Skowronek: Nie czujemy się gorsi od Rakowa

Maciej GRYGIERCZYK: Utarło się, że pierwsza liga jest ligą serii. Stanowicie tego dobitny przykład? Najpierw dziewięć meczów bez zwycięstwa, teraz pięć wygranych…

Artur SKOWRONEK: – Utarło się – i to nie tylko w kontekście naszej ligi. Cieszę się, że mamy teraz dobry okres. Ten zespół zapracował na to codzienną, uczciwą robotą. Ofensywa się odblokowała, worek z bramkami się rozwiązał i idziemy w górę.

Na ile pięć wygranych z rzędu traktujecie jako dużą rzecz i powód do wielkiej satysfakcji, a na ile – jako coś zupełnie normalnego dla drużyny o takim potencjale?

Artur SKOWRONEK: – Traktujemy to jako wykonanie naszego obowiązku. Bardzo chcieliśmy doskoczyć do czołówki i to udało się zrobić. Absolutnie nie ma jednak z naszej strony zachłyśnięcia się tym, co mamy za sobą. Jesteśmy na czwartym miejscu, niczego nie wygraliśmy, niczego nie osiągnęliśmy, a liga jest długa i wiele wyzwań przed nami. Dostaliśmy duży bodziec do pracy. Wszyscy w szatni są przekonani o słuszności obranej drogi. Powiem przekornie, że pomogła nam pucharowa porażka w Siedlcach. To był moment zwrotny.

Wprowadziliście wiele zmian? Czy mimo złej serii konsekwentnie robiliście swoje?

Artur SKOWRONEK: – Nie określiłbym tego jako złej serii. Remisowaliśmy mecze, w których na boisku dominowaliśmy i w których uwidaczniało się to, nad czym pracujemy na treningach. Absolutnie nie schodziliśmy z wytyczonego kursu. Widzieliśmy przecież, że to, co robimy, ma sens. Brakowało tylko skuteczności. Patrząc na raporty, kluczowe statystyki – w wielu z nich byliśmy na pierwszym miejscu, nawet przed liderem. Nie było jednak pazerności w ostatniej fazie atakowania, piłka nie wpadała do siatki tak jak teraz. Jako trener byłem cały czas sobą, członkowie sztabu byli sobą, zespół to poczuł. Wzajemnie sobie zaufaliśmy i poczekaliśmy na odbicie się w górę.

Musiał przekonywać pan przełożonych, że w końcu odpalicie?

Artur SKOWRONEK: – Nie, ale presja była ogromna. Wiadomo, jaki cel ma Stal w tym sezonie. Działacze byli cały czas blisko, rozmawiali z drużyną, chodzili na mecze. One wtedy wyglądały w gruncie rzeczy tak, jak teraz. Ciśnienie zostało wytrzymane, a dodatkowo podparte argumentem w postaci codziennej pracy.

Rok temu w Wigrach Suwałki też miał pan kiepski początek, ale pozwolono panu wyjść z kryzysu. Czy można zaryzykować stwierdzenie, że polscy działacze są coraz bardziej cierpliwi?

Artur SKOWRONEK: – Akurat w tych dwóch klubach sytuacja była podobna. Latem zespoły były w budowie. Bardzo cieszę się, że trafiłem na kolejnych ludzi, którzy wiedzą, że w piłce najlepszym lekarstwem jest czas. Dziesięciu nowych zawodników, siedmiu – w podstawowym składzie… To nie zadziała od razu. Trzeba wprowadzić i przyswoić sobie zasady gry, bodźce treningowe, taktykę. Chłopaki muszą się zgrać. To zawsze trwa.

Tej jesieni graliście już mecze z dwójką, ale i trójką środkowych obrońców. To utrudnienie do rywali?

Artur SKOWRONEK: – Decyzje o tej elastyczności spowodowane są tym, że mamy doświadczonych piłkarzy, którzy dobrze czują się w sytuacji płynnego przechodzenia z jednego systemu w drugi. Poświęciliśmy temu czas. Cieszę się, że zespół prawidłowo reaguje, jest skuteczny w działaniach. To najważniejsze. A jeśli odbiór rzeczywiście bywa taki, iż jesteśmy trudni do rozszyfrowania, to… tym lepiej.

Czy to przypadek, że jeszcze w ścisłej czołówce pierwszej ligi są zespoły, które przede wszystkim stawiają na atak pozycyjny, a nie grę niskim pressingiem i kontry?

Artur SKOWRONEK: – Dobitnym tego potwierdzeniem był poprzedni sezon. Atak pozycyjny obronił się przede wszystkim awansem Miedzi Legnica, ale i Zagłębia Sosnowiec. My chcemy podążać podobną drogą – oczywiście, nie ograniczając się wyłącznie do takiego sposobu gry.

Reszcie pierwszoligowej stawki odjechał już Raków Częstochowa. Możecie się czuć słabsi od lidera?

Artur SKOWRONEK: – Nie czujemy się gorsi. Myślę zresztą, że potwierdził to nasz mecz w Częstochowie, który zremisowaliśmy 1:1. Był bardzo wyrównany, a w drugiej połowie to my stworzyliśmy więcej klarownych sytuacji i mogliśmy pokusić się o wygraną. Podobnie jak Raków, też mamy bardzo dobrych, jakościowych piłkarzy. Ale oddajemy oczywiście szacunek liderowi, bo punktuje bardzo regularnie i plasuje się zasłużenie na szczycie tabeli.

Już pierwsza bramka sprawiła, że zrobił się szum wokół Kacpra Sadłochy. Czy po drugim golu 15-latkowi trzeba było przyłożyć lód do głowy?

Artur SKOWRONEK: – Trzymamy go w ryzach. Od dawna żyjemy w komitywie, mamy kontakt z tatą Kacpra, dobry wpływ na niego ma też zespół. Wiadomo, że w dzisiejszym świecie, w dobie internetu, od tego szumu całkowicie odciąć się nie da. Cieszę się jednak z tego, jak Kacper funkcjonuje na co dzień. Zajmuje się treningiem, chce być w przyszłości dobrym zawodnikiem. Wie, że wszystko inne przyjdzie samo.

Pięć goli strzelił jesienią Grzegorz Kuświk, przy czym aż trzy – w meczu z Garbarnią. Na ile jesteście zadowoleni z zawodnika o „najgłośniejszym” nazwisku w waszej kadrze?

Artur SKOWRONEK: – Grzesiek to zawodnik na ekstraklasę. Udowadnia to swoją postawą sportową, ale przede wszystkim mentalną. Jest cały czas głodny gry na najwyższym poziomie. Dodał nam z przodu bardzo wiele jakości. Wierzymy, że do ekstraklasy wrócimy wspólnie!

Jak dużej ofensywy transferowej należy spodziewać się zimą?

Artur SKOWRONEK: – Na pewno nie będzie żadnej rewolucji. Myślimy o 2-3 nazwiskach, nic więcej. Ta szatnia nie potrzebuje wielu zmian, bo spłaca zaufanie.

Pracował pan w wielu klubach – czy to ekstraklasowych, czy pierwszoligowych. Jak na ich tle wypada Stal?

Artur SKOWRONEK: – Cieszę się z zaufania. Mam 2-letni kontrakt i chciałbym absolutnie go wypełnić, realizując przedstawiony cel. Stal to wysoka półka. Mogę powiedzieć, że pod każdym względem – warunków infrastrukturalnych, tradycji, kibiców – to ekstraklasa. Mamy w szatni piłkarzy, którzy są w stanie o taki cel walczyć.
Rozmawiał Maciej Grygierczyk

Na zdjęciu: Artur Skowronek ma w ostatnich tygodniach powody, by szeroko się uśmiechać.

Fortuna I liga

Środa, 28 listopada, godz. 19.00

Stal Mielec – Puszcza Niepołomice