Skompletować sekstet

Bayern Monachium jest o krok od osiągnięcia tego, co dotychczas udało się tylko Barcelonie. Dziś w finale Klubowych Mistrzostw Świata drużyna Roberta Lewandowskiego zmierzy się z UANL Tigres.


Przyjechaliśmy do Kataru zdobyć Klubowe Mistrzostwo Świata – to zdanie, niczym mantrę, powtarzają wszyscy związani z Bayernem Monachium. Niemiecki zespół jest niekwestionowanym faworytem dzisiejszego starcia z meksykańskim UANL Tigres i stoi przed szansą dokonania sztuki niezwykłej, która – jak do tej pory – udała się tylko jednej drużynie. W 2009 roku FC Barcelona wygrała mistrzostwo, Puchar i Superpuchar Hiszpanii, a także Ligę Mistrzów, Superpuchar Europy i Klubowe Mistrzostwo Świata. „Die Roten” są zatem o krok od skompletowania identycznego sekstetu, z tą różnicą – rzecz jasna – że pierwsze trzy z wymienionych trofeów zdobyli w swoim kraju.

– Jeżeli tego dokonamy, to będzie to jedno z największych wydarzeń w historii. Nie tylko Bayernu, czy niemieckiego, ale całego światowego futbolu – powiedział Robert Lewandowski, as atutowy Bayernu Monachium, który zostanie dziś pierwszym w historii polskim piłkarzem, jaki wystąpi w finale Klubowych Mistrzostw Świata.

Finały Polakom uciekały

Do tej pory w zmaganiach tych uczestniczyło dwóch naszych reprezentantów, ale żaden z nich w finale nie zagrał. W 2005 roku o trofeum rywalizował Liverpool, z Jerzym Dudkiem na ławce rezerwowych, i w finale – nieoczekiwanie – przegrał 0:1 z brazylijskim FC Sao Paulo. Trzy lata później Klubowe Mistrzostwo Świata padło łupem Manchesteru United, a trofeum wzniósł w górę Tomasz Kuszczak. Polski golkiper również jednak był rezerwowym w starciu, w którym „Czerwone diabły” pokonały 1:0 ekwadorski zespół LDU Quito. Nie oznacza to, że polski piłkarz nigdy nie zagrał i nie był zwycięski po spotkaniu o miano najlepszej klubowej drużyny na świecie. Choć taki mecz pierwszemu z naszych zawodników, który był „uprawniony” do gry w nim, również umknął. W 1985 roku Juventus Turyn zdobył PEMK po pamiętnym finale na Heysel. W meczu wystąpił Zbigniew Boniek, który był jednym z jego bohaterów. „Juve”, wygrywając z Liverpoolem 1:0, zdobyło prawo do rywalizacji o Puchar Interkontynentalny z Argentinos Juniors. Ale w grudniu, kiedy odbyło się to spotkanie, „Zibiego” w drużynie Giovanniego Trapattoniego już nie było, bo latem odszedł do Romy.

Toyota została sprzedana

Dwa lata później, w grudniu 1987 roku, w meczu o Puchar Interkontynentalny zagrał Józef Młynarczyk, który bronił bramki FC Porto. Na zdrowy rozsądek mecz ten… nie powinien zostać rozegrany. Triumfator PEMK mierzył się w Tokio z Penarolem Montevideo. W błocie, mrozie i przy nieustannie padającym śniegu. Piłkarze Porto, poza Młynarczykiem, nie wyszli nawet na rozgrzewkę! Polski golkiper przyznał po latach, że to była profanacja futbolu. Nie dało się normalnie grać, ale i tak Młynarczyk należał do najlepszych zawodników na boisku. Kilka razy ratował swój zespół przed utratą bramek i to dla niego przygotowana była… Toyota, którą otrzymywał wówczas najlepszy zawodnik spotkania. Ale w 110 minucie Rabah Madjer strzelił gola na 2:1, Porto wygrało mecz i tytuł MVP – a co za tym idzie wspomniany samochód – trafił w ręce legendarnego dziś Algierczyka. Gracze portugalskiego zespołu już przed meczem umówili się jednak, że jeżeli którykolwiek z nich Toyotą zostanie nagrodzony, to zostanie ona sprzedana, a pieniądze będą podzielone na całą drużynę. Nigdy Józef Młynarczyk nie narzekał, że tak się nie stało.


Czytaj jeszcze: Lewandowski daje finał

Francuz największą bronią rywala

Dziś, kiedy polski piłkarz po raz drugi w historii zagra w meczu o miano najlepszej klubowej drużyny świata, nikt takich problemów nie ma. Ale Robert Lewandowski może nie tylko zgarnąć szóste trofeum za sezon 2019/20, lecz też zostać najlepszym piłkarzem, a także najlepszym strzelcem KMŚ. O drugie z wymienionych wyróżnień musi jednak mocno powalczyć z największą gwiazdą UANL Tigres, czyli Andre-Pierre’m Gignakiem, który zdobył w Katarze już trzy gole, a „Lewy” dwa razy trafił do siatki.. Gdy w 2015 roku francuski napastnik, w wieku 30 lat, opuścił Olympique Marsylia na rzecz meksykańskiego klubu, nie brakowało osób tą decyzją zaskoczonych. Mimo gry po drugiej stronie Atlantyku, Gignac załapał się do kadry Didiera Deschampsa na Euro 2016, wystąpił podczas turnieju w 6 z 7 spotkań, i został wicemistrzem Europy.

Z reprezentacji Francji zniknął kilka miesięcy później, ale w Meksyku wiedzie mu się znakomicie. Z Tigres cztery razy został mistrzem kraju, a dwukrotnie został królem strzelców. Oficjalna strona internetowa FIFA dzisiejszy finał na Education Stadium w Al Rayyan zapowiada jako pojedynem Gignaca z Robertem Lewandowskim. – Andre-Pierre jest fundamentalnym zawodnikiem Tigres – mówi znakomity w przeszłości brazylijski pomocnik, Kaka. O atutach Roberta Lewandowskiego słynny przez laty Brazylijczyk… nikogo nie musi przekonywać.

Finał Klubowych MŚ
Czwartek, 11 lutego, godz. 19.00

Bayern Monachium – UANL Tigres

Sędziuje – Esteban Ostojich (Urugwaj).

Mecz o trzecie miejsce
Czwartek, 11 lutego, godz. 16.00

Al Ahly – Palmeiras

Sędziuje – Maguette N’Diaye (Senegal).


Bayern bez Boatenga

Jerome Boateng, obrońca Bayernu Monachium, nie zagra w dzisiejszym finale Klubowych MŚ. Jeden z najbardziej utytułowanych piłkarzy niemieckiego zespołu poprosił o możliwość powrotu do kraju w związku z tragicznymi informacjami, jakie napłynęły z Berlina. Otóż w stolicy Niemiec odnaleziono ciało 25-letniej polskiej modelki, Katarzyny Lenhard, która do niedawna była partnerką piłkarza. Para rozstała się kilka dni temu. Kobieta, najprawdopodobniej, popełniła samobójstwo. Policja, która we wtorek wieczorem poinformowała o znalezieniu ciała Lenhard w jednym z mieszkań w dzielnicy Charlottenburg, wykluczyła udział osób trzecich. – Wiadomości z Berlina bardzo nas dotknęły. Jerome przyszedł do nas i poprosił o zgodę na wcześniejszy wyjazd z Kataru. Nie będzie go do naszej dyspozycji do odwołania – powiedział Hansi Flick, trener Bayernu.


Cztery szanse, dwa trofea

W 2013 roku Bayern, jako jedyny niemiecki klub w historii, zdobył Klubowe Mistrzostwo Świata. W finale „Die Roten” nie zmierzyli się z najlepszą południowoamerykańską ekipą, Atletico Mineiro, ale trochę niespodziewanie z Rają Casablanca. Marokańska drużyna, która pełniła wówczas rolę gospodarza zmagań, pokonała w półfinale drużynę z Brazylii. W decydującej rozgrywce, w Marrakeszu, „Zielone orły” nie miały już jednak zbyt wiele do powiedzenia. Bayern, za sprawą Dantego i Thiago Alcantary, szybko zdobył dwa gole i zgarnął trofeum.

W czasach, kiedy o tytule najlepszej klubowej drużyny na świecie decydowało starcie w Pucharze Interkontynentalnym, Bayern dwa razy po to trofeum sięgnął, choć miał szansę na cztery takie sukcesy. W 1974 roku niemiecki zespół zrezygnował jednak z dwumeczu z argentyńskim Independiente. Było to pokłosie tego, co w starciu o Puchar Interkontynentalny wydarzyło się dwa lata wcześniej, z udziałem Ajaksu Amsterdam i Independiente właśnie. Argentyńczycy grali bardzo ostro i choć holenderski zespół sięgnął ostatecznie po trofeum, to rok później zrezygnował z jego obrony. Zrezygnował też Bayern w 1974 (w jego miejsce zagrało Atletico Madryt, które zdobyło trofeum), a w 1975 roku mecz w ogóle nie doszedł do skutku, bo grać nie chciała ani niemiecka, ani też południowoamerykańska ekipa, którą kolejny raz było… Independiente.
Dopiero w 1976 roku, po trzecim z rzędu zdobyciu PEMK, Bayern zagrał o Puchar Interkontynentalny i pokonał w nim Cruzeiro Belo Horizonte, wygrywając u siebie 2:0 i remisując na wyjeździe 0:0. Co ciekawe mecz w Niemczech obejrzało 20, a starcie w Brazylii… 120 tysięcy kibiców.
Po czwartym w historii triumfie w Pucharze Europy, w 2001 roku, drużyna Bayernu zagrała o Puchar Interkontynentalny z Boca Juniors. Wówczas o triumfie decydował już tylko jeden mecz, który rozgrywano w Japonii. Niemiecki zespół decydującego o zwycięstwie 1:0 gola strzelił w dogrywce.


Na zdjęciu: Cel jest prosty. Robert Lewandowski chce, by jego zespół pokonał UANL Tigres i zdobył Klubowe Mistrzostwo Świata.

Fot. Pressfocus