Siedem miesięcy rehabilitacji

Rok temu 17-letni Miłosz Pawlusiński wchodził na I-ligowe boiska, na które chce wrócić żeby grać jak Thiago.


Rok temu wydawało się, że 17-letni Miłosz Pawlusiński wskakuje do I-ligowej drużyny GKS-u Tychy. W 7. kolejce rundy jesiennej poprzedniego sezonu, 16 września zadebiutował na I-ligowych boiskach wchodząc na tyska murawę na ostatnie sekundy wygranego 1:0 spotkania z Chrobrym Głogów, a następnie wybiegł w podstawowej jedenastce na wyjazdowy pucharowy mecz KSZO Ostrowiec Świętokrzyski i zagrał 45 minut. W sumie zakończył jesień z trzema występami ligowymi i dwoma pucharowymi oraz nadzieją, że w pełnoletność wkroczy już jako zawodnik, na którego postawi sztab szkoleniowy tyskiej drużyny.

Plany pokrzyżowała jednak kontuzja. Podczas zimowego sparingu z czeskim zespołem Slezsky FC Opawa pomocnik urodzony 18 stycznia 2004 roku zerwał więzadło krzyżowe przednie. To oznaczało operację i kilkumiesięczną rehabilitację, która powoli dobiega końca.

Piłkarskie akcje póki co tylko na ekranie

– Pracuję, żeby wrócić do pełni zdrowia, a piłkarskie akcje póki co mam tylko na ekranie grając w FIFA 2022 – mówi dla mediów tyskiego klubu wychowanek Odry Centrum Wodzisław Śląski. – Od następnego miesiąca przejdę na FIFA 2023, bo już sobie kupiłem i odbiorę ją 30 września. Sporo oglądam też meczów lig zagranicznych i choć nie mam swojej ulubionej drużyny to najchętniej patrzę na występy Barcelony i Paris Saint Germain. Podglądam zawodników, którzy w nich grają i szczególnie patrzę na tych, którzy grają na mojej pozycji. Najbardziej jednak podoba mi się jak gra Thiago z Liverpoolu i na nim próbuję się wzorować.

Tabletki przeciwbólowe niewiele dawały

Póki co Miłosz Pawlusiński trenuje jednak głównie sam oraz ćwiczy pod okiem fizjoterapeuty.

– Praca indywidualna, codziennie trwa od godziny do półtorej godziny – dodaje pomocnik tyszan. – W domu ćwiczę rolowanie i ćwiczę na gumach. Ponadto mam rozpisany trening, który wykonuję na siłowni i cieszę się, że z każdym dniem jest lepiej, bo na początku było bardzo ciężko. Po zabiegu gdy wracałem z tatą do domu w Wodzisławiu, to podróż, która zwykle trwała godzinkę trwała dwa razy dłużej. Co jakiś czas musieliśmy się zatrzymywać, bo ból był bardzo duży. Każda dziura, na którą tata najechał mocno się dawała we znaki. Przez pierwsze dziesięć dni ten ból był naprawdę bardzo duży i nawet tabletki przeciwbólowe niewiele dawały, ale gdy już szwy zostały zdjęte to ból ustał można był zacząć przygotowania do powrotu.

Rehabilitacja jest cięższa niż praca z drużyną

Obecnie Miłosz Pawlusiński w ramach ćwiczeń biega już z uśmiechem na twarzy po ruchomej bieżni. Bez problemu przeskakuje też małe płotki i delikatnie kopie piłkę oraz powoli wchodzi do kolejnego etapu czyli zajęć na boisku. Na murawie na razie ćwiczy jeszcze tylko indywidualnie, ale z każdym dnie czuje, że jest już coraz bliżej dołączenia do reszty zespołu.

– Pod okiem rehabilitanta przede wszystkim pracuję nad wzmocnieniem prawej nogi, która była kontuzjowana, ale także nad całym organizmem, żeby był gotowy do zajęć z zespołem – wyjaśnia 18-letni zawodnik GKS-u Tychy.

– Siłę, której czasami brakowało też staram się poprawić. Chcę jak najszybciej wrócić na boisko. Na pewno ta indywidualna rehabilitacja jest cięższa niż praca z drużyną, ale nie narzekam tylko się cieszę, że robię już pierwsze kroki na murawie. Na razie są to tylko podania, slalomy, przebieżki, ale doskonale wiem, że najpierw muszę wrócić do pełnej sprawności, bo po operacji sporo straciłem. A kiedy już będę w przygotowany to przyjdzie czas na przyjemności czyli treningi z piłką, gierki i przede wszystkim mecze.


Fot. Łukasz Sobala/PressFocus