Skra Częstochowa. Bezdomni i charakterni

Tylko 3 punkty dzielą piłkarzy beniaminka od strefy barażowej, ale jako zadanie do wykonania podają utrzymanie na zapleczu ekstraklasy.


Na pierwszy plan przy analizie szans częstochowian w rundzie wiosennej wysuwa się… brak swojego stadionu. Po 20 jesiennych meczach na obcych boiskach beniaminek także w tym roku skazany jest na podejmowanie rywali w roli gospodarzy na boiskach rywali.

– Mamy na piśmie zgody wszystkich przeciwników, z którymi będziemy grać wiosną jako gospodarze, że możemy grać u nich – mówi prezes Skry, Artur Szymczyk. – Teoretycznie problem jest tylko z stadionem w Jastrzębiu, bo w terminie ostatniej kolejki nie możemy tam zagrać. Teoretycznie jako stadion, z którego także możemy korzystać, wpisany jest obiekt w Sosnowcu, ale pamiętając o tym, że my wiosną niemal każdą kolejkę mamy grać jako gospodarze, zdajemy sobie sprawę, że murawa Stadionu Ludowego mogłaby nie wytrzymać dwóch spotkań rozgrywanych w weekend.

Jako ewentualny obiekt zastępczy – wskazaliśmy stadion w Wodzisławiu Śląskim i to, jeżeli Polski Związek Piłki Nożnej dopuści go do I-ligowych rozgrywek, może być trzecia opcja. Jedno jest pewne – nie zagramy w Częstochowie, ale proszę mnie nie pytać, jak to jest możliwe, że zespół z tego miasta nie może zagrać w roli gospodarza na wyremontowanym Stadionie Miejskim, spełniającym wymogi ekstraklasy? To pytanie należy kierować do włodarzy naszego miasta.

Czy to jednak coś zmienia w sytuacji drużyny Jakuba Dziółki? Absolutnie nic. Bezdomny beniaminek już jesienią udowodnił, że ma charakter. Świadczy o tym 27 zdobytych punktów, czyli 11 „oczek” przewagi nad strefą spadkową i 3 straty do strefy barażowej.

– Celem jest zajęcie miejsca gwarantującego utrzymanie – dodaje sternik klubu spod Jasnej Góry. – To jest priorytet, a jeżeli znajdziemy się w szóstce, to… zagramy w barażach. Tylko proszę nie mówić, że mamy patent na awans z 6. miejsca, bo to, co wydarzyło się raz w historii klubu, trudno nazwać receptą. Wiemy na czym stoimy, wiemy jakie są nasze realia, ale w sporcie niczego nie można wykluczyć i dlatego z niecierpliwością czekamy na pierwszy gwizdek.

W kadrze, która już została zamknięta, zaszły niewielkie zmiany. Podstawowy stoper Oskar Krzyżak, którego występy w Skrze zaowocowały występami w reprezentacji młodzieżowej, wrócił z wypożyczenia do Rakowa Częstochowa i przedłużył kontrakt do 30 czerwca 2025, ale na razie czeka na debiut w ekstraklasie. Jego miejsce zajął inny reprezentacyjny młodzieżowiec, Aleksander Paluszek, wypożyczony z Górnika Zabrze, w którym rozegrał 15 spotkań w elicie, a jesień spędził w najwyższej lidze słowackiej, występując w FK Pohronie.

Można więc mówić o zamianie. Jako wzmocnienia należy natomiast potraktować pozostałe przejścia: Bartłomieja Burmana z Warty Poznań, w której 6 razy grał na boiskach ekstraklasy i Piotra Pyrdoła, mającego na piłkarskim liczniku 27 występów w ekstraklasie w barwach ŁKS-u Łódź, Legii Warszawa i Wisły Płock, a nawet tytuł mistrza Polski, zdobyty ze stołecznym klubem w 2020 roku. Rywalizację na pewno wzmocniło także pozykanie Mateusza Malca z Widzewa i Krzysztofa Ropskiego z Motoru Lublin, a także powrót po wyleczeniu kontuzji kapitana Adama Olejnika.

Można więc powiedzieć, że na progu rundy wiosennej staje zespół silniejszy od tego, który tak dzielnie walczył jesienią. Jest on też bardziej doświadczony, ale z drugiej strony nie stanowi aż tak wielkiej zagadki dla rywali jak pół roku temu. To jednak nie znaczy, że częstochowianie powiedzieli ostatnie słowo…


Na zdjęciu: Adam Mesjasz (z lewej) udowodnił, że jest nie tylko solidnym obrońcą, ale też skutecznym egzekutorem.

Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus