Siedem szalonych minut w Legnicy

Stomil przerwał zwycięski pochód Miedzi, remisując po emocjonującym spektaklu w Legnicy.


Trzy zwycięstwa z rzędu, w dodatku z wymagającymi przeciwnikami, ustawiły „Miedziankę” w pozycji faworyta piątkowego spotkania. Ale Stomil nie przyjechał do Legnicy tylko po to, by położyć głowę pod topór i ewentualnie podziękować za łagodny wymiar kary. Zapowiadając ten pojedynek zauważyłem, że zespół trenera Adama Majewskiego to najbardziej nieobliczalny zespół na zapleczu ekstraklasy i na pewno tanio skóry nie sprzeda.

Nasze przypuszczenia sprawdziły się co do joty, od pierwszego gwizdka sędziego goście poszli na wymianę ciosów z faworyzowaną Miedzią, ale długo nie miało to przełożenia na zdobycz bramkową. Worek z golami rozwiązał się dopiero w 38 minucie spotkania i zapewne nikt wówczas nie przypuszczał, że do końca I połowy padną cztery gole! To było absolutnie szalonych siedem minut, które mogły wywołać u obu szkoleniowców migotanie przedsionków.

Kanonadę rozpoczął Wojciech Łuczak, który wykazał najwięcej sprytu po dośrodkowaniu z rzutu rożnego i silnym strzałem zmusił do kapitulacji Jędrzeja Grobelnego. Na odpowiedź Miedzi czekaliśmy niespełna dwie minuty. Z kornera dośrodkowywał Krzysztof Drzazga, zagranie przedłużył „przewrotką” Adrian Purzycki, a Szymon Matuszek głową z bliska wpakował ją do bramki rywali.

To piąty gol kapitana Miedzi w bieżących rozgrywkach. Riposta gości była równie błyskawiczna – stoper legniczan Marcin Biernat we własnym polu karnym sfaulował szarżującego Huberta Szramkę, a podyktowany przez arbitra rzut karny na drugiego gola dla Stomilu zamienił Wiktor Biedrzycki. Cieszył się krótko, bo w 44 minucie w swojej „16” dotknął futbolówkę ręką, a Kamil Zapolnik bezbłędnie wykorzystał karnego, doprowadzając do remisu.

Po przerwie emocji również nie brakowało, ale nie padła już żadna bramka. Najbliżej korekty wyniku byli w 84 minucie goście, gdy po dośrodkowaniu Ingo van Weerta futbolówka odbiła się od poprzeczki bramki Miedzi!

– Spotkanie stało na przeciętnym poziomie – powiedział trener Stomilu, Adam Majewski – Spodziewaliśmy się więcej po sobie i Miedzi. W II połowie byliśmy bez argumentów ofensywnych, bo na ławce miałem praktycznie samych obrońców. Sędziowie też dostosowali się do poziomu spotkania.

– Beztroska i łatwość z jaką można strzelić nam bramki może irytować – nie ukrywał szkoleniowiec gospodarzy, Jarosław Skrobacz. – To nas boli. Próbowaliśmy w drugiej połowie strzelić zwycięskiego gola, ale spotkanie było praktycznie bez historii. Na pewno wpływ na to miały tylko dwa dni przerwy i zmiany w składzie.


Miedź Legnica – Stomil Olsztyn 2:2 (2:2)

0:1 – Luczak, 38 min, 1:1 – Matuszek, 40 min (głową), 1:2 – W. Biedrzycki, 43 min (karny), 2:2 – Zapolnik, 45 min (karny),

MIEDŹ: Grobelny – Zieliński, Biernat, Pleśnierowicz, Tupaj (46. Pietrowski) – Matuszek, Purzycki – Śliwa (64. Heredia), Drzazga (79. Lehaire), Roman (64. Łukowski) – Zapolnik. Trener Jarosław SKROBACZ.

STOMIL: Kudrjavcevs – Bucholc, Szota, W. Biedrzycki, Byrtek, Carolina (66. Sierant) – Szramka (82. Straus), Ogrodowski (62. Sadowski), Spychała, Łuczak (82. van Weert) – Kuświk (62. Jarosz). Trener AdamMAJEWSKI.

Sędziował Paweł Pskit (Łódź). Mecz bez udziału publiczności. Żółte kartki: Tupaj, Biernat, Purzycki, Zapolnik – Carolina, Majewski (trener), Ogrodowski, W. Biedrzycki.

Piłkarz meczu – Vjaczeslavs KUDRJAVCEVS.


Na zdjęciu: Łotewski bramkarz Stomilu Vjaczeslavs Kudrjavcevs pomógł swojej drużynie wywieźć jeden punkt z Legnicy.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus