Skowronek: Jeszcze wierzę w awans

Czy trzecie miejsce na mecie sezonu będzie dla Stali sukcesem?
Artur SKOWRONEK: – Nie, to nie będzie sukces. Fajnie, że klub się rozwija. Widać, że idziemy do przodu, ale stworzyliśmy tak ambitną grupę ludzi, że nie zadowala nas to trzecie miejsce. Będziemy robić wszystko, by w końcówce sezonu pomóc szczęściu, zgarnąć w trzech ostatnich meczach jak najwięcej punktów i zrealizować cel.

Czyli wiara w ekstraklasę mimo 7-punktowej straty do ŁKS-u wciąż jest?
Artur SKOWRONEK: – Tak, zdecydowanie.

Mówi pan tak, bo nie wypada inaczej?
Artur SKOWRONEK: – Nie, nie. Pewnie, że wierzę! ŁKS jest w formie, ma wszystko w swoich rękach, ale w perspektywie – również niewdzięczne mecze (z Jastrzębiem, Chojniczanką i Odrą – dop. red.). Przeciwnicy na pewno nie będą wygodni, ale przede wszystkim to my musimy być dla samych siebie sprzymierzeńcem i wygrywać. Jeśli szczęście pomoże… W piłce różne pozytywne historie się działy. Mam nadzieję, że do nas też uśmiechnie się los, jeśli tego nie zawalimy.

Jesteście rozczarowani tą wiosną?
Artur SKOWRONEK: – Absolutnie nie. Po 31 kolejkach mamy 55 punktów. W ostatnich dwóch sezonach 58 punktów dawało awans. My jesteśmy bliscy osiągnięcia takiej liczby z totalnie nową drużyną, z nowym trenerem. Względem poprzedniego sezonu, w Stali jest 17 nowych piłkarzy. Nie jest to rok stracony. Powstały bardzo duże podwaliny pod to, by postawić kolejny krok do przodu. W tym klubie jest budowany szkielet, są długoletnie kontrakty. Potrzeba nam małych detali, by ten krok zrobić.

ŁKS był za mocny?
Artur SKOWRONEK: – Myślę, że w kontekście całego sezonu to zaskoczenie. Wiele osób z pewnością nie sądziło, że tak się rozpędzi i jako beniaminek od razu zaatakuje ekstraklasę. Trener Moskal to fachowiec i świetnie posklejał tę ekipę, zbalansował ją. Widać było, że to grupa ludzi głodnych sukcesu, dobrze przygotowana. Cały klub idzie tam sumiennie do przodu.

Gdy w sierpniu wygraliście w Łodzi 2:0 pomyślałby pan, że ŁKS będzie się spisywał tak świetnie?
Artur SKOWRONEK: – W tamtym okresie trudno było o takie wnioski, ale już wtedy była to drużyna, po której było widać, że jest zbudowana po to, by się w tej lidze liczyć. W moim odczuciu nie jest to jakaś superniespodzianka. Sami dla siebie stanowimy jednak bardzo duże zaskoczenie, że tak bardzo daliśmy jej odjechać.

Dlaczego tej wiosny Stal nie była dotąd w stanie odnieść dwóch zwycięstw z rzędu?
Artur SKOWRONEK: – Zabrakło nam powtarzalności. U siebie potrafiliśmy szybko ustawiać sobie mecze. Otwieraliśmy wynik, rywale się otwierali, zostawiali nam więcej miejsca i kończyło się wysokimi wygranymi: 3:1 z Rakowem, 4:2 z Chojniczanką, 5:1 z Chrobrym… Na wyjeździe układało się inaczej. W Jastrzębiu czy Opolu to przeciwnik pierwszy zdobywał bramkę, potem zdyscyplinowanie się bronił, podwajał, nie dawał miejsca. Mimo pomysłu i dużej motywacji., trudno było nam w ataku pozycyjnym. Takim meczem-pułapką było zwycięstwo z Rakowem. Wpadliśmy w pułapkę psychologiczną. Nie byliśmy w stanie wskoczyć na równie wysoki poziom koncentracji. Może jej pięć procent nam uciekło. W Jastrzębiu zabrakło tak agresywnej gry, dlatego ten występ nam nie wyszedł. Poza tym, wcześniej graliśmy trzy trudne mecze – prócz Rakowa, jeszcze z Wigrami i Sandecją. Zdobyliśmy w nich 7 punktów, straciliśmy tylko jedna bramkę, ale kosztowało nas to wiele energii. Porażka w Jastrzębiu chyba była kluczowym momentem tej rundy.

Czy da się wywalczyć awans bez goli napastników?
Artur SKOWRONEK: – Na pewno brakuje nam „dziewiątki” i od tego tematu nie uciekniemy. Wszyscy to widzą. ŁKS miał trzech dobrych napastników i pokazał, że warto inwestować w tę pozycję, bo to zawsze daje dobre statystyki. Napastnik i bramkarz – to szkielet, będący w stanie wywalczyć najwięcej punktów dla drużyny. Mieliśmy bardzo dobrą „dziewiątkę”, Grzegorza Kuświka, ale zimą niestety odszedł do Płocka. Wiosną późno dołączył do nas Adrian Paluchowski. Był przygotowany, w drugiej lidze strzelił 12 goli dla Pogoni Siedlec. Aklimatyzacja, dopasowanie do taktyki, musi chwilę potrwać. On i tak bardzo szybko się „wkleił”. Bramek nie zdobywa, ale robi wiele dla innych. Spełnia oczekiwania.

Skowronek: Nie czujemy się gorsi od Rakowa

Żałuje pan, że zimą szukając napastnika nie nacisnął pan na przełożonych mocniej?
Artur SKOWRONEK: – Naciskałem bardzo mocno. Sam rozmawiałem z ośmioma piłkarzami, potem przekazywałem pałeczkę dalej, bo aspekty finansowe to już nie rola trenera. Te aspekty okazały się dla klubu zbyt wysokie, co pokazuje, że jeszcze trochę nam brakuje. Budżet mamy stabilny, ale plasujący nas w środku pierwszej ligi. Nie było nas stać na tych ludzi. Nie chciałbym jednak niczego podsumowywać. Dalej jesteśmy w grze, o wnioskach powiemy sobie po sezonie.

Zostanie pan w Mielcu?
Artur SKOWRONEK: – Wiadomo, że w futbolu niczego nie można przewidzieć, ale przed rokiem podpisałem 2-letni kontrakt. Chcę go wypełnić i osiągnąć sukces ze Stalą.

Nie ma ryzyka, że latem zespół trzeba będzie budować od nowa?
Artur SKOWRONEK: – Piłkarze mają w większości jeszcze minimum rok kontraktu. Niektórzy – nawet dwa lata. Szkielet jest pewny, ale to piłka. Ci zawodnicy zapracowali na to, by było o nich głośno. Jeśli pojawią się oferty, klub może pochylić się nad opcją sprzedaży. Wierzę jednak, że dołożymy do tej grupy dwóch piłkarzy i będziemy tworzyć pełny zespół, który powalczy o najwyższe cele. Seweryn Kiełpin, Mateusz Spychała, Martin Dobrotka, Josip Soljić, Andreja Prokić, Grzegorz Tomasiewicz, Bartosz Nowak, Maciej Urbańczyk… Mogę tak wymieniać. Ci ludzie robią wyniki, są naszymi piłkarzami. No nie wyobrażam sobie, żeby to się latem rozleciało!

W sezonie 2014/15 odpowiadał pan za wyniki GKS-u Katowice. Gdybym – przekornie – zapytał o najmilsze wspomnienie…?
Artur SKOWRONEK: – To byłyby nim zwycięskie derby z Tychami.

Czy GieKSa się utrzyma?
Artur SKOWRONEK: – Jak widać, musi o to mocno walczyć. Po zwycięstwie z Garbarnią wiele ma w swoich nogach. Patrząc na zasoby ludzkie, jakie są w Katowicach, no i robotę wykonaną przez trenera Dudka, to wydaje mi się, że powinienem na takie pytanie odpowiedzieć twierdząco.

Gdy jako Ślązak patrzy pan na szereg walczących o utrzymanie zespołów z regionu, to…?
Artur SKOWRONEK: – Wierzę, że jest to przypadek. Wiem, jak dobre szkolenie jest na Śląsku, jak wiele robi się teraz dla trenerów, nad czym czuwa teraz Paweł Grycmann. Mówiąc o drugiej lidze, sądzę, że zbieg okoliczności – również finansowych – wpłynął na to, że zabrakło jakości selekcji, a pojawiło się zmęczenie materiału ludzkiego, co nie pomaga w tym, by poradzić sobie na takim poziomie.

Na zdjęciu: Artur Skowronek zawita dziś na stare katowickie śmieci jako trener drużyny, które wciąż ma szanse na awans, ale walcząca o byt GieKSa zadania mielczanom nie ułatwi…

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ