Skoki Narciarskie. Tradycja została podtrzymana

W Oberstdorfie polscy skoczkowie utrzymali medalową tendencję. Szósty raz wrócili z mistrzostw świata z krążkiem, a trzeci raz z kolei ze złotem.


Nigdy nie udało się polskim skoczkom na jednych mistrzostwach świata zdobyć więcej niż dwóch medali, choć zwyczajowo rozgrywa się trzy konkurencje, a niedawno w kalendarzu pojawiła się czwarta, czyli konkurs drużyn mieszanych. W 2001 i 2003 roku klasą dla siebie był Adam Małysz, który najpierw wywalczył złoto i srebro, a następnie dwa złota. W 2013 złoty medal zdobył Kamil Stoch, a nasza drużyna wywalczyła brąz. Cztery lata później, w Lahti, zespołowo byliśmy najlepsi, a na trzecim stopniu podium stanął Piotr Żyła. W 2019 roku, w Seefeld, złoto i srebro na normalnej skoczni trafiło do Dawida Kubackiego i Kamila Stocha, a w zakończonych właśnie mistrzostwach świata w Oberstdorfie mistrzem świata na średnim obiekcie został Piotr Żyła, który wraz z kolegami w drużynie zdobył brązowy medal. A zatem trzeci raz z rzędu, a szósty w historii, nasi skoczkowie wrócili z mistrzostw świata z dwoma krążkami, co śmiało można uznać za sukces. Trener Michal Doleżal dołączył zatem do swoich poprzedników. Dwa razy po 2 medale MŚ zdobył z Małyszem, Apoloniusz Tajner. W 2013 roku trenerem naszej reprezentacji był Łukasz Kruczek, a w 2017 i 19 roku Stefan Horngacher.

Piąte mistrzostwa z medalem Stocha

Czeski szkoleniowcowi, bez kwestii, należą się słowa uznania, bo sezon, który zbliża się do końca, na pewno nie był dla niego łatwy. Nasi zawodnicy mieli upadki i wzloty, a najlepszym przykładem jest ten najbardziej z nich… utytułowany, czyli Kamil Stoch. Trzykrotny mistrz olimpijski idealnie trafił z formą na Turnieju Czterech Skoczni, który wygrał trzeci raz w karierze, w pięknym stylu. Ale na mistrzostwach świata było gorzej. Najgorzej, pod względem wyników indywidualnych, od debiutu w imprezie tej rangi przed 16 laty. Dopiero w konkursie drużynowym „Rakieta z Zębu” zebrał się w sobie.

– Te mistrzostwa, to dla mnie kolejna lekcja. Uczymy się przez całe życie. Cieszę się, że kończę mistrzostwa na takim poziomie – powiedział [Kamil Stoch], który w Oberstdorfie zdobył swój szósty medal MŚ w karierze. Zrównał się z Małyszem, a na dodatek wywalczył krążek na piątym z rzędu czempionacie, czego „Orzeł z Wisły” nie dokonał, bo stawał na podium czterech mistrzostw.

Niekwestionowanym bohaterem polskiej ekipy w Oberstdorfie był jednak ktoś inny. Rolę lidera reprezentacji Polski przejął Piotr Żyła, który najpierw został mistrzem świata, a następnie poprowadził drużynę do medalu. Skoczek z Wisły, gdyby zliczyć noty za wszystkie konkursy w rywalizacji wyłącznie mężczyzn, był najlepszym zawodnikiem tego czempionatu. Dodając do tego zmagania w mikście Polak przegrałby z Karlem Geigerem i Anże Laniszkiem, ale warto podkreślić, że tamten konkurs odbywał się niespełna 24 godziny po największym sukcesie w karierze tego doświadczonego zawodnika. To Żyła był najbliżej tego, by Polska po raz pierwszy z mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym wróciła z trzema medalami w skokach, wywalczonymi we wszystkich rozgrywanych kompetycjach męskich. Indywidualnie na dużej skoczni „Wewiór” był czwarty. Bardzo podobnie było na MŚ w Lahti, kiedy to Stoch był czwarty, a Maciej Kot piąty na normalnym obiekcie. Albo na IO w Soczi i w Pjongczangu. W Rosji, po dwóch złotach Stocha, „biało-czerwoni” zajęli czwarte miejsce w drużynie. A w Korei Południowej zaczęło się od czwartego miejsca Stocha i piątego Stefana Huli na normalnej, a następnie – na dużej skoczni – było indywidualne złoto zawodnika z Zębu i brąz w rywalizacji zespołowej.


Czytaj jeszcze: Niemcy mistrzami świata

Stękała, czyli beniaminek

Zakończone w niedzielę mistrzostwa w Oberstdorfie były jedenastym czempionatem w XXI wieku. A więc w okresie, który śmiało można nazwać „złotymi czasami” polskich skoków narciarskich, tylko dwa razy, z Oberstdorfu 2005 i Liberca 2009, nasi zawodnicy nie przywieźli medalu. Z krążkiem wrócili po raz szósty z rzędu, a na dodatek trzeci raz z kolei zdobyli złoto. Łączny dorobek, to aż 15 miejsc na podium. 8 medali złotych, 2 srebrne i 5 brązowych. Wspomniano już, że Kamil Stoch zdobył w Niemczech swój szósty medal MŚ. Z Adamem Małyszem zrównał się też Żyła, bo wywalczył na Schattenbergschanze krążki numer pięć i sześć. Tylko on towarzyszył Stochowi we wszystkich konkursach drużynowych MŚ w historii, w których nasz zespół stawał na podium.

Tymczasem beniaminkiem w gronie polskich skoczków – medalistów mistrzostw świata został Andrzej Stękała. To dwunasty w historii Polak, który stanął na podium tej imprezy, a ósmy w XXI wieku. W poprzednim stuleciu medale zdobywali Stanisław Marusarz, Antoni Łaciak, Stanisław Gąsienica-Daniel i Wojciech Fortuna. A od 2001 roku Małysz, Stoch, Żyła, Kot, Kubacki, a także Jan Ziobro i Klemens Murańka. Nie może zatem nie cieszyć nas fakt, że medalową tendencję nasz zespół w Oberstdorfie utrzymał, a na liście zdobywców krążków pojawiło się nowe nazwisko. Za dwa lata najlepsi narciarze świata spotkają się po raz kolejny. W słoweńskiej Planicy. Tymczasem już za niespełna rok rozpoczną się w Pekinie igrzyska olimpijskie. Dokąd Polacy, w co gorąco wierzymy, znów pojadą po medale. Ostatni raz wrócili bez z nich z Turyny, czyli w 2006 roku.

Najbardziej utytułowani polscy skoczkowie w historii MŚ

6 medali (4-1-1) Adam Małysz (2001 – złoto na normalnej, srebro na dużej skoczni, 2003 – złoto na normalnej i dużej, 2007 – złoto na normalnej, 2011 – brąz na normalnej).

6 medali (2-1-3) Kamil Stoch (2013 – złoto na dużej, brąz w drużynie, 2015 – brąz w drużynie, 2017 – złoto w drużynie, 2019 – srebro na normalnej, 2021 – brąz w drużynie).

6 medali (2-0-4) Piotr Żyła (2013 – brąz w drużynie, 2015 – brąz w drużynie, 2017 – brąz na dużej, złoto w drużynie, 2021 – złoto na normalnej i brąz w drużynie).

4 medale (2-0-2) Dawid Kubacki (2013 – brąz w drużynie, 2017 złoto w drużynie, 2019 – złoto na normalnej, 2021 – brąz w drużynie).


Co dalej na szlaku?

W związku z odwołaniem turnieju Raw Air w Norwegii, a także rozwiązaniami, na jakie ostatecznie się zdecydowano, kibice skoków narciarskich będą mieli teraz trochę wolnego, jeżeli chodzi o rywalizację w Pucharze Świata. Przez dwa najbliższe weekendy nie odbędą się zawody w wyścigu o „Kryształową kulę”, która zresztą padła już łupem Halvora Egnera Graneruda. Finałowe zawody sezonu rozpoczną się 25 marca w Planicy i potrwają aż cztery dni. Na Letalnicy skoczkowie powalczą w trzech konkursach indywidualnych, a także w jednym drużynowym i będą to jedyne zawody PŚ w lotach narciarskich w tym sezonie, bo pierwsze, rozgrywane w grudniu również w Planicy, były mistrzostwami świata.

Nie oznacza to jednak, że zarówno skoczkowie, jak i kibice, będą się nudzić. W najbliższy weekend, 13 i 14 marca, w Zakopanem rozegrane zostaną konkursy Pucharu Kontynentalnego. W kuluarach mówi się, że w Polsce – z uwagi na brak Pucharu Świata – wystartować może wielu zawodników ze światowej czołówce. Być może w zawodach weźmie też udział nasza kadra A, lub jej część. Decyzje powinny zapaść „na dniach”. Tymczasem na dni 20-21 maca planowano rozegrać w Zakopanem mistrzostwa Polski. Według wczorajszych informacji, jakie przekazał portal skijumping.pl, powołując się na źródło w Polskim Związku Narciarskim, impreza ta – w tym terminie – nie dojdzie do skutku. Kiedy zatem skoczkowie powalczą o medale na krajowym podwórku? Nie wiadomo.


Fot. Rafał Rusek/PressFocus