Dobra energia

Mimo wszystkich problemów zdrowotnych, kłopotów organizacyjnych i serii przegranych spotkań w szatni Skry Częstochowa nie ma mowy o załamaniu.


To już nie lista kontuzjowanych. To prawdziwa litania zawodników Skry Częstochowa niezdolnych do gry. Oskar Krzyżak przejdzie dzisiaj operację kolana, a później potrzebna będzie kilkumiesięczna rehabilitacja. Szymona Michalskiego czeka co najmniej miesiąc przerwy, po której będzie można dopiero określić, jak dalej leczyć obrzęk szpiku kostnego, więc rundę jesienną pod względem piłkarskim także może uznać już za zakończoną. Pauzujący od 1 października Łukasz Winiarczyk oraz grający ostatni raz 31 sierpnia Hubert Sadowski trenują indywidualnie. W dodatku na meczu w Tychach urazów doznali Adam Olejnik i Piotr Pyrdoł, więc oni także nie znajdą się w meczowej kadrze na jutrzejszy mecz z Górnikiem Łęczna, w którym po czterech porażkach z rzędu drużyna Jakuba Dziółki zapowiada walkę o zwycięstwo.

Nie ma przygnębienie

– Mógłbym do tego dodać jeszcze pytajnik przy występie w Łęcznej Filipa Kozłowskiego, ale nie mam zamiaru traktować takiej wyliczanki jako alibi czy formę usprawiedliwiania się – mówi trener Skry.

– Wręcz przeciwnie. Powiem, że się cieszę z powrotu do zdrowia Kamila Lukoszka, Bartosza Baranowicza i naszego kapitana Piotra Noconia, którego charakter jest zespołowi w tym momencie szczególnie potrzebny. Zresztą widać to już w szatni, bo mimo tych naszych kłopotów kadrowych, organizacyjnych i serii przegranych spotkań w szatni nie ma przygnębienia. Jest dobra energia i świadomość tego, w jakiej jesteśmy sytuacji.

Powinien być karny

Na treningach w Truskolasach, które z powodu remontu stadionu Skry stały się domem zastępczym częstochowian, praca przebieg więc w normalnym rytmie.

– Po niedzielnej porażce w Tychach od poniedziałku mamy zajęcia – dodaje szkoleniowiec częstochowian.

– Dobieramy zawodników z zespołu juniorów, żeby uzupełnić grupę treningową i choć może jakość nie jest taka wysoka, jakbym chciał, ale przynajmniej ilościowo jest nas tylu, że mogę prowadzić ćwiczenia taktyczne. W środę analizowaliśmy jeszcze mecz w Tychach, zamykając już temat porażki 0:5 i kolejny raz widzieliśmy naszą dobrą grę do straty pierwszej bramki. Nie dość, że mieliśmy przewagę i bardzo dobre sytuacje bramkowe Piotrka Noconia i Krzyśka Ropskiego, to jeszcze po faulu Kamila Szymury na Piotrku Pyrdole należał się nam rzut karny, ale ani sędzia, ani VAR nie zareagował i o to mamy żal.

Największy pozytyw

– Natomiast rywale w ostatnich minutach pierwszej połowy wykorzystali nasz błąd, a po chwili wielbłąd i znaleźliśmy się w bardzo trudnej sytuacji. W dodatku tuż po wznowieniu drugiej połowy daliśmy się zaskoczyć i było już po meczu. Wiemy jednak dokładnie, jakie błędy popełniliśmy i pracujemy nad tym, żeby się nie powtórzyły, a do tego przed każdym treningiem dochodzi analiza gry Górnika Łęczna i zajęcia właśnie w tym temacie. Wiemy, co nas czeka i robimy wszystko, żeby się na to jak najlepiej przygotować, mając pełną wiarę, że z Łęcznej wrócimy z punktami. I to jest największy pozytyw w tej całej naszej sytuacji – kończy Jakub Dziółka.


Na zdjęciu: Częstochowianie chcą wreszcie zapunktować w Łęcznej po serii porażek.
Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus