Skoki narciarskie. Młodzi odżyli

Konkursy Letniej Grand Prix w Wiśle napawają optymizmem przed zimowym sezonem.


Zgoda – obsada zawodów na wiślańskiej skoczni im. Adama Małysza nie była najmocniejsza, ale mimo wszystko wystąpiło w nich kilku liczących się skoczków. Mowa przede wszystkim o Słoweńcach Peterze Prevcu i Timim Zajcu, Szwajcarach Simonie Ammannie i Killianie Peierze czy Austriakach Philippie Aschenwaldzie i Gregorze Schlierenzauerze. Dlatego też wyczyn Polaków, którzy dwukrotnie – w identycznej kolejności zajęli całe podium – poszedł w świat. Tym bardziej, że zdarzyło się to po raz pierwszy historii.

Są jeszcze rezerwy

Znakomita forma naszych reprezentantów musi napawać optymizmem przed zimowym sezonem, chociaż do jego inauguracji jeszcze trzy miesiące. Bardzo zadowolony był oczywiście trener polskiej kadry, [Michal Doleżal].

– Wyniki w Wiśle są potwierdzeniem, że idziemy dobrą drogą. Wszyscy sobie ufamy i wierzymy w sens naszej pracy, a to daje takie rezultaty. To też wielka motywacja, bo każdy inaczej podchodzi do treningu, widząc takie pozytywne efekty. Cieszą skoki i wyniki Dawida Kubackiego, Kamila Stocha i Piotra Żyły, ale jeszcze bardziej ucieszyła mnie postawa w weekend młodych zawodników. A dodam, że każdy z zawodników naszej kadry ma jeszcze rezerwy. Nie popadam jednak w hurraoptymizm, bo zimą trudno będzie o takie rezultaty – ocenił czeski szkoleniowiec.

Rosną skrzydła

Mówiąc o dobrej postawie młodych zawodników, Doleżal na pewno miał na myśli przede wszystkim 19-letniego Tomasza Pilcha. W sobotę zajął czwarte, a w niedzielę siódme miejsce i jak sam ocenił: „Po takim starcie rosną skrzydła”. Skoczek z Wisły już trzy lata temu błysnął formą i pokazał wielki talent, odnosząc dwa zwycięstwa w Pucharze Kontynentalnym. Od razu zrobiło się o nim głośno, bo to przecież siostrzeniec… Adama Małysza. Stefan Horngacher, ówczesny trener polskiej kadry, zabrał go na dwa styczniowe konkursy Turnieju Czterech Skoczni, a po nim zdobył pierwszy, i jedyny jak dotąd punkt w Pucharze Świata, zajmując 30. miejsce w Zakopanem. W 2018 roku w mistrzostwach świata juniorów był blisko medalu, ale skończyło się na czwartym miejscu. W sezonie 2018/19 wiodło mu się jednak kiepsko i wypadł z kadry. Pomógł mu wtedy słynny Jan Szturc, wujek Małysza i Tomka.


Przeczytaj jeszcze: Nie ma mocnych!


Cieszą dobre wyniki Pilcha, ale trzeba pamiętać, że skakał na skoczni, którą znakomicie zna, bo na niej niemal codziennie trenuje. Niemniej swoimi występami w miniony weekend zaimponował i trzeba trzymać kciuki, żeby tak samo było w sezonie zimowym. Tym bardziej, że jest już zawodnikiem dojrzalszym i… mądrzejszym.

– Przed tym sezonem zmieniłem swoje nastawienie mentalne. Do skoków podchodzę na luzie, którego ostatnio mi brakowało. Powiedziałem sobie, że skaczę tylko dla siebie, a nie dla kogoś innego. No i widać, że to przynosi efekty – mówił Pilch po konkursach w Wiśle.

Jaki ten sezon będzie?

Dodajmy, że z dobrej strony w miniony weekend pokazali się też 21-letni Paweł Wąsek i 26-letni Klemens Murańka. A więc ich starsi koledzy mogą być spokojni o swoich następców. Oby tylko potwierdzili dobrą formę w zimie. Pytanie tylko, jak ten zimowy sezon będzie wyglądał? Dobrze ujął to w swoim stylu Piotr Żyła.

– Puchar Świata już za trzy miesiące? Cieszę się. Chciałoby się już startować regularnie, weekend po weekendzie. Miło by było, gdyby to wszystko się dobrze poukładało i wszystkie konkursy odbyły się zgodnie z kalendarzem. Zobaczymy, co wymyśli FIS. Jeśli będzie trzeba, możemy skakać nawet w maseczkach. Ja nie mam z tym problemu…


Na zdjęciu: Tomasz Pilch przypomniał w Wiśle, że ma wielki talent do skakania.

Fot. PAP/Grzegorz Momot