Skra była bliższa strzelenia gola. I tyle

Choć Skra była bliżej zwycięstwa niż faworyzowana Sandecja, ostatecznie ani jedna, ani druga drużyna nie zdobyła żadnej bramki.


Tułająca się po Polsce Skra znalazła tymczasową bazę w Sosnowcu. To właśnie tam podjęła ekipę z Nowego Sącza, choć wiele wskazuje na to, że wkrótce beniaminek w Zagłębiu grać nie będzie. Kolejny mecz „u siebie” jeszcze zagra w Sosnowcu z… Zagłębiem Sosnowiec, ale później prawdopodobnie przeniesie się do Bełchatowa. Klub już dogadał się z tamtejszymi działaczami i czeka tylko na decyzję odpowiedniej komisji, by – jak niedawno Raków – przyjmować rywali na GIEKSA Arenie.

Zatrzymał go słupek

W piątek jednak spotkanie rozegrano na Ludowym. Skra liczyła na powtórkę z pierwszego meczu z Sandecją, bo tak się składa, że było to… ostatnie zwycięstwo częstochowian w lidze. Miało ono miejsce 17 listopada i od tamtego momentu beniaminek zdobył w 5 kolejnych meczach tylko 2 punkty. Dlatego w Sosnowcu motywacji mu nie brakowało. Sytuacji było jak na lekarstwo, spotkanie stało na beznadziejnym poziomie, ale w tej jakościowej biedzie to Skra była bliższa strzelenia gola.

W 38 minucie Kamil Słaby fatalnie wyprowadził piłkę, podając ją pod nogi Piotra Noconia, który po samotnym rajdzie oddał groźne uderzenie wybronione przez Dawida Pietrzkiewicza. Z kolei na początku drugiej połowy – tym razem po podaniu Noconia – w słupek po rzucie rożnym główkował Aleksander Paluszek. Warto natomiast wspomnieć, że w 33 minucie po ostrym wejściu Łukasza Zjawińskiego na kostkę Przemysława Sajdaka, pomocnik częstochowian musiał opuścić murawę.

VAR go nie przekonał

Przez większość czasu Skra lepiej operowała piłką. Jeśli już ktoś wymieniał kilka niezłych podań, byli to właśnie „gospodarze”, bo Sandecja była w swej grze mizerna. Zdziałać coś próbował co prawda aktywny w środku Maissa Fall, ale albo nie nadążali za nim partnerzy, albo sam Senegalczyk przesadzał nieco ze swoimi wizjonerskimi zapędami.

Mniej więcej w ostatnich 20 minutach „Sączersi” trochę mocniej nacisnęli Skrę i oddali kilka uderzeń, ale wszystkie były mocno niecelne. Dobrym podsumowaniem gry Sandecji był strzał Tomasza Nawotki, który w dogodnej sytuacji uderzył sprzed „szesnastki” daleko obok bramki. Wydawało się, że w samej końcówce szansę na gola będzie miał Łukasz Zjawiński.

Po niesamowitej szarży między kilkoma rywalami młodzieżowiec gości upadł w polu karnym zahaczony przez Adama Mesjasza, a sędzia Łukasz Karski został wezwany przez VAR do monitora. Wtedy jednak zdarzyła się rzecz rzadko spotykana – mianowicie arbiter mimo powtórek nie zmienił swojej decyzji. Czy słusznie? Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.


Skra Częstochowa – Sandecja Nowy Sącz 0:0

SKRA: Kos – Szymański, Mesjasz, Paluszek – Burman, Sajdak (33. Olejnik), Baranowicz, Lukoszek – Nocoń, Mas, Pyrdoł. Trener Jakub DZIÓŁKA.

SANDECJA: Pietrzkiewicz – Rudol, Osyra, Boczek, Słaby – Fall, Kasprzak (67. Walski) – Chmiel, Janicki (67. Szczepanek), Nawotka – Zjawiński. Trener Dariusz DUDEK.

Sędziował Łukasz Karski (Słupsk). Żółte kartki: Mas, Paluszek, Pyrdoł – Słaby, Kasprzak, Fall, Walski, Rudol, Boczek.
Piłkarz meczu – Adam MESJASZ


Fot. Tomasz Kudala/PressFocus