Siekiera nie spadła
Jeszcze nie umilkły echa czwartego, a drugiego z rzędu tytułu mistrzowskiego hokeistów GKS-u Tychy, a w klubie już myśli się o przyszłym sezonie. Poświętowaliśmy, ale teraz trzeba zadbać, by drużyna odpowiednio się zaprezentowała zarówno w eliminacjach Ligi Mistrzów, jak również w ekstralidze – zgodnie zadeklarowali działacze oraz trener. Chcąc utrzymać się na szczycie drużyna wymaga wzmocnień i nad tym teraz się pracuje, choć wszyscy zainteresowani unikali w tym temacie szczegółów jak ognia.
Punkty widzenia
W ubiegłym sezonie hokeiści GKS-u potrzebowali 14 spotkań, by sięgnąć po złoty medal. Jednak ten sezon był wyjątkowy pod tym względem. – Rozegraliśmy 20 spotkań, a licząc dogrywki aż 22 i chwała wszystkim, że tę dawkę wytrzymali – podkreślił prezes spółki Tyski Sport, Grzegorz Bednarski. – Doskonale zdaję sobie sprawę, jaka presja towarzyszyła wszystkim nam podczas tego sezonu, zwłaszcza w play offie. Ale od sobotniego wieczoru uśmiech nie schodzi z naszych twarzy.
– To był fantastyczny play off i mało kto przypuszczał, że wszystkie mecze będą niemal na „styku” – podkreślał szef sekcji, Wojciech Matczak. – Liga się wyrównała, zaś budowa naszego zespołu się sprawdziła, co znalazło potwierdzenie w końcowym wyniku. Drużyna wymaga wzmocnień, bo przecież przed nami kolejne ważne wydarzenia.
Mogą być jeszcze lepsi
– Ta drużyna może grać jeszcze lepiej i co do tego nie mam żadnych wątpliwości – stwierdził trener Andrej Gusow, który ma intratną propozycję pracy z zagranicy, ale jednocześnie ma kontrakt z GKS-em i zapewne będzie chciał go wypełnić. – Natomiast chciałbym podkreślić, jak ważną rolę odegrali nasi kibice.
Oni nas cały czas wspierali i nie przypuszczałem, że po meczu w Krakowie zgotują nam takie przywitanie w nocy z soboty na niedzielę, na parkingu przed naszym lodowiskiem. O mało nas nie podusili. Właśnie dla takich chwil warto pracować i zdobywać laury.
Stanowczo za długi
Tegoroczny play off był nieco inny niż w minionych sezonach i wszyscy jego uczestnicy mieli podobne zdanie. – Graliśmy 42 mecze z sezonie zasadniczym i 22, licząc dogrywki, w play offie. Dobrze więc, że tę dawkę wytrzymaliśmy – mówił trener Gusow. – Był on zbyt długi, bo ciągnął się ponad dwa miesiące, a powinien skończyć się w miesiąc. Nie wiem, kto był autorem tego harmonogramu, bo przecież powinno się zaczynać od dwóch meczów u siebie i dwóch wyjazdowych, a potem na przemian.
Najlepsze mecze, jakie rozegraliśmy w play offie były to szóste w Gdańsku oraz Nowym Targu z tymi dogrywkami. Kiedy mieliśmy siekierę nad głową, to wytrzymaliśmy fizycznie i psychicznie. Bo byliśmy dobrze przygotowani, a hokeiści dali z siebie 120 procent.
Nie pójdą na skróty
Zarówno prezes Bednarski, jak i szef sekcji, Matczak zapewniali solennie, że nie pójdą na skróty jak Cracovia i nie będzie angażowania szerokiego grona hokeistów tuż przed zakończeniem okresu transferowego.
– Kibice chcą oglądać swoją drużynę na odpowiednim poziomie przez cały sezon, a nie tylko w play offie – uzasadniał Matczak. – Mimo uwolnienia limitu obcokrajowców zespół będzie miał rodzimy charakter, bo gramy w polskiej lidze. Powstała spora luka w szkoleniu i stąd też pomysł o zniesieniu tego limitu. Prowadzimy szerokie szkolenie, ale na efekty trzeba poczekać.
Gusow, jak sam zadeklarował, chciałby pracować z samymi Olafami Bizackimi (tyski wychowanek), który był odkryciem sezonu i dzielnie poczynał sobie w play offie.
Co z dogrywkami?
20-minutowe dogrywki w play offie wywołały lawinę dyskusji i zdania były podzielone. – Nie grałem słynnego meczu w Nowym Targu, bo miałem karę i musiałem pauzować – mówi kapitan drużyny, Michał Kotlorz.
– Gdy w końcu wygraliśmy poczułem ogromne zmęczenie, tak jakbym grał lub przebiegł maraton, a przecież stałem tylko przy bandzie. Niemniej uważam, że dogrywki w tej formie powinny zostać i są sprawiedliwe. Przy każdej okazji powtarzaliśmy, że karne to loteria i niech ta loteria zostanie na inną rywalizację.
Tyscy hokeiści, podobno 15 ma aktualne kontrakty, zaczynają przygotowania do nowego sezonu w połowie maja i zespół niemal w całości zostanie skompletowany – tak przynajmniej deklarują działacze. We wtorek po południu mistrzowie Polski w odkrytym autobusie zaprezentowali się mieszkańcom miasta, zaś teraz większość udaje się na zasłużone urlopy, natomiast kadrowicze już dzisiaj meldują się na zgrupowaniu w Toruniu.
Na zdjęciu: Noc z soboty na niedzielę pod tyskim lodowiskiem była bardzo gorąca.
ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH
e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ