Skoki Narciarskie. Planica da nam pstryczka?

Polska przegra ze Słowenią bitwę o odwołane konkursy w Norwegii? Na razie nasi wystartują w Rasznowie, gdzie dotąd nie stali na podium. Ale w Rumunii odbyły się tylko dwa konkursy Pucharu Świata.


Dziś – tak informują słoweńskie media – ma zapaść ostateczna decyzja w sprawie zastępczych konkursów Pucharu Świata za odwołane zawody Raw Air, które w dniach od 13 do 21 marca miały odbyć się w Norwegii.

Przypomnijmy, że Polski Związek Narciarski wyraził chęć zorganizowania miniturnieju na skoczniach w Wiśle, Szczyrku i Zakopanem, ale od kilku dni priorytetową pozycję w wyścigu o dodatkowe zawody zajęła Planica. Przede wszystkim ze względów logistycznych, bo ta słoweńska miejscowość będzie, tradycyjnie, organizatorem finałowych zawodów Pucharu Świata.

Sandro Pertile, dyrektor PŚ, nie ukrywał już kilka dni temu, że jego marzeniem jest, by sezon zakończył się siedmioma konkursami w Planicy, trzema na Bloudkovej Velikance (HS 138), a także czterema na słynnej Letalnicy (HS 240), czyli obiekcie mamucim. Do dogadania pozostały kwestie finansowe, bo słoweńscy organizatorzy stwierdzili, że z logistycznego punktu widzenia sobie poradzą, choć nie będzie łatwo.

Jeżeli idzie o pieniądze, to Międzynarodowa Federacja Narciarska musi liczyć się z tym, że trzeba będzie dopłacić do interesu. Jakiej, w związku z tym, decyzji należy się spodziewać? Nadal najbardziej prawdopodobne jest, że Pertile wybierze opcję słoweńską.

Jedyny „normalny”

Tymczasem już dziś w rumuńskim Rasznowie rozpoczyna się kolejny weekend Pucharu Świata. Będzie miał charakter koedukacyjny, bo na tej samej skoczni, o rozmiarze 97 metrów – jedynym obiekcie normalnym, dawniej nazywanym średnim, w męskim pucharowym kalendarzu – rywalizować będą zarówno panie, jak i panowie.

W czwartek najpierw odbędzie się konkurs kobiet, a następnie kwalifikacje do piątkowych zawodów mężczyzn. Na starcie stanie siedmiu Polaków, a wiemy już na pewno, że pięciu z nich – za nieco ponad tydzień, również na skoczni normalnej – stanie do rywalizacji o medale mistrzostw świata w Oberstdorfie.

Wspomnienie o Geigerze

Trambulina Valea Carbunarii, bo tak nazwę nosi obiekt w Rasznowie, drugi raz gościć będzie najlepszych skoczków na świecie. Przed rokiem skocznia ta nie była jednak osamotnionym normalnym obiektem w kalendarzu, bo nieco wcześniej rywalizowano na normalnej skoczni w Predazzo.

W Rumunii, która debiutowała wówczas w roli organizatora PŚ, swoje bardzo dobre umiejętności w rywalizacji na średnim obiekcie potwierdził Karl Geiger. Niemiec najpierw wygrał oba konkursy we Włoszech, a następnie najlepszy okazał się w pierwszych zawodach w Rasznowie. W konkursie rewanżowym zajął trzecie miejsce, a triumfował Stefan Kraft. Bardzo dobrze spisywali się wówczas pozostali niemieccy skoczkowie, bo miejsca na podium zajmowali Constantin Schmid i Stephan Leyhe, który leczy obecnie poważną kontuzję.

Teraz Stefan Horngacher ma spory problem, bo przyzwoicie w ostatnich tygodniach skacze jedynie Markus Eisenbichler. Byłego trenera naszej reprezentacji przed mistrzostwami świata martwi szczególnie słaba forma wspomnianego Geigera. Przypomnijmy, że mistrz świata w lotach będzie, w sensie dosłownym, gospodarzem światowego czempionatu. Bo w Oberstdorfie mieszka od urodzenia.

Najwyżej czwarty

Jak rok temu w Rasznowie prezentowali się Polacy? Żaden z naszych reprezentantów nie stanął na podium i jest to jedyny obiekt w pucharowym kalendarzu tego sezonu, na którym naszego zawodnika nie było jeszcze w czołowej trójce. Pierwszego dnia najlepszym z biało-czerwonych był Kamil Stoch, który zajął 6. miejsce. Ósmy był Dawid Kubacki, a dziewiąty Piotr Żyła. Następnego dnia Kubacki miał najlepszą odległość drugiej serii – skoczył 100 metrów – ale nie wystarczyło to do zajęcia miejsca na podium, „Mustaf” był czwarty. Drugim i ostatnim biało-czerwonym w czołowej dziesiątce był Stoch, który zajął 9. miejsce.

Lider przyjechał z domu

Dopiero 23. pozycję w tamtym konkursie, punktując jedyny raz w całym sezonie PŚ, zajął niejaki… Halvor Egner Granerud. Dzień wcześniej Norweg nie wszedł do drugiej serii, a teraz przyjechał do Rumunii na zupełni innym statusie, jako lider Pucharu Świata i – wszystko na to wskazuje – jego przyszły triumfator.

25-latek, tym razem, przed wyjazdem na kolejne zawody PŚ mógł wrócić do domu, gdzie nie było go od ponad miesiąca, od konkursów w Lahti. Tak długa nieobecność spowodowana była obostrzeniami norweskiego rządu w walce z koronawirusem.


Klasyfikacja generalna (po 21 z 28 konkursów)

1. Halvor Egner Granerud (Norwegia) 1542, 2. Markus Eisenbichler (Niemcy) 1017, 3. Kamil Stoch 864, 4. Robert Johansson (Norwegia) 750, 5. Anże Laniszek (Słowenia) 749, 6. Dawid Kubacki 708, 7. Piotr Żyła 698, 8. Marius Lindvik (Norwegia) 592, 9. Ryoyu Kobayashi (Japonia) 559, 10. Karl Geiger (Niemcy) 506… 14. Andrzej Stękała 435, 26. Jakub Wolny 134, 29. Klemens Murańka 124, 37. Aleksander Zniszczoł 81, 42. Paweł Wąsek 62, 45. Maciej Kot 17, 69. Stefan Hula 2, 71. Tomasz Pilch


Klasyfikacja Pucharu Narodów

1. Norwegia 5729, 2. Polska 4126, 3. Niemcy 3204, 4. Austria 2724, 5. Słowenia 2321, 6. Japonia 2112, 7. Szwajcaria 471, 8. Rosja 341.

103

METRY wynosi rekord skoczni w Rasznowie. 22 lutego 2020 roku taki wynik uzyskało w konkursie PŚ aż trzech zawodników: Stefan Kraft, Constantin Schmid i Gregor Schlierenzauer.


Na zdjęciu: Rok temu Halvor Egner Granerud zdobył w Rasznowie jedyne punkty PŚ w sezonie. Teraz przyjechał do Rumunii jako zdecydowany lider i przyszły zwycięzca cyklu.

Fot. Rafał Rusek/Pressfocus