Skoki Narciarskie. Wiara w doświadczenie

Skoki Kamila Stocha w Zakopanem nie były takie, jakich on sam oczekiwał. A do mistrzostw świata w Oberstdorfie pozostało już niewiele czasu…


Nie jest przyjemnie, kiedy nie wychodzi – mówił po niedzielnym konkursie w Zakopanem Kamil Stoch. Trzykrotny mistrz olimpijski zawodów na Wielkiej Krokwi, zresztą nie po raz pierwszy w tym roku, nie może zaliczyć do udanych. W styczniu, wraz z kolegami z drużyny, zajął wprawdzie drugie miejsce, ale jego dyspozycja nie była w tych zawodach optymalna. Dzień później, w konkursie indywidualnym, skoczek z Zębu był jedenasty. Teraz było jeszcze gorzej, bo as atutowy naszego zespołu zajął, odpowiednio, 20. i 23. lokatę. Przypomniały się konkursy na Wielkiej Krokwi z 2018 i 2019 roku. W wymienionych latach Stoch w Zakopanem… nie kwalifikował się do drugiej serii, bo też w obu przypadkach trafiał na niezwykle trudne warunki. Jakimś pocieszeniem może być to, że po każdym z tamtych niepowodzeń „Rakieta z Zębu” przywoził medal z największych imprez. W 2018 roku został mistrzem olimpijskim w Pjongczangu, a rok później wywalczył srebrny medal MŚ w Seefeld. A przecież w tym sezonie impreza docelowa dopiero przed nami. Będą nią mistrzostwa świata, które za niecałe dwa tygodnie rozpoczynają się w Oberstdorfie.

Rozważali pozostanie w Polsce

Stoch, rzecz jasna, znalazł się w ogłoszonej przez Michala Doleżala 6-osobowej kadrze polskich skoczków na czempionat w Niemczech. Obok niego do Niemiec pojadą: Dawid Kubacki, Piotr Żyła, Andrzej Stękała, Jakub Wolny i Klemens Murańka. Taka sama szóstka, i dodatkowo Paweł Wąsek, uda się niebawem do rumuńskiego Rasznowa. Już w najbliższy czwartek rozegrane zostaną kwalifikacje, w piątek konkurs indywidualny na obiekcie o rozmiarze 97 metrów, a w sobotę zawody drużyn mieszanych, w których udział wezmą dwaj nasi skoczkowie i dwie skoczkinie, czyli podopieczne Łukasza Kruczka. W związku z tym, że Stoch nie ma już szans na to, by włączyć się do rywalizacji o „Kryształową kulę” – przewaga Halvora Egnera Graneruda nad resztą stawki jest gigantyczna – sztab szkoleniowy, czego sam Stoch nie ukrywał, rozważał pozostanie trzeciego zawodnika klasyfikacji generalnej PŚ w Polsce i skupienie się na treningach.

– Nie będę sam decydował. Ufam trenerom, którzy wykonują znakomitą pracę. Nigdy się na nich nie zawiodłem i wspólnie podejmiemy decyzję, która będzie najlepsza – podkreślił Kamil Stoch.

Niedługo po tej wypowiedzi, której Polak udzielił tuż po niedzielnych zawodach, okazało się, że do Rasznowa jednak pojedzie. Przypomnijmy, że zawody w Rumunii będą jedyną okazją do tego, by przed mistrzostwami świata sprawdzić się na tzw. skoczni normalnej. A przecież pierwszy konkurs o medale w Oberstdorfie odbędzie się właśnie na takim obiekcie. Na dodatek właśnie na takiej skoczni Stoch będzie bronił srebrnego medalu sprzed dwóch lat z Seefeld. A Dawid Kubacki złotego. Dlatego wydaje się, że decyzja o udziale w zawodach w Rasznowie jest jak najbardziej zrozumiała.

Znaleźć i poprawić detale

Cały czas niepokoi jednak nas wszystkich to, co dzieje się ze skokami Kamila Stocha. Tydzień przed Zakopanem, kiedy najlepsi na świecie rywalizowali w Klingenthal, wydawało się, że wszystko idzie w dobrą stronę. Stoch był drugi i szósty i był to jego najlepszy weekend PŚ od Turnieju Czterech Skoczni, który zakończył się jego triumfem. W Zakopanem było jednak dużo słabiej, a lider naszego zespołu nie potrafił udzielić odpowiedzi na pytanie, dlaczego tak się dzieje.

– Mam tyle doświadczenia, że muszę się pomęczyć. Wiem, co robiłem nieco ponad miesiąc temu, kiedy wygrywałem Turniej Czterech Skoczni. I wiem, jak robić to nadal. Czasami jednak nie jest łatwo – powiedział zawodnik, który już po raz dziewiąty wystartuje w mistrzostwach świata i w Oberstdorfie wyrówna rekord pod tym względem, który należy do Adama Małysza.

By najpierw w Rumunii, a następnie w Niemczech, było lepiej Polak musi poprawić te elementy, które bezpośrednio wiążą się z pozycją dojazdową. Zarówno on sam, jak i trener Michal Doleżal, wiedzą, że to właśnie tam jest coś nie tak. W Klingenthal Stoch uzyskiwał praktycznie najsłabsze prędkości w stawce. W Zakopanem było już pod tym względem lepiej. Stoch zmienił sposób odepchnięcia się od belki, ale to nie pomogło, bo – jak sam przyznał – czuł się podczas najazdu niekomfortowo.


Czytaj jeszcze: Polska zamiast Raw Air?!

– Kiedy tak jest, to nie jestem w stanie się dobrze odbić – wyjaśnił. Wynika zatem z tego, że do dopracowania pozostały detale, które jednak najpierw trzeba odszukać. Pocieszające jest w całej tej sytuacji to, że pod zarówno pod względem fizycznym, jak i mentalnym, Stoch czuje się dobrze.

– Nie jestem daleki od dobrego skakania – przekonuje mistrz świata z 2013 roku. Czasu do kolejnego czempionatu nie pozostało zbyt wiele, ale jeżeli rzeczywiście chodzi o jakiś detal, to wierzyć pozostaje, że zostanie on przede wszystkim zlokalizowany, a następnie naprawiony.


Na zdjęciu: Kamil Stoch nie tak wyobrażał sobie konkursy w Zakopanem. Teraz, by na mistrzostwach świata było lepiej, trzeba zlokalizować i naprawić błędy.

Fot. Rafał Rusek/Pressfocus