posyłał z centymetrową dokładnością, nasze przedpole czyścił z precyzją odkurzacza, nie notował właściwie strat, nie popełniał błędów w ustawieniu. Natomiast w Rosji Grzegorz był ojcem chrzestnym drugich goli zarówno dla Senegalu, jak i Kolumbii. I na długie momenty zwieszał głowę. A skoro zawodnik z takim ego nie radził sobie z presją, to trudno mieć większe pretensje do Piotra Zielińskiego, który ponownie – który to już raz – w kadrze zademonstrował ledwie 30 procent… siebie z Napoli. Zresztą w poczynaniach całego zespołu widoczny był brak agresywności, w meczu z Senegalem biało-czerwoni nie zakładali wysokiego pressingu. Przeciw Kolumbii było inaczej, lepiej, ale pary w nogach do stosowania tego taktycznego elementu wystarczyło Dawidowi Kownackiemu przez kwadrans. Po dwóch kwadransach zrezygnował także Lewandowski, który zaczął mecz bardzo ostro, ale też później boleśnie za to zapłacił w starciach z rosłymi i dobrze zbudowanymi defensorami z Ameryki Południowej.

6.Brak ducha zespołu i prostota
Przy okazji meczu z Litwą, rozegranego w przedmundialowym terminie w 2014 roku, kadrowicze zintegrowali się na tyle, że nawet przekazanie opaski Robertowi Lewandowskiemu nie zburzyło ducha zespołu. Błaszczykowski z Lewym nigdy nie pałali do siebie wielką miłością, ale to nie przeszkadzało im świetnie współpracować zarówno w Borussii Dortmund, jak i reprezentacji. Zespół stanowił jedność, i był nadrzędną wartością. Kadrowicze chętnie przyjeżdżali nawet na nieobowiązkowe zgrupowania regeneracyjne do Juraty zarówno przed dwoma laty przed Euro’16, jak i w tym roku. Tyle że w przeciwieństwie do turnieju we Francji, to dotarcie najważniejszych piłkarzy nie przełożyło się teraz na automatyzmy na boisku. W Rosji trudno było dostrzec zaplanowane działania zespołowe; jeśli w ogóle cokolwiek, to raczej nieudolne próby zlepku indywidualistów. Naprawdę nic nie działo się w myśl zasady – jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. A już prostota środków, którymi nasz zespół chciał zaskoczyć Kolumbijczyków – najczęstszy (a w zasadzie jedynym) stanowiła laga z linii obrony, ewentualnie od Krychowiaka do Lewandowskiego – była wręcz zatrważająca.

7.Utrata kontroli
Nikt nie ma, a w każdym razie mieć nie powinien, pretensji do zawodników i selekcjonera, że wykorzystali pięć mundialowych minut i urządzili sobie żniwa reklamowe. Tyle że z kolei piłkarze i trener nie powinni się dziwić, iż złośliwcy twierdzą teraz, że nasi reprezentanci ładnie zagrali tylko w spotach. Natomiast pytania, czy nagromadzenie innych obowiązków, choćby biznesowych Krychowiaka czy Lewandowskiego, a także transferowa saga Roberta nie odbiły się na jakości przygotowań i efekcie końcowym, są jak najbardziej zasadne. RL9 po raz kolejny nie okazał się przecież napastnikiem turniejowym, na mundialu nie był nawet namiastką takiego lidera jakim w kolumbijskim zespole jest James Rodriguez. A zza kulis dochodzą jeszcze informacje, że w Arłamowie – jak niegdyś w Gdańsku przy okazji spotkania z Litwą – miało dojść do wspólnego i biesiadnego świętowania urodzin kilku kadrowiczów, w przeddzień ogłoszenia szerokiej kadry na mundial. A zatem i w przeddzień doznania urazu barku przez Kamila Glika. Szczegóły – lub dementi – kibice poznają zapewne wkrótce…