Skórasiów dwóch

Ojciec strzela gole w klasie okręgowej, a syn gra w reprezentacji.


Gdy Michał Skóraś cieszył się z nominacji na mundial w Katarze, ogłoszonej 10 listopada, to jego ojciec… strzelił gola w klasie okręgowej. Pan Krzysztof jest bowiem zawodnikiem Spójni Zebrzydowice. 47-letni napastnik powołanie syna na MŚ uczcił 11 listopada trafieniem na 1:0 w spotkaniu ostatniej kolejki rundy jesiennej z Wiślańskim Stowarzyszeniem Sportowym, wygranym przez zebrzydowiczan 3:1. Ma jednak nadzieję, że bramkowy licznik rodziny Skórasiów jeszcze się w tym roku nie zatrzymał.

– Można powiedzieć, że to był typowy dla mnie gol – mówi Krzysztof Skóraś. – Dośrodkowanie z rzutu wolnego, walka o górną piłkę i strzał głową z 6 metra. Nieskromnie powiem, że kiedyś nazywano mnie „najlepszą główką podokręgu Rybnik”. Przygodę z piłką zacząłem dopiero jako 19-latek, gdy z podwórka za blokiem trafiłem do pierwszego klubu, w Radostowicach. Później grałem w Ochabach, Kaczycach, Skrbeńsku, Zrywie Bzie, Wiśle Strumień, aż wreszcie 2 lata temu, jako 45-latek trafiłem do Spójni Zebrzydowice, żeby odpowiedzieć sobie na pytanie, czy jeszcze dam radę.

Zachęciło mnie to, ze w zespole byli koledzy, a na boisko mam blisko, bo 10 kilometrów, Przeważyło jednak to, że murawa w Zebrzydowicach jest znakomita i naprawdę bieganie po niej może sprawiać przyjemność więc nie myślę, że mam już 47 lat tylko, że za 3 lata przejdę na górniczą emeryturę i będę się mógł już wtedy skoncentrować tylko na piłce (śmiech). A mówiąc poważnie grać zamierzam dopóki Bóg da zdrowie i będzie mi to sprawiało przyjemność, a ciągle sprawia…

W swojej piłkarskiej przygodzie Krzysztof Skóraś ma spory rozdział gry w hali, a konkretnie w zespole Osiedla Barbary, który w przez wiele lat rządził i dzielił w Jastrzębskiej Lidze Halowej oraz wygrywał turnieje krajowe i międzynarodowe. Do dzisiaj zresztą występuje w halowych rozgrywkach i w połowie grudnia 16. raz z rzędu wybiera się z jastrzębskim zespołem na coroczny turniej do Gorlic.

Namówił go Grzegorz Borawski

– Grał z nami między innymi Grzegorz Borawski, najbardziej znany z występów w GKS-ie Katowice – dodaje Krzysztof Skóraś. – To on właśnie, po moim bodaj czteroletnim rozbracie z dużym boiskiem, zachęcił żebym wrócił na murawę i zagrał w drużynie, którą prowadził, czyli LKS-ie Skrbeńsko. Odkurzyłem więc korki, których używałem co jakiś czas na mecze organizowane przez MOSiR Jastrzębie-Zdrój, gdy rodzice na koniec sezonu grali przeciwko swoim dzieciom. Miałem więc okazję rywalizować z Michałem i dodam, że wtedy wygrywałem, ale cieszyłem się przede wszystkim z tego, że „Misiu” robi postępy.

Miałem go niemal cały czas obok siebie, bo żeby odciążyć żonę, która zajmowała się naszą córką, o 5 lat młodszą od Michała, zabierałem go na mecze i treningi, a on chętnie kopał piłkę obijając ściany i materace. Później, zaczynając od grupy naboru, którą prowadził Marcin Rabczak, poprzez zajęcia z Marcinem Oślizłą, aż po treningi u Łukasza Włodarka, który go ukształtował piłkarsko, robił postępy. Dzięki temu wpadł w oko skautom Lecha Poznań. To było na turnieju w jastrzębskiej hali. Wtedy został MVP i pojawiła się propozycja, dzięki której zmienił się nasz świat.

Wspólny trening w Zebrzydowicach

Jako 15-latek Michał Skóraś „wyfrunął” więc z rodzinnego gniazdka, w którym pojawia się coraz rzadziej. – Ostatnio był w domu rok temu – przypomina sobie Krzysztof Skóraś. – Jest wprawdzie mocno z nami związany, tak samo jak z babciami i dziadkiem, ale wszyscy wiemy doskonale, co znaczą „obowiązki piłkarskie”. Dlatego na Święta Wielkanocne pojechaliśmy do niego, a dokładniej mówiąc, do rodziny jego partnerki. A na boisku razem byliśmy podczas jego ostatniej wizyty w domu, bo widząc, że pakuję się na trening, zapytał czy może jechać ze mną. Pojechaliśmy i zrobiłem kolegom z drużyny sporą niespodziankę. Jeszcze większą zrobił jednak nam gospodarz Roman Cichosz, który dba o murawę w Zebrzydowicach i na zajęcia wysyła nas na boisko boczne. Wtedy jednak sam zaproponował, żebyśmy weszli na płytę główną i wszyscy byli zadowoleni.

Od Michela Platiniego

A pełnia szczęścia nadejdzie gdy 22-letni pomocnik z Jastrzębia-Zdroju, mający już za sobą debiut w reprezentacji we wrześniowym meczu z Holandią na Stadionie Narodowym, wystąpi w Katarze.

– Moim idolem z czasów młodości był Michel Platini, a później podziwiałem jak gra Andrea Pirlo – wspomina Krzysztof Skóraś. – Ich występy na mistrzostwach Europy czy mistrzostwach świata dawały inspiracje. Życzę więc Michałowi, żeby też zagrał w takim turnieju i pokazał się z jak najlepszej strony. Ale przede wszystkim życzę mu zdrowia, żeby mógł się dalej rozwijać i sięgać po kolejne sukcesy, z których jesteśmy dumni, razem z nim przeżywając wzloty i wspierając go w chwilach upadków. On wie, że zawsze może na nas liczyć.


Na zdjęciu: Michał – duma ojca, Krzysztofa.

Fot. PressFocus