Skra Częstochowa. Dziółka wraca na Bukową

Skra w roli gospodarza gościć będzie katowiczan na ich boisku.


Dla Jakuba Dziółki dzisiejszy mecz z GKS-em Katowice jest wyjątkowy. Trener Skry wraca wszak na Bukową, gdzie zaczęła się jego piłkarska przygoda i gdzie trzy lata temu jako szkoleniowiec debiutował na zapleczu ekstraklasy. Może więc pełnić honory gospodarza.

Zawodnikiem GKS-u Katowice został jako 15-latek i przeszedł przez drużyny młodzieżowe oraz dotarł jako 18-latek do drużyny rezerw. Pierwszy zespół po roku gry w II lidze wywalczył wtedy powrót do ekstraklasy, a wysoki stoper wybrał… okrężną drogę. Przez Polonię Łaziska Górne i MK Górnik Katowice trafił do II-ligowej Szczakowianki, z której po sezonie przeszedł do Polonii Bytom. W niej wywalczył awans do ekstraklasy, w której rozegrał 32 spotkania i strzelił jednego gola.

– Do GKS-u Katowice jako piłkarz wróciłem jeszcze na początku 2010 roku – mówi trener Skry. – Trenerem był wtedy Robert Moskal, a klub był w trudnym momencie. W dodatku w dwunastym meczu rundy wiosennej, w wyjazdowym spotkaniu z Flotą Świnoujście doznałem kontuzji. Z 12 występów na pewno najmilej wspominam mecz z Wartą Poznań, którą pokonaliśmy u siebie 2:0, a ja strzeliłem gola pieczętującego wygraną.

Trenerski debiut w I lidze

Po operacji więzadła krzyżowego Jakub Dziółka próbował jeszcze wrócić do gry na szczeblu centralnym, ale jednocześnie coraz poważniej zastanawiał się nad pracą szkoleniowca. Rozpoczął ją w MKS-ie Myszków, w roli asystenta trenera Piotra Mrozka trafił w 2014 roku do Skry, a od sezonu 2015/2016 prowadził częstochowian samodzielnie na III-ligowych boiskach.

– W trzecim sezonie, gdy na półmetku rozgrywek zajmowaliśmy pierwsze miejsce, przyszła propozycja z GKS-u Katowice – dodaje niespełna 41 -letni szkoleniowiec. – Z jednej strony szansa na awans do II ligi, a z drugiej praca w sztabie szkoleniowym u boku Jacka Paszulewicza w I lidze. Wybrałem GKS i zaczęliśmy od czterech zwycięstw. Ostatecznie skończyliśmy na piątym miejscu, a do awansu zabrakło na czterech punktów.

W następnym sezonie po dziesięciu kolejkach, w których katowiczanie zanotowali sześć porażek, Jacek Paszulewicz przestał pełnić rolę pierwszego trenera. Wtedy Jakub Dziółka poprowadził katowiczan do remisu 1:1 z Puszczą Niepołomice, wygranej w rzutach karnych pucharowej batalii z Pogonią Szczecin, przegranego 1:2 spotkania z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza oraz zwycięstwa 1:0 w Olsztynie ze Stomilem, a następnie do końca sezonu pełnił rolę asystenta Dariusza Dudka.

Błąd po sąsiedzku

– Z tamtego czasu w katowickiej drużynie pozostało jeszcze kilku zawodników – zaznacza katowiczanin pracujący w Częstochowie. – Moim sąsiadem jest Adrian Błąd i widujemy się czasem na ulicy, albo na parkingu, zamieniając zwykle kilka zdań. Oprócz niego w tamtej drużynie byli też Arkadiusz Woźniak i Arkadiusz Jędrych, a Patryk Szwedzik przychodził na treningi pierwszej drużyny jako zdolny junior. Będzie więc miło się z nimi zobaczyć.

Z Rafałem Górakiem, choć obaj mają w swojej piłkarskiej biografii występy w Polonii Bytom i Szczakowiance Jakub Dziółka nie miał okazji zetknąć się na boisku. Najbliżej byli 16 lat temu, ale gdy obecny trener GieKSy odchodził ze Szczakowianki aktualny szkoleniowiec Skry przyszedł do drużyny.

– Chyba tylko raz stanęliśmy przeciwko sobie jako trenerzy – przypomina opiekun Skry. – 5 lat temu na III-ligowych boiskach w Bielsku-Białej, bo Rafał Górak prowadził wtedy BKS Stal, mecz zakończył się remisem 2:2, choć po pierwszej połowie Skra prowadziła 2:0. W rewanżu zespół prowadził już Dariusz Okoń i wygraliśmy 1:0 po golu w 89 minucie.

Widać głód grania

Te rezultaty… coś przypominają. Od 0:2 do 2:2 to w tym sezonie „wizytówka” katowiczan, tak samo jak oszczędne strzelanie częstochowian, którzy w 10 meczach rozegranych w tym sezonie zdobyli 7 bramek. Dodajmy jeszcze, że Skra w 10 spotkaniach zdobyła 12 punktów, a GKS Katowice w 12 występach uzbierał 11 oczek i w tabeli I ligi plasuje się jedno miejsce niż częstochowianie.

– Zdajemy sobie sprawę, że jest to dla nas ważny mecz… tak jak każdy inny – wyjaśnia Jakub Dziółka. – W dodatku od naszego ostatniego ligowego spotkania, rozegranego w Polkowicach 3 października minęło już trochę czasu więc widać głód grania u zawodników. Ten czas wykorzystaliśmy najpierw na odpoczynek, a kiedy już stało się jasne, że planowane na 13 października spotkanie z Sandecją przełożone zostało na 17 listopada, skoncentrowaliśmy się już na potyczce z katowiczanami.

Od poniedziałku trenowaliśmy w mikrocyklu meczowym, a w czwartek i piątek do zajęć na boisku doszła jeszcze analiza rywala, którego największym atutem jest liczba stwarzanych sytuacji, groźny szczególnie szybki atak oraz wsparcie kibiców na Bukowej. Czeka nas więc trudny mecz, w którym decydować mogą detale i na nich się skupialiśmy. Cieszę się, że mam do dyspozycji wszystkich zawodników, bo Maciej Mas i Nikodem Sujecki wrócili po reprezentacyjnych wojażach cali i zdrowi, a Kamil Wojtyra doszedł do pełni sił. Mam więc lekki ból głowy z powodu „kłopotów bogactwa”. Wierzę, że uda się nam wyeksponować nasze walory i ukryć wady, bo chcemy powiększyć nasz dorobek punktowy i rozegrać dobry mecz.


Fot. Paweł Jaskółka/Pressfocus