Skoczek z „Chaty Zbójnickiej”

Ponad cztery lata, z małymi wyjątkami, trwał niebyt Andrzeja Stękały w Pucharze Świata. Nowy sezon rozpoczął się jednak obiecująco.


Już w sobotę, przed rozpoczęciem konkursu drużynowego, pojawiło się prawdopodobieństwo, że Andrzej Stękała weźmie w nim udział. 25-letni skoczek dobrze prezentował się podczas piątkowych treningów i kwalifikacji, w których zajął 18. miejsce.

Był lepszy od Klemensa Murańki, ale w końcu na niego postawił trener Michal Doleżal. Stękała na skocznię mimo to przyjechał, zaczął się nawet intensywnie rozgrzewać, co było związane z gorszą dyspozycją Kamila Stocha. Przypomnijmy, że w sobotę lider naszej reprezentacji narzekał na mocne, migrenowe bóle głowy i pojawiło się ryzyko – co zresztą potwierdził po konkursie Adam Małysz – że nie będzie w stanie wystartować. Ostatecznie trzykrotny mistrz olimpijski dał radę, a Stękała pierwsze skoki konkursowe oddał w niedzielę.

Udane początki

I poszło mu całkiem nieźle, bo po skokach na odległość 124,5 i 127,5 metra zajął 19. miejsce. Był trzecim najlepszym Polakiem, a wyżej od niego uplasowali się jedynie Dawid Kubacki i Piotr Żyła. W związku z tym trener Doleżal nie miał żadnych wątpliwości, by powołać tego zawodnika na drugi weekend pucharowych zmagań.

Od piątku skoczkowie będą rywalizować w Kuusamo, na skoczni Rukatunturi, gdzie Andrzejowi Stękale w zawodach Pucharu Świata startować jeszcze nie było dane. Ale obiekt ten zna, bo rywalizował na nim podczas Pucharu Kontynentalnego, a w 2018 roku zajął nawet 4. miejsce. To jednak zupełnie inny poziom, o czym sam zawodnik doskonale wie, bo dwa poprzednie sezony niemal w całości spędził właśnie w PK. Forma nie uprawniała go do tego, aby rywalizować z najlepszymi.

Wcześniej, w sezonie 2015/16, Stękała radził sobie w Pucharze Świata całkiem przyzwoicie. Punktował aż 13 razy, zajął bardzo dobre, 6. miejsce w Trondheim, gdzie był najlepszy z Polaków, a także skakał w drużynie, która zajęła trzecią lokatę w Zakopanem. Wydawało się wówczas, że jego kariera nabierze rozpędu. Tak się jednak nie stało, bo w kolejnych dwóch sezonach nie oddał w PŚ ani jednego skoku.

Dwa następne cykle, choć szanse startu wśród najlepszych się sporadycznie pojawiały, były niemal równie nieudane. A pomiędzy konkursem w Planicy z marca 2016 roku a niedzielną rywalizacją w Wiśle minęło, uwaga, 1710 dni. Tyle właśnie czekał Andrzej Stękała na punkty w Pucharze Świata.

Z Horngacherem bez sympatii

Nie można się zatem dziwić, że na wynik niedzielnych zawodów skoczek AZS-u Zakopane zareagował entuzjastycznie, bo sam doskonale wie, co przeżywał w ostatnich latach. W kadrze debiutował jeszcze za kadencji Łukasza Kruczka i był to właśnie ten dobry sezon. Później, kiedy nasz zespół narodowy przejął Stefan Horngacher, Stękała praktycznie zniknął z pola widzenia.

Dziś sam niezbyt dobrze wypowiada się o tym trenerze. Podkreśla, że mu nie ufał, choć sam potrafi się też przyznał do błędu. – Kiedy skakałem z trenerem Horngacherem, nawet nie miałem ochoty przychodzić na treningi. Całkowicie przestawił moją technikę, choć to mi nie pasowało i źle się czułem. Nie lubił mnie, zresztą ja jego też – przyznał 25-letni skoczek w rozmowie z onet.pl, który na co dzień pracuje w… karczmie „Chata Zbójnicka” w Zakopanem i na razie nie zamierza z tego zajęcia rezygnować.
19. miejsce w Wiśle to najlepsze otwarcie sezonu PŚ w wykonaniu tego zawodnika.


Czytaj jeszcze: Forma… bezobjawowa

Do tej pory najlepiej w inauguracyjnych zawodach wypadł w 2015 roku w Engelbergu, kiedy to w debiucie wśród najlepszych zajął 27. pozycję. Generalnie lokata z niedzieli to trzeci najlepszy wynik tego pochodzącego z Dzianisza, niewielkiej wsi położonej nieopodal Zakopanego, zawodnika. Cały czas ma on coś do udowodnienia; zresztą nie tylko sobie. Skądinąd będzie o to bardzo trudno, bo w niedzielę w Wiśle, w dodatku dubletem, zawody wygrali podopieczni… Stefana Horngachera.


13,2

Punktu stracił Andrzej Stękała do podium w zawodach Pucharu Świata w Trondheim, w lutym 2016 roku, kiedy to zajął najlepsze w karierze, 6. miejsce. Wygrał Peter Prevc przed Stafenem Kraftem i Noriakim Kasai.



Na zdjęciu: Andrzej Stękała dobrze wypadł w Wiśle-Malince i w nagrodę pojedzie do Kuusamo.

Fot. Rafał Rusek/Pressfocus