„Siemion” złapał ster

 

Wychowanek Ruchu, zdobywca Pucharu Polski, finalista Pucharu Intertoto, 73-krotny reprezentant chorzowskich barw na szczeblu ekstraklasy. Nowym prezesem „Niebieskich” został Seweryn Siemianowski, człowiek o niebieskim sercu.

– Jestem na tyle ambitnym człowiekiem, że nie przyszedłem tutaj posiedzieć, ale zrobić coś dobrego dla tego klubu. Nie będę niczego obiecywał, nie należę do złotoustych. Wolę wziąć się od razu do roboty i wspólnie z wszystkimi zainteresowanymi stronami dążyć do odbudowy Ruchu, przywrócenia go na salony – mówi 44-latek, który przez 1,5 dekady pracował jako trener w UKS-ie Ruchu, czyli klubie z przeciwnej strony ulicy, a od 2016 roku był tam również dyrektorem.

Kibice deklarują wsparcie

Dobiegł zatem końca trwający od trzech miesięcy wakat na stanowisku prezesa 14-krotnych mistrzów Polski. Odkąd rezygnację złożył Jan Chrapek, fotel sternika pozostawał pusty. Ostatecznie zrezygnował z niego kandydat kibiców, czyli Szymon Michałek, co stanowiło jeden z powodów ogłoszenia bojkotu. Potem w kuluarach mówiło się o różnych propozycjach. Prezydent Andrzej Kotala gorąco namawiał do objęcia tej posady Marcina Mańkę, byłego prezesa Centrum Przedsiębiorczości, od niedawna członka rady nadzorczej Ruchu. Padały też nazwiska postaci kojarzonych w piłkarskim światku nieźle – jak Marka Kwiatka, byłego prezesa Piasta Gliwice – czy wręcz doskonale. Podobno był bowiem pomysł zaproszenia Zdzisława Kręciny, ale szybko został porzucony.

Seweryn Siemianowski to kandydatura popierana przez miasto i zaaprobowana przez kibiców, którzy deklarują dla niego pełne wsparcie. Jego pojawienie się przy Cichej może też zwiastować znacznie ściślejszą współpracę między akademią Ruchu SA a UKS-em Ruch. Prezesurę zaczyna w dobrym momencie – gdy spłacono zdecydowaną większość najpilniejszych zobowiązań, na „czysto” są piłkarze i trenerzy pierwszej drużyny, a grupy kibicowskie w środę zawiesiły bojkot.

Jeszcze kilku szkodników

Na czwartkowym posiedzeniu rada nadzorcza zadecydowała też o odwołaniu Marcina Waszczuka ze stanowiska wiceprezesa. Sprawował je przez trzy miesiące.

– Żal mi odchodzić, bo wierzyłem, że z „Siemionem”, którego cenię i szanuję, stworzymy jeszcze silniejszy team, razem będziemy zwalczać patologie i wracać do normalności – mówi Waszczuk. – Pracowałem tutaj bez umowy i bez pensji i jak sądzę, złotówki nie otrzymam, ale to już moja naiwność, że się na takie traktowanie zgadzałem. Jednakże ten okres pozostanie dla mnie niezapomniany. Nieporównywalnie więcej od pieniędzy znaczą dla mnie relacje z ludźmi.

Nie rezygnuję z niczego, co zamierzałem robić na rzecz Ruchu. Będę dopinał spotkanie tajemniczego inwestora z akcjonariuszami. Zawieszenie bojkotu nie jest żadną porażką kibiców – osiągnęli bardzo wiele i cieszę się, że mogłem walczyć u ich boku o ratowanie Ruchu. Z satysfakcją będę przychodzić na szpile i – mam nadzieję – patrzeć, jak klub staje na nogi. Jest jeszcze kilka nazwisk, które są ewidentnymi szkodnikami, psującymi atmosferę. O tym na bieżąco rozmawiam z przedstawicielami kibiców. Wierzę, że i z tym zrobią porządek.

Jeszcze tam wrócą

Waszczuk, podobnie jak około 400 innych osób, wziął udział wieczorem w manifestacji przy ul. Akacjowej. Pod domem prezydenta Andrzeja Kotali kibice raz jeszcze dali do zrozumienia, jak bardzo zależy im na nowym stadionie i jak bardzo nie podobają im się deklaracje bez pokrycia, składane latami przez gospodarza Chorzowa, którego wczoraj zgodnie z przypuszczeniami nie zastali, bo przebywał na konwencji Koalicji Obywatelskiej w chorzowskiej „Sztygarce”. Śpiewy, okrzyki czy dyskusje trwały przez ponad godzinę. Kibice za trud wkładany w walkę o wspólne dobro nagrodzili Szymona Michałka.

– Tu nie chodzi o mnie, a o Ruch. Ja jutro mogę z Ruchu zniknąć, ale wiem, że skoro wy przyszliście tutaj, to będziecie walczyć o stadion. Miesiąc temu na rynku prezydent powiedział, że mamy dwa tygodnie opóźnienia i o stadionie będzie mowa na najbliższej sesji rady miasta. Okazało się, że zrobił to, co zawsze – czyli nie dotrzymał słowa. W lutym kończy się pozwolenie na budowę. Trzeba naciskać prezydenta – mówił Michałek, a fanatycy Ruchu na odchodne dobitnie zapowiedzieli: „Kotala, my tu wrócimy!”. Sąsiedzi pewnie przekażą…

 

Na zdjęciu: Seweryn Siemianowski rozpoczął wczoraj prezesurę w „swoim” klubie.