Skoki Narciarskie. Znów trzeba się tłumaczyć

Tylko czterech Polaków pojedzie skakać do Klingenthal. Pozostali trenować będą w Ramsau oraz udadzą się na Puchar Kontynentalny do Vikersund.


Zaledwie czterech polskich skoczków wystartuje w najbliższy weekend (11 i 12 grudnia) w zawodach Pucharu Świata w niemieckim Klingenthal. Oto reakcja sztabu szkoleniowego naszej reprezentacji na kolejne nieudane w wykonaniu Polaków zawody. W Wiśle nasz zespół zajął w konkursie drużynowym dopiero czwarte miejsce, choć przez większość konkursu znajdował się na podium. W niedzielnych zawodach indywidualnych najlepszym był Kamil Stoch, ale 11. miejsce trzykrotnego mistrza olimpijskiego, to nie jest wynik, z którego moglibyśmy być zadowoleni. Stoch do Niemiec, gdzie w zeszłym sezonie wygrał jeden z konkursów pojedzie. A towarzyszyć mu będą Piotr Żyła, Aleksander Zniszczoł i Paweł Wąsek. Co z resztą? Dawid Kubacki, Jakub Wolny, Andrzej Stękała oraz Klemens Murańka wraz z trenerami Maciejem Maciusiakiem i Grzegorzem Sobczykiem udadzą się na krótkie zgrupowanie do Ramsau, gdzie będą trenować i szukać formy. Pozostali kadrowicze, skład ma zostać ogłoszony niebawem, pojadą do Vikersund na zawody Pucharu Kontynentalnego.

Nadal bez paniki?

Trener Michal Doleżal, już kolejny raz w tym sezonie, musiał po wiślańskich konkursach tłumaczyć się ze słabej postawy swoich podopiecznych.

– Na pewno były nadzieje na więcej. W piątek i w sobotę wydawało się, że zrobiliśmy krok do przodu. W niedzielę było jednak inaczej. Brakowało dobrych skoków. Musieliśmy dostosować się do nisko ustawionej belki startowej. Wniosek jest prosty – jeżeli moi zawodnicy będą skakać normalnie, to będą osiągać takie wyniki, na jakie ich stać – powiedział czeski szkoleniowiec naszego zespołu, który podkreśla, że musi porozmawiać ze swoimi zawodnikami.

– Przede wszystkim z Piotrkiem Żyłą. Liczyłem na niego. W piątek wyglądało to dobrze. W sobotę jego drugi skok był bardzo dobry, ale w niedzielę znów coś nie zagrało – podkreślił Doleżal, który zaznaczył, że jego podopieczni wiedzą, co mają robić.

– Pomysł na to, by się poprawić, cały czas jest ten sam. Nie udaje się go nam zrealizować, ale nie można panikować. Kamil Stoch cały czas jest blisko tego, by skakać dobrze. Piotrek miał już przebłyski, a u Dawida Kubackiego, to jest kwestia dwóch czy trzech skoków. Jestem o tym święcie przekonany – powiedział opiekun naszego narodowego zespołu.

Warto przypomnieć, że to właśnie Kubacki, jeżeli chodzi o liderów naszego zespołu i najbardziej doświadczonych zawodników, skacze na początku tego sezonu najgorzej. To on popsuł, nie dolatując do setnego metra w drugiej próbie, sobotnią drużynówkę. A w niedzielę, po raz czwarty z rzędu, nie awansował do serii finałowej. Ostatni raz coś takiego przytrafiło się „Mustafowi” w sezonie 2013/14.

Małysz był zły po wyczynach biało-czerwonych na skoczni w Wiśle-Malince nie sposób napisać cokolwiek dobrego. Adam Małysz, dyrektor ds. skoków i kombinacji norweskiej Polskiego Związku Narciarskiego, nawet nie starał się szukać usprawiedliwień.

– Wiadomo, że warunki mają wpływ na skoki. Ale nie mają, jeżeli skacze się po prostu źle. Jestem zły. Bardzo zły, bo spodziewałem się, że w sobotę nastąpi przełom. W drugiej serii Dawid Kubacki nie oddał dobrego skoku, Kamil też nie. Trochę zepsuł również Andrzej Stękała. Znów wkradły się błędy, które pojawiały się wcześniej. Jestem rozczarowany i bardzo mnie to boli – mówił czterokrotny mistrz świata, któremu jego młodsi koledzy nie sprawili nieco spóźnionego urodzinowego prezentu. Przypomnijmy, że w piątek nasz były „as przestworzy” skończył 44 lata.

Adam Małysz doskonale wie, co mówi. Bo też znakomicie zdaje sobie sprawę, co w tym sezonie jest najważniejsze. 6 lutego, czyli za dwa miesiące bez jednego dnia, na skoczni normalnej w Zhangjiakou rozegrany zostanie pierwszy indywidualny konkurs w ramach rywalizacji o medale igrzysk olimpijskich w Pekinie. A aktualnie fakty są takie, że przy obecnej dyspozycji biało-czerwoni nie będą mieli w Chinach czego szukać. Rywale są bowiem zdecydowanie mocniejsi, co udowodnili zarówno podczas sobotniej, jak i w niedzielnej rywalizacji. Dodajmy jedynie, że złotego medalu wywalczonego cztery lata temu w Pjongczangu na skoczni dużej bronić będzie Kamil Stoch. A nasz zespół stanie do obrony brązu w konkursie drużynowym.


Na zdjęciu: Dawid Kubacki nie wystartuje w Klingenthal w najbliższy weekend. Mistrz świata z 2019 roku zagubionej formy poszuka podczas treningów w Ramsau.
Fot. Marcin Bulanda/Pressfocus.pl